Ukrainiec oskarżany o wysadzenie Nord Stream zabrał głos
Sąd nie zgodził się na wydanie stronie niemieckiej podejrzanego o wysadzenie Nord Stream Wołodymyra Żurawlowa. - Nie popełniłem żadnego przestępstwa na terenie Niemiec i przeciwko Niemcom. Wszyscy nurkowie z Ukrainy mogliby zostać oskarżeni tak samo jak ja - powiedział Ukrainiec w rozmowie z Telewizją Republika.
W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował także o uchyleniu tymczasowego aresztu dla Wołodymyra Żurawlowa. Ukrainiec został zatrzymany 30 września na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania w podwarszawskim Pruszkowie, gdzie mieszka.
- Nie spodziewałem się, że będzie tak szybko, ale wszystko poszło dobrze. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku (...). Wierzyłem, że polski sąd będzie dla mnie prawdziwy i ten wyrok będzie w moją stronę - powiedział już po wyjściu na wolność.
Ukrainiec wyraził zdziwienie, że Niemcy wystąpili o jego wydanie. - Nie popełniłem żadnego przestępstwa na terenie Niemiec i przeciwko Niemcom. Wszyscy nurkowie z Ukrainy mogliby zostać oskarżeni tak samo jak ja - stwierdził.
Zobacz też: Tusk "zagrał na nosie". Kamery uchwyciły reakcję premiera w Sejmie
Żurawlow przyznał, że czuje się zw Polsce bezpiecznie "ale nie do końca, bo jest jeszcze Rosja".
Podkreślił, że był dobrze traktowany w polskim areszcie. - Nastawienie do mnie w areszcie było w porządku. Nie mam żadnych zarzutów do tego. Dla nich (strażników więziennych - red.) ja nie byłem przestępcą. Wykonywali swoje obowiązki, ale jak do normalnego człowieka się odnosili - zrelacjonował.
- Dziękuję wszystkim - Polakom i Ukraińcom - którzy wspierali mnie w tym czasie, kiedy byłem w areszcie. Bardzo dziękuję za to - oświadczył Żurawlow.
Wysadzenie Nord Stream
Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec, doszło 26 września 2022 roku (ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę) na głębokości około 80 metrów, na dnie Bałtyku.
Według niemieckiej prokuratury osoby odpowiedzialne za zniszczenie gazociągu skorzystały z jachtu, który wypłynął z portu w Rostocku. Łódź mieli wynająć od niemieckiej firmy na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości i z pomocą pośredników. Według śledczych nurkowie przymocowali do nitek rurociągów co najmniej cztery ładunki wybuchowe, a po akcji zostali odebrani przez kierowcę i zawiezieni do Ukrainy.
Źródło: Telewizja Republika/WP Wiadomości