Ostry atak Le Pen na Niemcy. To byłby koniec sojuszu z Berlinem
Podczas kampanijnego wystąpienia prawicowa populistka oskarżyła Niemcy o odrzucenie "strategicznej tożsamości" Francji. Marine Le Pen ogłosiła, że w przypadku jej zwycięstwa w wyborach prezydenckich nie będzie żadnych wspólnych projektów zbrojeniowych Francji z Niemcami. Deklaracje skrajnie prawicowej kandydatki mogą cieszyć Moskwę, która liczy na podziały na Zachodzie.
Nad Sekwaną trwa kampania wyborcza przed II turą wyborów prezydenckich. Obok aktualnie urzędującego w Pałacu Elizejskim Emmanuela Macrona na placu boju pozostała tylko skrajnie prawicowa Marine Le Pen, która nie kryje się ze swoimi proputinowskimi poglądami. Słowa dotyczące Niemiec, należy także w kontekście wojny w Ukrainie i zapowiedzi jej planów dotyczących członkostwa Francji w NATO.
Do całej listy jej kontrowersyjnych wypowiedzi doszła kolejna. Tym razem Le Pen zaatakowała Berlin, zapowiadając jednocześnie, że w przypadku jej zwycięstwa w nadchodzących wyborach, anuluje ona wszystkie wspólne projekty zbrojeniowe.
- Z powodu niemożliwych do pogodzenia różnic strategicznych zakończymy wszelką współpracę z Berlinem, zarówno w zakresie przyszłych odrzutowców myśliwskich (FCAS), jak i przyszłych czołgów bojowych, i zamiast tego będziemy realizować nasze własne programy - powiedziała Le Pen na konferencji prasowej poświęconej jej planom ws. polityki zagranicznej, która odbyła się w środę w Paryżu.
Le Pen zarzuciła Niemcom, że opowiadają się za "absolutnym zaprzeczeniem francuskiej tożsamości strategicznej". - To normalne, że Berlin broni swoich interesów, a my bronimy naszych interesów, które prezydent Macron zaniedbał - powiedziała przewodnicząca Fronu Narodowego.
Le Pen uderza w Berlin
Dodatkowo uderzyła w jednego z najważniejszych sojuszników Francji, zarzucając, że Berlin uważa NATO za podstawę swojego bezpieczeństwa i kupuje amerykańskie uzbrojenie.
Le Pen nie podoba się również niemieckie podejście do kwestii energetyki. - Nie pozwolę, by Berlin zniszczył nasz przemysł jądrowy - powiedziała kandydatka na urząd francuskiego prezydenta. W rozumieniu Le Pen, była to próba przekonania sąsiadów do modelu francuskiego, który jej zdaniem powinien być oparty na energii jądrowej i wodorze.
Skrajnie prawicowa kandydatka na prezydenta Francji zapowiedziała również, że nie poprze Niemiec w staraniach o stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Cała litania zarzutów nie przeszkadzała jednak Le Pen w zaapelowaniu o to, by we francuskich szkołach nauczano więcej języka niemieckiego.
II tura francuskich wyborów odbędzie się 24 kwietnia. Sondaże przewidują, że wyścig będzie wyrównany, ale najprawdopodobniej obecny prezydent Macron wyjdzie z niego zwycięsko.
Zobacz też: Plany Putina na najbliższe dni. "Przygotowali już grupy taktyczne"