Makowski: "Katolicki drukarz może nie drukować ulotek LGBT. A czy kucharz ateista może nie obsłużyć księdza?" [OPINIA]
Trybunał Konstytucyjny zdecydował - drukarz, który w 2017 r. odmówił wykonania plakatów dla łódzkiej fundacji LGBT motywując swoją decyzję poglądami religijnymi, miał do niej prawo. Nie mam problemu z tą decyzją. Mam jednak problem z jej nieostrymi granicami, otwierającymi furtkę do prawnych absurdów.
26.06.2019 | aktual.: 26.06.2019 18:02
Polski Kodeks wykroczeń przewiduje, że "kto, zajmując się zawodowo świadczeniem usług, żąda i pobiera za świadczenie zapłatę wyższą od obowiązującej albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany, podlega karze grzywny". Właśnie na tej podstawie w 2017 r. łódzki sąd prawomocnie skazał Adama J., drukarza, który odmówił druku plakatów jednej z organizacji LGBT twierdząc, że ich treść jest niezgodna z jego poglądami religijnymi i przekonaniami.
"Prawica obozem wolności"?
Prokurator generalny Zbigniew Ziobro uznał jednak, że tak tej sprawy nie zostawi i skierował ją do Trybunały Konstytucyjnego. W międzyczasie - w czerwcu 2018 r. - Sąd Najwyższy oddalił kasację ministra sprawiedliwości tłumacząc, że drukarz nie miał wystarczająco mocnego powodu do odmówienia usługi. Mimo tego Trybunał zajął się sprawą, wydają w środę 26 czerwca wyrok, w którym uznał część cytowanego zapisu Kodeksu wykroczeń odnoszącą się do motywacji przemawiającej za wspomnianą "odmową świadczenia usług" za niekonstytucyjną. Ocywiście jeśli opiera się ona na konieczności działania sprzecznego ze światopoglądem lub wyznaniem.
"Wniosek prokuratora generalnego i doprowadzenie do wyroku TK w sprawie drukarza to kolejny dowód, że Zjednoczona Prawica to obóz WOLNOŚCI. Nie można nikogo w obrocie gospodarczym zmuszać do świadczenia usług wbrew sumieniu i przekonaniom religijnym" - napisał na Twitterze błyskawicznie po ogłoszeniu decyzji Michał Woś, minister ds. pomocy humanitarnej, a wcześniej wiceminister w resorcie Zbigniewa Ziobry.
Co wolno Tomku
To wszystko prawda. Dobrze się stało, że prywatny przedsiębiorca nie został pociągnięty do odpowiedzialności za korzystanie z prawa do działania zgodnie z własnym sumieniem, w sytuacji, w której jego, ani niczyja inna firma, nie ma obowiązku przyjmowania wszystkich usług, od wszystkich klientów, na wszystkich warunkach. Na tym polega istota wolności gospodarczej oraz przewaga kapitalizmu nad socjalizmem - tutaj konsument może głosować portfelem, co na dłuższą metę tworzy sprawiedliwy i zrównoważony system.
Oczywiście jest w tej historii również jedno wielkie "ale". Interpretacja przepisów, która wyszła z Trybunału Konstytucyjnego jest na tyle szeroka, że może być stosowana przy całym wachlarzu, często paradoksalnych scenariuszy. Wyobraźmy sobie bowiem, że szef restauracji - zagorzały ateista - ze względów światopoglądowych nie chce obsługiwać kapłanów katolickich. Albo drukarz sympatyzujący z opozycją, nie chce drukować ulotek wyborczych polityka Prawa i Sprawiedliwości.
Gorliwość ideologiczna
A może taksówkarz muzułmanin, nie będzie chciał wieźć chrześcijanki w szortach i bezrękawniku, uważając, że jest powodem zgorszenia? Ma do tego prawo, jeśli to jego taksówka, czy nie? Czy prywatny właściciel busa może odmówić transportu na przykład - Ukraińcom - ponieważ nadal przeżywa traumę utraty części rodziny podczas mordów na Wołyniu? Wiem, że to przykłady absurdalne, ale stanowiąc jakieś prawo, podobnie jak w procesie ustanawiania świętych w Kościele, musi istnieć "adwokat diabła", który weźmie pod uwagę wszystkie, szczególnie stosowane w złej woli, konsekwencje.
Mam wątpliwości, czy tak było w tym przypadku. I czy podobną gorliwością wykazano by się, gdyby rzecz nie była dla rządu ideologicznie wygodna. Jeśli nowa interpretacja Kodeksu ma mieć jakiekolwiek konstruktywne znaczenia, musi być bowiem powszechnie obowiązująca, klarowna, powinna nakładać na usługodawcę konieczność określenia komu i jakich usług świadczyć nie będzie, i nie powinna rodzić pola do nadużyć. W przeciwnym wypadku idąc do fryzjera, robiąc wizytówki albo idąc na kebaba, będziemy musieli szukać usług kluczem ceny i jakości, ale nie światopoglądów. Chyba nie o to chodzi w wolności gospodarczej, prawda?
Marcin Makowski dla WP Opinie