PublicystykaMakowski: Bój o dusze Polaków. Partie na sobotnich konwencjach mobilizują wyborców do świętej wojny [OPINIA]

Makowski: Bój o dusze Polaków. Partie na sobotnich konwencjach mobilizują wyborców do świętej wojny [OPINIA]

Na froncie nie zakłada się klubów dyskusyjnych, i tak de facto wyglądały konwencje PiS, PO i Wiosny. Pod płaszczykiem wyborów europejskich, liderzy zagrzewali do krajowego starcia. Jeśli ktoś liczył na konkrety i subtelności, odszedł z niczym. Był za to mrok kontra światło, kłamstwo kontra prawda. Witamy w Rzeczpospolitej plemiennej.

Makowski: Bój o dusze Polaków. Partie na sobotnich konwencjach mobilizują wyborców do świętej wojny [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP
Marcin Makowski

23.03.2019 | aktual.: 23.03.2019 18:51

Po spędzeniu słonecznej soboty na oglądaniu europejskich konwencji trzech partii, naprawdę zacząłem się zastanawiać, gdzie popełniłem w życiu błąd? Dlaczego w tym czasie nie rozpalałem grilla, nie byłem na rowerze, nie spacerowałem po Kazimierzu? Gdyby nie specyfika pracy dziennikarskiej i notatki, które robiłem w trakcie przemówień Jarosława Kaczyńskiego, Grzegorza Schetyny i Roberta Biedronia, zapamiętałbym z nich tyle, że muszę wybierać: oni albo my, tolerancja albo ksenofobia, Polska solidarna albo Polska europejska, trujący smog albo ożywcza bryza, kłamstwo albo prawda, dobro albo zło, Wisła albo Cracovia, Gondor albo Mordor.

Te dwa przykłady już ode mnie, ale w dużym skrócie (jeśli mi Państwo nie wierzą będą cytaty i konkrety), wyglądał maraton konwencyjny, który choć powinien dotyczyć wyborów do Europarlamentu, służył przede wszystkim biciu w tarabany oraz mobilizowaniu elektoratu do ruszenia na świętą wojnę w mundurach PiS-u, PO, albo Wiosny.

Dwadzieścia minut prezesa

Pierwszy sygnał do starcia wystosował Jarosław Kaczyński we Wrocławiu, w oryginalnej ”stojącej” i trwającej nieco ponad 20 minut konwencji, po której partia rozeszła się do busików jadąc w Polskę walczyć o głosy. ”Idziemy dobrą drogą ku właściwemu celowi. Tym celem jest sprawiedliwa Polska”- zaczął prezes. Ludzie nie muszą już decydować o tym, czy kupić leki czy jedzenie, czy pojechać na wakacje, czy dojeżdżać dalej do pracy, czy kupić smartfon dla dziecka” - odmalował obraz sukcesów Prawa i Sprawiedliwości dodając, że dzisiaj nie zabiera się dzieci ze względu na biedę, a ”Polacy mają wybór kiedy wysłać dzieci do szkoły, przejść na emeryturę”.

Ten klasyczny obraz imponderabiliów, które zostały przekazane ”zwykłemu człowiekowi” wraz z owocami roztropnej władzy, błyskawicznie zestawiono jednak z zakusami tych, którzy czekają, aby sielankę zburzyć. ”Przeciwnicy mają zamiar zniszczyć naszą politykę społeczną. Budować jest trudno, niszczyć jest łatwo i w tej jednej sprawie można im uwierzyć - zniszczą, dlatego musimy umieć zwyciężać” - nie bawił się w niuansowanie były premier. Kto przeciwnikom pomaga? To media, przez które wielu Polaków nie wie co się w kraju dzieje, bo ma ”zamieszany obraz”, w którym owe media ”na białe mówią czarne, a na czarne białe”.

Dlatego - podsumowuje prezes - najważniejszy jest bezpośredni kontakt z wyborcą i ”ofensywa postawa” w dyskusjach, przy obronie wartości i ideałów, aby ”walczyć o duszę każdego Polaka”. Bo, jak zakończył Jarosław Kaczyński ”my nie dzielimy Polaków na lepszych i gorszych”, a ”oni wysyłali ABW przeciwko człowiekowi, który naśmiewał się z prezydenta Komorowskiego i organizowali akcję widelec”. ”My” jesteśmy demokratami walczącymi o konstytucję, ”oni” burzycielami. I tyle, kto chce utrzymać zdobycze socjalne, niech głosuje na PiS.

Nowość: Schetyna straszy PiS-em

Dokładnie w tę samą grę, ale podniesioną do potęgi n-tej (bo konwencja była znacznie dłuższa i towarzyszyło jej przedstawianie kandydatów do Europarlamentu) zagrał Grzegorz Schetyna w Warszawie.”To moment, który zdecyduje o przyszłości naszej Ojczyzny. Najbliższy cykl wyborczy jest najważniejszy od pamiętnych wyborów w roku 1989. Przyszedł czas na wielki wybór Polaków” - stwierdził, kreśląc stawkę i rangę wyborów. W jego optyce, Koalicja Europejska ma być jak nowa Solidarność, patent na wygrywanie z despotami, przyszłość Polski w kręgu cywilizacji zachodniej. "Panowie z PiSu: wbijcie to sobie do głowy, tu jest Polska, a nie Rosja, tu jest zachód, a nie wschód” - grzmiał lider opozycji.

Czego tam jeszcze w jego przemówieniu nie było; ucieczka polityków rządu do Brukseli, koniec dzielenia na lepszy i gorszy sort, wycieczki w kierunku dawania kopert z gotówką i afery Srebrnej, ale i zapowiedź, że ze świadczeń socjalnych ”nic co przyznane nie będzie odebrane”. Tylko dlaczego, skoro polityka Zjednoczonej Prawicy jest tak fatalna na każdym polu, żaden z punktów starej i nowej piątki PiS-u nie zostanie wycofany, nie usłyszałem. Dowiedziałem się natomiast, że pomimo krytyki w kierunku władzy ”przekupującej obywateli własnymi pieniędzmi”, Platforma Obywatelska ma zamiar od ręki podwyższyć pensje nauczycielskie o tysiąc złotych. Będą również niższe podatki, niższe składki ZUS i ”zachęty do aktywności zawodowej”.

Tylko gdzie w tym wszystkim, podobnie jak u Kaczyńskiego, cokolwiek, co ma związek z Unią Europejską i jej kompetencjami? Takich punktów w agendzie właściwie nie znalazłem. Grzegorz Schetyna, choć w dynamicznym i retorycznie dobrym przemówieniu, skupiał się na podwórku krajowym. Walce z misiewiczami, kumoterstwem, smogiem, złymi standardami w służbie zdrowia.

Manicheizm Trzaskowskiego

W tym samym tonie przemawiał po nim Rafał Trzaskowski. Dla prezydenta Warszawy te wybory również nie toczą się o europarlament, ale o etyczną wizję przyszłej Polski, podzieloną na dobrych i złych niczym w filozofii manichejskiej. ”To wybór między PiS-em, który buduje na strachu, szczuciu, propagandzie a nami, którzy budujemy na wartościach, tolerancji, otwartości. To wybór między kłamstwem a prawdą, między wschodem a zachodem. Czas głośno powiedzieć populistom - stop. To wybór między skutecznością a kompletną niemocą” - przekonywał, a Ewa Kopacz po nim uzupełniła, że Platformie chodzi o ”powrót do normalności”.

Takiej fajnej, europejskiej, ”tęczowej i wielokulturowej”. Chyba tylko europoseł Janusz Lewandowski wspomniał z tego towarzystwa cokolwiek o funduszach unijnych. A meritum bowiem, i PiS-owi i Platformie, zabrakło po prostu czasu. Ważniejsze było mobilizowanie własnego elektoratu bo wyborczej wieloboju, w którym nie ma remisu. Jakaś wizja Polski musi przegrać, a na ołtarzu tej wojny składa się merytoryczną dyskusję o Unii.

Druga świeżość Wiosny

Czy w takim razie Wiosna Roberta Biedronia przyniosła jakąś odmianę? Wypisała się z tego plemiennego starcia, pokazując, że da się zachować skuteczność, być zrozumiałym dla przeciętnego wyborcy, a jednocześnie pokazać, że rozumie na czym polega skuteczność w polityce europejskiej? Odpowiem krótko: nie, choć konwencja zapowiadała się naprawdę obiecująco.

Mieliśmy przecież ładną scenę, przygrywający zespół (”wiosenny euroband”, cóż za potworek językowy), dzieci na scenie, łączenia z poszczególnymi regionami, które przedstawiały swoich kandydatów do europarlamentu, energię i zaangażowanie publiczności. Czego i tutaj zabrakło? Podobnie jak u konkurencji, istoty tematu i wykończenia. Dwójka młodych prowadzących okazała się na dłuższą metę po prostu irytująca (chłopak za każdym razem przy nowym kandydacie Wiosny powtarzał, że to ”jego ulubiony kandydat”), przerywano wypowiedzi liderów list, tworząc atmosferę nerwowości, choć Robert Biedroń na końcu mógł mówić do woli.

W jakim sensie to, co miało być siłą Wiosny, stało się na konwencji jej karykaturą. Nowoczesność, otwartość i liberalizm zjadły swój ogon, gdy połączono się z Poznaniem. "A teraz poznacienaszego kandydata, slash, kandydatkę, slash, osobę kandydującą. To Sylwia Spurek. You got it!” - powiedział z entuzjazmem jeden z lokalnych działaczy. Właściwie wszystkie przemówienia były takim przedziwnym konglomeratem ideologii, poprawności politycznej i ”nowoczesności”. Wiosna tonęła w ogólnikach: walce o świeże powietrze, ochronę dzieci, rozdział Kościoła od państwa, prawo do aborcji, etc. Czy to są kompetencje Komisji Europejskiej albo jakiegokolwiek organu administracji unijnej?

Tolerancja, ale jaka?

I gdzie ten język, który nikogo nie dzieli, zapowiadany przez Wiosnę? Czy to wypowiedzi o ”gwałcicielach w sutannach” Joanny Scheuring-Wielgus? A może ten fragment przemówienia Roberta Biedronia: ”Nadszedł czas, abyśmy my, obywatele i obywatelki wyspowiadali Kościół z jego grzechów. Panie prezesie, wara od naszych dzieci, wara od naszych praw, wara od naszych wolności”? Po wysłuchaniu całej konwencji, nie wiem, co było w niej odkrywczego, europejskiego i merytorycznego. Wszystko już Biedroń dwa miesiące temu zapowiedział, a dzisiaj po prostu powtórzył. Może dlatego jego partia z 14, spadła do progu 6 proc.? W polityce trzeba mieć rezerwy, a tych po sobocie nie zauważyłem.

Co smuci już na sam koniec, to fakt, że wszystkie trzy konwencje, chociaż każda chciała się od siebie różnić, były w warstwie narracji bardzo do siebie podobne. Polaryzowano, rozliczano, rozmijano się z meritum a politykę Europejską traktowano po macoszemu. Bez względu na to, na kogo głosujemy, jako wyborcy zasługujemy od polityków na więcej.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)