Łukasz Jankowski: "Mateusza Morawieckiego test na przywódcę. Ujawniamy kulisy walki o PiS" (Opinia)
Już ponad dwa tygodnie politycy PiS z pewnym trudem konsumują historyczny sukces wyborczy. U większości wciąż dominuje poczucie niedosytu.
Chociaż etap gorących walk wewnętrznych o wpływy, które w ramach koalicji wybuchły tuż po 13 października, udało się prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu wyciszyć, a kwestia premierostwa dla Mateusza Morawickiego została ustalona, to ostateczne decyzje dotyczące rozkładu sił w rządzie cały czas są przedmiotem ożywionych rozmów. To wszystko powoduje, że obóz władzy znalazł się w strefie turbulencji. Teraz od jego liderów zależy czy uda się uspokoić partię i ustabilizować polityczny kurs.
Wnioskiem płynącym z pierwszych powyborczych dni jest ujawnienie się kryzysu przywództwa politycznego Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście, nikt oficjalnie nie podważył autorytetu prezesa PiS, ale zakulisowe rozgrywki pokazały, że nie jest on już wszechmocnym panem i władcą we własnym obozie.
Zobacz też: Ojciec Tadeusz Rydzyk przyznał, na kogo głosował. "To niedopuszczalne"
Wynik znacznie poniżej oczekiwań w połączeniu z dużym wzrostem sił partii koalicyjnych, znacząco zawęził polityczne pole manewru prezesa PiS. Otwartym testem politycznej siły "naczelnika państwa", jak na posiedzeniach klubu lubi Jarosława Kaczyńskiego przedstawiać Ryszard Terlecki, była próba wysadzenia Mateusza Morawieckiego z funkcji premiera przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.
Musimy pamiętać, że w czasie końcówki kampanii Jarosław Kaczyński przy każdej okazji bardzo chwalił premiera, zapewniając, że w przypadku wygranej Zjednoczonej Prawicy, będzie on kontynuował swoją misję w rządzie. W tym kontekście, nominowanie na urząd premiera kogoś innego niż Mateusz Morawiecki, świadczyłoby o utracie przez prezesa PiS politycznego przywództwa. To starcie z ambitnym ministrem sprawiedliwości wygrał Jarosław Kaczyński, ale wojna o panowanie na prawicy trwa.
Wojna na górze, zniechęcenie na dole
Równolegle obok tarć liderów Zjednoczonej Prawicy o kształt przyszłego rządu, trwa rozliczanie wyborów wśród parlamentarnej czerni. Wśród szeregowych posłów Prawa i Sprawiedliwości zapanowało rozprzężenie i pełne żalu dyskusje o błędach sztabu wyborczego, o szkodliwym pomyśle z podniesieniem płacy minimalnej. Dużo miejsca w powyborczych rozmowach posłów PiS zajmuje Telewizja Publiczna. I nie chodzi tylko o kontrskuteczną publicystykę czy kwestię swoistego "wypromowania" Konfederacji na ostatniej prostej kampanii.
Posłowie poniewczasie odkryli, że telewizja pod wodzą Jacka Kurskiego prowadzi własną politykę kadrową, promując konkretnych polityków należących do Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. Wśród młodszych działaczy PiS-u już w kilka dni po wyborach pojawiało się powiedzie, że tylko "frajer" siedzi w rządzącej partii, a każdy kto chce zrobić karierę powinien zapisać się do którejś z mniejszych formacji koalicyjnych.
Jak widać sytuacja w zwycięskiej formacji daleka jest od sielanki, raczej panuje przeświadczenie swoistego fin de siecle, zmierzchu epoki PiS-u, które weszło na szczyt i teraz możne tylko schodzić. Przed kierownictwem Prawa i Sprawiedliwości stoi trudne zadanie odbudowania morale w partyjnych szeregach, przekonania parlamentarzystów, że prezes i premier wiedzą jakie elementy nie zagrały w czasie wyborów parlamentarnych i znają właściwą drogę do utrzymania dominacji na scenie politycznej nie tylko w tej kadencji, ale na dłuższą metę. Zwłaszcza, że przed aparatem partyjnym czas wytężonej pracy w kampanii prezydenckiej.
Egzamin na polityka
W nadchodzących tygodniach obok pracy i autorytetu prezesa, dla kondycji obozu rządzącego równie ważna będzie postawa Mateusza Morawieckiego. Premier najpierw musi utrzymać chociaż częściowy wpływ na kształt własnego gabinetu, a następnie wyjść na mównicę sejmową i przekonać do siebie wysoką izbę. Oczywiście celem drugiego exposé nie będzie walka o wotum zaufania, bo to jest pewne, tylko o tchnięcie nowego ducha w zaplecze parlamentarne. Kto wie, czy przed Mateuszem Morawieckim nie stoi najważniejsze przemówienie w jego dotychczasowej karierze politycznej. Premier będzie musiał pokazać, że nie tylko jest dobrym premierem i zarządcą administracji państwowej, ale liderem politycznym z krwi i kości.
Po kilkunastu dniach targów nad jego polityczną pozycją i podgryzania przez część ważnych polityków obozu Zjednoczonej Prawicy, ze Zbigniewem Ziobro na czele, premier musi przedstawić wizję i konkretną drogę do odzyskania politycznej inicjatywy przez PiS. Jeżeli premier myśli o sobie jako o przyszłym liderze obozu prawicowego, musi już za kilkanaście dni przekonać polityków własnej partii, że po sukcesie 13 października czekają na nich kolejne szczyty do zdobycia.
Jak słusznie podkreślił prezes PiS, nadchodząca kadencja będzie trudniejsza od tej przemijającej, nie tylko w wymiarze starcia z opozycją, ale także dlatego, że pojawi się realna walka o przywództwo na Zjednoczonej Prawicy, której stawką będzie utrzymanie spoistości obozu centroprawicy pod przywództwem premiera, albo rozpad na klika mniejszych formacji.
Łukasz Jankowski dla WP Opinie