Po jakiej, po której stronie mocy powinna stanąć ostatecznie Lewica - ten wątek trochę nam się w dotychczasowych minutach
naszego spotkania przewijał. Kiedy przyjdzie, panie premierze, głosować już nad pakietem na przykład Polskiego Ładu,
to Lewica powinna podnieść ręce za czy niekoniecznie, jak pan myśli? Co by pan doradził?
Wie pan, nigdy nie jest w Sejmie tak, że głosuje się zawsze przeciw projektom rządowym czy
przeciwko projektom większości parlamentarnej. Ja uważam, że w tym głosowaniu,
które wywołało tyle kontrowersji, mam na myśli głosowanie na ratyfikacją Europejskiego Funduszu
Odbudowy, to
Lewica powinna głosować za. Czyli powinna zrobić to, co zrobiła. Natomiast nie powinna rozmawiać
z PiS-em, negocjować z PiS-em,
paktować z PiS-em.
Bo wygląda na to, że za to zapłaci. Bo wczorajsze badanie Kantaru pokazuje, że
spadła do 6%. Jako
że przecież Lewica miała najbardziej antypisowski elektorat.
Ten elektorat słyszał przez całe lata, że PiS jest głównym wrogiem.
Już nawet nie przeciwnikiem, a wrogiem. I nagle elektorat zobaczył, jak liderzy Lewicy
siedzą przy jednym stole z premierem, który
zresztą był w potrzasku i można go było o wiele bardziej przycisnąć niż to zostało zrobione.
No i ten elektorat przeżywa dezorientację i konfuzję. Ja uważałem od początku, że trzeba
było zrobić wszystko, aby jeżeli już się decydowano na jakieś kontakty z PiS-em, to żeby
to było porozumienie koalicyjne. Żeby
koalicja zademonstrowała swoją jedność i
żeby zacząć od postawienia dwóch warunków: raz, że głosowanie nad ratyfikacją będzie
wedle artykułu 90 Konstytucji, a więc że trzeba będzie zebrać 2/3 głosów,
wtedy dałoby to zupełnie inną przestrzeń negocjacyjną; i dwa, że Polska przyłączy
się do prokuratury europejskiej, która właśnie jest po to, żeby ścigać i rozliczać wszystkich,
którzy defraudują unijne pieniądze.
Tak Lewica poszła sama, te postulaty były bardzo łatwe do
spełnienia.
Czy myśli pan, że w takim razie, nie wiem, Włodzimierzowi Czarzastemu, Zandbergowi, Biedroniowi,
być może przede wszystkim Czarzastemu, zabrakło takiego sprytu, nie wiem jak to nazwać - roztropności negocjacyjnej?
Myślę, że właśnie oni myśleli, że są bardzo sprytni.
Że zostawią opozycje w innym pokoju, sami się pokażą jako
tako taka bardzo roztropna opozycja, która jest przejęta losem
Polski.
Ale to było szyte grubymi nićmi i elektorat Lewicy od
razu to wychwycił, od razu to zauważył. Więc z tego są tylko
same szkody, dlatego że stopień
nieufności wewnątrz opozycji jest
o wiele większy niż był.
A z PiS-em można wygrać tylko i wyłącznie, jeżeli naprzeciw Zjednoczonej
Prawicy wystąpi zjednoczona opozycja. To znaczy, jeżeli będzie jedna lista opozycji.
A na to się niestety nie zanosi, natomiast
zanosi się na kolejną kadencję PiS-u.