Ławki z Polską to część kampanii informacyjnej rządu. Znamy koszty ławek i kampanii
Ławeczki z wiatami w kształcie Polski sfinansował podlegający premierowi Bank Gospodarstwa Krajowego. Płacił po ponad 100 tys. zł za każdą (łącznie 1,6 mln zł). Jak ustaliła Wirtualna Polska, akcja jest jednak częścią kampanii promocyjnej rządu. Mateusz Morawiecki przeznaczył na nią dodatkowe 5 mln zł - ze środków na pilne i nieprzewidziane wydatki państwa.
01.09.2022 | aktual.: 01.09.2022 17:47
Zdjęcia rozstawionych w różnych miastach ławeczek z wiatami w kształcie konturów Polski zalały media społecznościowe. A z nimi – tysiące krytycznych i humorystycznych komentarzy oraz memów i filmików z ławeczkami w roli głównej. O ławeczkach dyskutuje się w sklepach i w programach publicystycznych. A Donald Tusk podczas Campusu Polska odczytał 15-punktowy "regulamin użytkowania ławki", komentując, że to "dokument niby niepoważny, ale tak wiele mówi o tym, co PiS zrobił z Polską".
O sprawie jako pierwsi napisali we wtorek (30 sierpnia) dziennikarze katowickiego oddziału "Gazety Wyborczej". Ich uwagę zwróciła dziwna instalacja ustawiona w Parku Śląskim w Chorzowie, nieopodal świeżo wyremontowanego planetarium.
Jak ustalili, z prośbą o wskazanie miejsca, w którym można ustawić ławeczkę, zwrócił się do władz Parku Śląskiego wojewoda. W oficjalnym piśmie informował, że "Kancelaria Prezesa Rady Ministrów pod koniec sierpnia zamierza wystartować z nową kampanią społeczną pt. Inwestycje z polską flagą. Jej głównym celem jest rozpowszechnienie wśród lokalnej społeczności informacji o zrealizowanych inwestycjach". Dziennikarze napisali więc, że ławki to akcja kancelarii premiera.
W środę, po pierwszej fali krytyki i żartów na temat ławeczek, rzecznik rządu Piotr Müller dementował te informacje. Podczas briefingu prasowego przekonywał, że ławeczkowe instalacje są elementem kampanii Banku Gospodarstwa Krajowego, a rząd tylko wsparł "logistyczne kwestie związane ze współpracą z wojewodami".
Oświadczenie wydał też sam Bank Gospodarstwa Krajowego. "W związku z pojawiającymi się informacjami medialnymi informujemy, że za postawienie instalacji w kształcie konturu Polski odpowiada BGK. Stanowi to element akcji informacyjno-promocyjnej poświęconej inwestycjom, których realizację wspomaga BGK" – napisała rzeczniczka BGK Anna Czyż.
Zapytaliśmy więc BGK o szczegóły tej akcji. W odpowiedzi na pytania Wirtualnej Polski Anna Czyż pisze, że "projekt [ławek] przygotowała i wykonała działająca na zlecenie BGK agencja Hackett Hamilton, wyłoniona do obsługi reklamowej banku w postępowaniu przetargowym w lutym 2022."
Rzeczniczka przekonuje też, że ławki nie są po prostu ławkami, lecz "małą architekturą" - każda ma "solidną stalową konstrukcję" i waży 5 ton. Stąd też – jak wyjaśnia Czyż – ich cena: 100 tys. zł netto za jedną instalację. Łącznie 1,6 mln zł netto za 16 ławeczek.
To jednak tylko część prawdy. I część kosztów związanych z akcją.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, 26 lipca br. premier Mateusz Morawiecki wydał zarządzenie o przyznaniu kancelarii premiera 5 mln zł "z przeznaczeniem na realizację kampanii społecznej dotyczącej współfinansowania i finansowania z budżetu państwa i państwowych funduszy celowych zadań inwestycyjnych pn. "Inwestycje z polską flagą"".
Z cytowanego przez "Wyborczą" pisma wojewody śląskiego do władz Parku Śląskiego wynika, że taką właśnie nazwę ("Inwestycje z polską flagą") ma akcja w ramach której rozstawiane są ławeczki z wiatami w kształcie Polski. Zapytaliśmy więc kancelarię premiera, czy kampania społeczna planowana przez rząd i akcja BGK są ze sobą powiązane. Kancelaria odesłała nas do oświadczenia opublikowanego przez BGK.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nawet jeśli faktycznie to BGK, a nie rząd sfinansował ławki, zrobił to w ramach większej kampanii - przygotowywanej i finansowanej przez rząd.
Warto przypomnieć w tym miejscu, że BGK to państwowy bank, którym rządzą dziś ludzie Mateusza Morawieckiego. Kilka miesięcy temu, na polecenie Mateusza Morawieckiego, wyłożył ponad 23 mln zł na kampanię StopRussiaNow – billboardy na samochodowych naczepach, które miały zawstydzać przywódców państw Europy Zachodniej, nie dość zaangażowanych – według naszego rządu – w pomoc Ukrainie.
Pieniądze z środków na pilne wydatki
5 mln zł w skali budżetu państwa nie jest oczywiście gigantyczną kwotą. Ale też nie małą. Dla porównania: taką samą sumę (5 mln zł) w tym roku państwo przeznaczyło na zarybianie polskich obszarów morskich. Mniejsze kwoty dostaje rocznie na swoją działalność większość polskich parków narodowych. A np. dla wielu placówek świadczących bardzo dziś potrzebną pomoc psychologiczną i psychiatryczną dla młodzieży 5-milionowy budżet jest tylko marzeniem.
Problemem jest też to, skąd pochodzić mają środki na rządowy PR. Zgodnie z zarządzeniem premiera z 26 lipca, kampania "Inwestycje z polską flagą" finansowana będzie z rezerwy ogólnej budżetu państwa.
W ub. roku Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że rząd PiS niewłaściwie wydaje środki z tej rezerwy. Jak wyjaśniała NIK, rezerwa ogólna ma umożliwiać rządowi reagowanie "w sytuacjach nagłych, których wystąpienia nie można było przewidzieć, a wymagających niezwłocznego wsparcia finansowego". Powinna być zarezerwowana dla "wydatków nieprzewidzianych i nadzwyczajnych". A pokrywane są z niej zadania "które mogły i powinny zostać zaplanowane w budżecie państwa".
Kilka dni temu ujawniliśmy, że premier Morawiecki przeznaczył blisko 9 mln zł z tej rezerwy na zakup masztów flagowych, które mają stanąć w 1330 gminach. Teraz okazuje się, że kolejnych 5 mln zł wyasygnował na rządową kampanię.
A wszystko to w czasie, gdy za naszą granicą toczy się wojna (która wiąże się z wieloma naprawdę nieprzewidywalnymi wydatkami) i rośnie inflacja (co sprawia, że brakuje pieniędzy na realizację wielu ważnych zadań publicznych).
Bianka Mikołajewska, dziennikarka Wirtualnej Polski