Kreml się rozkręca. AI - nowa zabawka rosyjskiej propagandy
Siać zamęt, dezinformować i straszyć - ten cel rosyjska propaganda ma od początku wojny w Ukrainie. Coraz częściej do tworzenia tych materiałów wykorzystywana jest sztuczna inteligencja.
Propaganda Kremla od lat pierze rosyjskie mózgi, tworząc świat całkowicie zgodny z wizją Jednej Rosji. Putinowskie media stworzyły obraz potężnego mocarstwa, które samotnie przeciwstawia się zgniłemu, skorumpowanemu Zachodowi. Przypomina to czasy Związku Radzieckiego, kiedy kraj pokazywany był jako ostoja "normalności" i kraina szczęśliwości.
Dziś pod względem charakteru przekaz wewnętrzny niewiele się zmienił. Nowym elementem jest to, że podobną wojnę informacyjną Rosjanie starają się prowadzić w krajach Zachodu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W mediach społecznościowych co chwilę pojawiają się nowe profile i przejmowane są grupy, które nagle zamiast być forum do rozmów o kosmetyce estetycznej, zaczynają wrzucać np. posty o Ukraińcach zabierających pracę Polakom. Z innych można się dowiedzieć, że Ukraińcy na lewo sprzedają broń otrzymaną od sojuszników, a Rosjanie są o krok od zdobycia Krzywego Rogu, choć od listopada 2022 roku na prawym brzegu Dniepru nie ma żadnego rosyjskiego żołnierza.
Grają na podziały
Rosjanie, rozsiewając tego typu informacje, mają nadzieję na podziały w społeczeństwach i wzrost znaczenia ruchów antywojennych, które powstrzymałyby Zachód przed dostarczaniem Ukrainie pomocy materialnej i militarnej.
- Kreml nieustannie usiłuje wzbudzić strach w społeczeństwach zachodnich widmem wojny i ogromnych strat. W obecnej sytuacji rosyjską propagandę należy postrzegać przede wszystkim jako sianie strachu i lęku niż substytutu realnych możliwości - mówi dr Michał Piekarski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Rosyjska taktyka zastraszania okazała się dość skuteczna jedynie na początku wojny. Grożąc eskalacją wojny, Kreml był w stanie spowolnić dostawy niektórych kategorii uzbrojenia. Na początku przecież wysyłano jedynie broń defensywną, ograniczając zdolność Kijowa do kontrataku. Dopiero z biegiem czasu Zachód zaczął dostarczać czołgi, systemy artyleryjskie dalekiego zasięgu i w końcu samoloty.
Również zachodnie społeczeństwa uodporniły się na prostacką propagandę. Kreml zaczął więc stosować bardziej wyrafinowane metody.
Włamania i fejki
Ostatniego dnia maja w serwisie Polskiej Agencji Prasowej pojawiła się depesza mówiąca o częściowej mobilizacji ogłoszonej w Polsce przez premiera Donalda Tuska. Okazało się, że za fałszywą depeszą najprawdopodobniej stoją rosyjskie służby.
Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra koordynatora ds. służb specjalnych poinformował: "W związku z prawdopodobnie rosyjskim cyberatakiem na Polską Agencję Prasową i podaniem dezinformujących wiadomości o rzekomej mobilizacji w Polsce, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego we współpracy z Ministerstwem Cyfryzacji podjęła natychmiastowe działania".
W tygodniach poprzedzających wybory do Parlamentu Europejskiego podobnych fałszywych informacji pojawiło się kilka. Choćby w Słowacji informowano np. o ukraińskich pretensjach terytorialnych na granicy Rusi Karpackiej. Twórcy dezinformacji zaczęli przy tym stosować technikę deepfake, która dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji umożliwia np. zamianę twarzy osób występujących na nagraniach.
Taką metodę wykorzystano przy tworzeniu materiału, w którym CIA ostrzega Amerykanów przed zamachami podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, a także w filmie "Olympics Has Fallen", wykorzystujący wygenerowany przez AI wizerunek i głos aktora Toma Cruise’a.
W sumie rosyjskie kanały wyprodukowały kilkanaście podobnych materiałów. Kiedy materiały zaczęły się rozchodzić w mediach społecznościowych, CIA poinformowała, że jest to fałszerstwo, a szukając pierwotnego źródła, które udostępniło materiały, okazało się, że jako pierwsze udostępniły je rosyjskie konta Storm-1679 oraz Storm-1099.
Fundacja propagandowa
Duńska telewizja DR poinformowała, że za mediami szerzącymi rosyjską propagandę stoi fundacja Pravfond, na którą składają się rosyjskie spółki państwowe. Fundusz założyło Ministerstwo Spraw Zagranicznych, aby wspierać Rosjan mieszkających za granicą.
Fundacja kieruje m.in. portalem EuroMore, który posiada już kilka modulacji językowych. Można się z niego dowiedzieć, że Amerykanie chcą wysłać swoich żołnierzy, aby walczyli na Ukrainie, Rosja chce pokoju, a Zachód jesienią może mieć problemy z wysokimi cenami paliw, przez sankcje, które nałożył na Rosję. Do tego dorzucane są tradycyjne wątki, które w rosyjskiej propagandzie pojawiają się od dawna – maszty 5G powodują szereg chorób, a koronawirus to dzieło wielkich korporacji.
Tymczasem Margarita Waldman, redaktor naczelna serwisu twierdzi, że "nie współpracujemy z żadnymi rosyjskimi organizacjami, fundacjami ani władzami. Publikujemy wyłącznie rzetelne informacje i nie wspieramy żadnej siły politycznej! Nasze treści pozwalają nam zarabiać na reklamach".
Tego typu mediów, które tworzą alternatywną rzeczywistość, jest sporo. W Polsce rosyjską propagandę udostępnia choćby Niezależny Dziennik Polityczny, Strajk.eu, który bardzo chętnie i szeroko pisał o proteście rolników, czy Planeta.pl, który swego czasu "informował", że "państwo zabiera ludziom pojazdy na czas pandemii". Wszystkie te serwisy znalazły się na liście polskich służb specjalnych.
Polskie władze od lat ostrzegają, że celem rosyjskiej operacji dezinformacyjnej jest "sianie paniki i tworzenie chaosu informacyjnego, budowanie negatywnych emocji wokół energetyki atomowej, budowanie podłoża do dalszych manipulacji Polakami, podważanie zaufania do instytucji państwowych, osłabianie wiarygodności informacji i pozycji Polski na arenie międzynarodowej".
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski