ŚDM 2016 w Krakowie. Jan Rokita o przemówieniu papieża: to nie było ważne przemówienie, same ogólniki, nic szczególnego
- Przemówienie wawelskie Franciszka (...) to nie było ważne przemówienie, padały ogólniki, ale nic, co by szczególnie przemówiło do serca człowieka - mówił WP Jan Rokita. - To nie jest papież asceta. Sama jego postura, brzuszek i makarony, którymi się obżera, nie wskazują na ascetyczny styl życia - to człowiek żywiołowy - ocenia Rokita. Zaznaczył także, że on na miejscu Franciszka zamiast okazywać czułość żebrakom, prostytutkom i więźniom, okazałby ją kapłanom, którzy pełnią trudną służbę we współczesnej Europie. Zdjęcia dzięki uprzejmości TVP.
- To przemówienie wawelskie Franciszka, ładnie skonstruowane, sympatyczne, komplementujące Polaków. Z natury rzeczy, komplementuje się kraj, do którego się przyjechało, ale dla mnie miało ono nazbyt dyplomatyczny charakter - powiedział WP Jan Rokita, publicysta. - Uczciwie mówiąc, z perspektywy zwykłego człowieka, zwykłego obywatela, to nie było ważne przemówienie, to było przemówienie na otwarcie - takie dyplomatyczne, okrągłe, w którym padały ogólniki, ale nic takiego co by szczególnie przemawiało do serca pojedynczego człowieka - dodał Rokita.
- Oczywiście wszyscy próbowali sobie wyinterpretowywać to, co poszczególne zdania mogły znaczyć - taki jest los wystąpień papieskich. W wystąpieniach papieskich każdy próbuje znaleźć swoją myśl, nawet jeśli jej tam nie ma. To jest głowa Kościoła Katolickiego, jest autorytetem i każdy chciałby odnaleźć swoje poglądy w tym, co on mówi - tłumaczył komentator.
- Czy to jest papież ascetyczny, to miałbym wątpliwości. Sama jego postura, brzuszek i makarony, którymi się obżera, nie wskazują jednak na ascetyczny styl życia. To nie ma nic wspólnego z ascetyzmem. To nie jest papież asceta zupełnie. Benedykt XVI był ascetą - jest zresztą do dzisiaj - to był typ pustelnika, z olbrzymią samodyscypliną. Franciszek to jest człowiek żywiołowy, bujny, kochający życie, więc zupełnie nie mam wrażenia, że to jest typ ascetyczny - powiedział Rokita.
- Rola księdza katolickiego we współczesnej Europie staje się coraz trudniejsza, świat jest bardzo zlaicyzowany, chrześcijaństwo jest w odwrocie, instytucje europejskie zachowują się w sposób antyreligijny. To nie jest dobry czas dla chrześcijaństwa europejskiego, i tymczasem przychodzi głowa Kościoła, która zamiast ostro krytykować ten świat to jeszcze krytykuje nas. To budzi pewnego rodzaju konfuzję - tłumaczył publicysta.
- Kiedyś bycie księdzem oznaczało bycie brzuchatym, zadowolonym z siebie, bogatym i wielbionym przez ludzi proboszczem. Te czasy całkowicie minęły. Mi się wydaje, że tym ludziom, którzy wykonują tą tak trudną, ale i tak ważną służbę, ja bym na miejscu Franciszka okazywał więcej czułości, ponieważ oni od niego tego bardzo oczekują. On okazuje czułość, żebrakom, prostytutkom, więźniom. Chciałbym, żeby tą czułość okazał także kapłanom - podkreślił Rokita.