Koszmar dzieci z Chełma w Izraelu. "Panika, ludzie uciekali do schronu"
Wśród Polaków, którzy utknęli na lotnisku w Tel Awiwie, była grupa uczniów szkoły muzycznej z Chełma. - Słyszeliśmy wybuch. Była panika, dzieci się bały. Ludzie w popłochu uciekali do schronu - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską dyrektor placówki.
Wśród ewakuowanych w pierwszej kolejności z Izraela znalazła się 10-osobowa grupa ze szkoły muzycznej w Chełmie: ośmioro licealistów i dwóch opiekunów, w tym dyrektor placówki Andrzej Wojtaszek. W poniedziałek około godziny 7 wylądowali oni w Polsce.
- Dzieciaki są całe i zdrowe - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dyrektor Wojtaszek. Jak dodaje, młodzież otrzymała propozycję spotkania z psychologiem. Jednak zdaniem dyrektora, uczniowie najbardziej potrzebują teraz powrotu do normalności.
Panika, płacz i ucieczka do schronu
Wycieczkę do Palestyny na zaproszenie partnerskiej placówki grupa młodych muzyków z Chełma planowała od dawna. W dniu wyjazdu nikt nawet nie przypuszczał, że wielka przygoda, połączona z koncertami i warsztatami za granicą, zmieni się w wojenny koszmar z atakami rakietowymi.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nocny odwet Izraela. Siedziby Hamasu i Hezbollahu w ogniu
- Wracaliśmy przez Izrael. Byliśmy już po odprawie na lotnisku Ben Guriona, gdy premier ogłosił stan wyjątkowy. Lotnisko zostało sparaliżowane - wszystkie loty, w tym nasz Wizz Airem, zostały odwołane. Do Europy można było jedynie lecieć przez Dubaj za ogromne pieniądze. Początkowo każdy był zdenerwowany. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Sądziliśmy, że za jakieś 5-10 godzin połączenia zostaną przywrócone - relacjonuje dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Chełmie.
Jak opowiada Wojtaszek, gdy usłyszeli pierwszy wybuch, na lotnisku zapanowała panika. - Dzieci były przestraszone, mocno to przeżyły - mówi. - Gdy po raz pierwszy zawyły syreny i trzeba było szybko zejść do schronu, ludzie zaczęli w popłochu uciekać. Biegli z płaczem i nie reagowali, gdy służby krzyczały, żeby zostawili walizki.
Ambasada nawaliła?
W schronie grupa z Chełma spędziła około 15 minut. Godzinę później alarm znowu zawył i ponownie musieli się schować. Na lotnisku w Tel Awiwie chełmianie spędzili w sumie kilkadziesiąt godzin, nim zainteresowała się nimi polska ambasada.
- Zadziałali ze znacznym opóźnieniem po tym, jak wielokrotnie wszyscy wydzwanialiśmy do nich po pomoc. Dopiero po jakichś 30 godzinach przywieziono nam kanapki i wodę. Zaoferowali też lot komercyjny za 340 dolarów od osoby - mówi zniesmaczony dyrektor. Jednocześnie zachwala polskie MSZ za wysłanie samolotów i władze Chełma, które cały czas były z nimi w kontakcie i wysłały do Warszawy autobus po uczniów szkoły muzycznej.
W tej sprawie zwróciliśmy się do polskiej ambasady w Izraelu. Odpowiedź jeszcze nie nadeszła.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski