Kolejna wymiana ciosów z Rosją. Tokio zamierza walczyć o ważne terytorium
Wojna w Ukrainie znacząco pogorszyła i tak skomplikowane stosunki japońsko-rosyjskie. Ponownie odżyła kwestia spornego terytorium Wysp Kurylskich, a Japonia zdecydowała się na krok bez precedensu, popierając i nakładając na Rosję sankcje oraz wydalając rosyjskich dyplomatów. W najbliższym czasie należy spodziewać się wzrostu napięcia.
Ani pokój, ani wojna. Kuryle i Ukraina to dziś główne kości niezgody w relacjach japońsko-rosyjskich.
Sporne Kuryle
Archipelag Wysp Kurylskich leżący we Wschodniej Azji na Morzu Ochockim od wielu lat nie pozwala Japonii i Rosji zawrzeć traktatu pokojowego, chociaż wojna między obydwoma krajami zakończyła się w 1956 roku. Sporne terytorium było oficjalnie pod kontrolą Tokio od 1855 roku, a pod koniec II Wojny Światowej zostało przejęte przez wojska sowieckie, pozostając pod kontrolą Rosji aż do dziś. W 1956 roku ZSRR i Japonia zawarły tzw. Deklaracje Moskiewskie, na mocy, których dwie wyspy archipelagu miały zostać oddane Japonii, po zawarciu traktatu pokojowego, ale w 1960 roku tę ofertę anulowano ze względu na zbliżenie Japonii z USA.
Jeśli chodzi o obszar to największy obecnie konflikt terytorialny w Azji Wschodniej, bo obejmuje dość spore wyspy, na których przed zajęciem ich przez Sowietów mieszkało nawet ponad 17 tys. Japończyków i część z nich mieszka tam nadal.
- Kwestia Wysp Kurylskich to główny problem w relacjach dwustronnych między obydwoma krajami i o ile dla Japonii mają one głównie wymiar symboliczny, związany z dumą narodową, o tyle dla Rosji głównie wymiar strategiczny - mówi Wirtualnej Polsce profesor James D.J. Brown z Uniwersytetu Temple w Japonii.
Morze Ochockie, gdzie leżą sporne wyspy jest ważne dla Rosji, jako że operują tam rosyjskie atomowe okręty podwodne, które są elementem nuklearnego odstraszania Kremla wobec Zachodu. - Przekazanie Japonii, będącej amerykańskim sojusznikiem jakiejkolwiek z wysp, zwiększyłoby obawy Moskwy o utratę kontroli nad obszarem Morza Ochockiego - dodaje James D.J. Brown.
Stalin wywiózł cały naród na Syberię. Mało znana historia z czasu II wojny światowej
Jak z kolei mówi Wirtualnej Polsce dr Michał Patryk Sadłowski, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego, podejście Kremla do Kuryli nakreślił ostatnio były prezydent Dmitrji Miedwiediew: - Uznał on, że temat Wysp Kurylskich jest zamknięty, co wynika z nowelizacji konstytucji Federacji Rosyjskiej, gdzie jest mowa o tym, że nie można odłączyć od państwa rosyjskiego żadnej części terytorium. Chodziło tu głównie o Krym, ale dotyczy to również i Kuryli.
W 1956 Rosja złożyła ofertę Japonii przekazania dwóch wysp, aby podpisać traktat pokojowy, ale były to bardzo małe wyspy i stanowiły zaledwie 7 proc. spornego terytorium, Tokio więc tę ofertę odrzuciło. Na razie nie ma też nadziei na rozwiązanie problemu, zwłaszcza, że po rosyjskim ataku Tokio otwarcie opowiedziało się po stronie Ukrainy. - Myślę, że na tym etapie nie oddadzą spornego terytorium ponadto rosyjscy politycy zdają sobie sprawę, że Japonia nie zdecyduje się na użycie siły, aby odzyskać Kuryle ze względu na różnice potencjałów militarnych - podkreśla Sadłowski.
Podobnego zdania jest profesor James D.J. Brown: - Nie należy się spodziewać postępu w negocjacjach w kwestii spornego terytorium.
Dwie różne cywilizacje
Jednak Japonię i Rosję dzieli znacznie więcej niż roszczenia obydwu stron wobec Kuryli. Japonia jest przede wszystkim częścią obozu zachodniego i sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, które Moskwa postrzega jako swojego zaciekłego wroga. Dla Rosji Japonia stanowi przeciwwagę w regionie Azji Wschodniej, nie pozwalając jej w pełni realizować swojej imperialnej polityki w regionie.
- Rosjanie uważają Japonię za kraj, który przynależy cywilizacyjnie i kulturowo do szeroko rozumianego Zachodu i jego sojusznika w kwestiach obronnych - podkreśla Sadłowski. Pogorszenie relacji na linii Tokio-Moskwa to także wynik zmiany na stanowisku premiera Japonii. Podczas gdy były szef rządu Shinzo Abe spotykał się z Putinem aż 27 razy i miał do niego raczej pozytywne nastawienie, jego następca Fumio Kishida nie jest tak otwarty wobec rosyjskiego przywódcy. - Abe nie potępił aneksji Krymu, a Kishida nieustannie podkreśla wagę kwestii związanych z prawami człowieka i wartość demokracji, stąd jego ostrzejsza polityka wobec Kremla - mówi James D.J. Brown.
Wojna w Ukrainie bezprecedensowo zaostrzyła kurs Tokio wobec Moskwy
W reakcji na atak Rosji na Ukrainę, japońska dyplomacja oświadczyła w wydanej właśnie Błękitnej Księdze, która definiuje kurs polityki zagranicznej Tokio, że "Rosja nielegalnie zajmują Kuryle." Japończycy nie używali takiego sformułowania od 20 lat. - Nie stanowi to zmiany w polityce, ale zmianę w komunikacji - ocenia James D.J.Brown.
Na retoryce się jednak nie skończyło. Japonia po raz pierwszy zdecydowała się na poparcie i nałożenie sankcji wobec Rosji oraz wydalenie ośmiu rosyjskich dyplomatów, czego nigdy nie robiła wobec żadnego kraju. - To sytuacja całkowicie bez precedensu - mówi Brown. Rząd w Tokio nie wyklucza również dalszych retorsji wobec Moskwy, które będą spójne z zaostrzaniem kursu wobec Kremla ze strony Zachodu. Japoński rząd zapowiedział, że zamierza wycofać się z importu rosyjskiego węgla, co jak na nieustannie drżącą o swoje bezpieczeństwo energetyczne Japonię, jest całkowicie wyjątkowe. Jednak japońskie ministerstwo energetyki zapowiedziało, że nie zdecyduje się na objęcie sankcjami rosyjskiego gazu i ropy.
Rząd Japonii co prawda nie dostarczył Ukrainie śmiercionośnej broni, bo jest to niezgodne z jej konstytucją i sposobem postępowania na arenie międzynarodowej, ale wysłał inny sprzęt wojskowy i sporo pieniędzy; 300 milionów dolarów pomocy rozwojowej i 300 milionów dolarów kredytów dla ukraińskiego rządu.
Działanie Japonii nie mogło pozostać bez odpowiedzi Kremla. - Poparcie Japonii dla sankcji wobec Rosji doprowadziło do tego, że rosyjski MSZ uznał, iż kwestia rozmów o traktacie pokojowym jest jak na razie zamrożona - mówi Sadłowski.
Ponadto Rosja ogłosiła zakaz wjazdu dla 63 Japończyków w tym polityków, dziennikarzy i naukowców i nałożyła sankcje na niektóre japońskie firmy i produkty.
Napięcie na linii Tokio-Moskwa będzie rosło
Ze względu na wojnę w Ukrainie należy spodziewać się dalszych napięć w stosunkach japońsko-rosyjskich, bo po ataku na Ukrainę, Rosjanie wzmogli swoją aktywność również w pobliżu terytorium Japonii. Rosja posiada infrastrukturę wojskową na zajętych przez siebie Wyspach Kurylskich. W zeszłym roku Moskwa zwiększyła swoją aktywność wojskową wokół spornego archipelagu, a jednostki chińskie i rosyjskie prowadziły tam wspólne działania. Jednak w ostatnich tygodniach nastąpiło prawdziwe apogeum, gdy dwa rosyjskie okręty podwodne przeprowadziły test rakietowy na Morzu Japońskim. - To była jawna prowokacja wobec Japonii, mająca na celu jej zniechęcenie do dalszego wsparcia Ukrainy i polityki sankcji wobec Rosji - ocenił Brown.
Dr Sadłowski spodziewa się, że rosyjska propaganda będzie coraz bardziej atakować rząd w Tokio, przedstawiając go jako amerykańską marionetkę: - Rosja widzi Japonię jako poważnego przeciwnika, ze względu na jej potencjał, szczególnie gospodarczy. Ponadto Japonia jest również ważnym graczem militarnym w rejonie Azji Wschodniej.
Atak Rosji na Ukrainę sprawił też, że Japonia zaczęła poważnie obawiać się o swoje własne bezpieczeństwo. - Według japońskiego rząd, jeśli Rosja może przeprowadzić atak na Ukrainę, Chiny mogą zrobić to samo wobec Tajwanu - mówi Brown. Z kolei atak na Tajwan, to już prosta droga do zaangażowania Japonii w otwarty konflikt zbrojny, bo z pewnością włączyłyby się w niego Stany Zjednoczone, a więc japoński sojusznik. Twarda polityka Tokio wobec Moskwy to próba wysłania sygnału politycznego do Pekinu, że potencjalna inwazja Tajwanu, będzie dla Chin bardzo droga i wyniszczająca.
Joanna Kędzierska dla Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski