Kolega ministra Wieczorka dostał zlecenie. Obsługuje podległą mu sieć badawczą

Centrum Łukasiewicz zatrudniło prawnika do prowadzenia części spraw sądowych. Wybór padł na adwokata Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego. Jest on członkiem lewicowego stowarzyszenia "Ordynacka", a szefem stowarzyszenia jest nadzorujący Centrum Łukasiewicz minister nauki Dariusz Wieczorek - wynika z informacji Wirtualnej Polski.

Minister nauki Dariusz Wieczorek
Minister nauki Dariusz Wieczorek
Źródło zdjęć: © East News | Dawid Wolski
Paweł FigurskiPatryk Słowik

11.11.2024 07:11

Tekst: Paweł Figurski, Patryk Słowik

Krzysztof Czeszejko-Sochacki to założyciel warszawskiej kancelarii adwokackiej. Od dawna związany jest z polską lewicą. W latach 2001-2004 był szefem Kancelarii Sejmu, wcześniej - w latach 1993-1997 - sędzią Trybunału Stanu. Obecnie - od czerwca 2024 r. - jest członkiem rady nadzorczej banku Pekao.

Dodatkowo mecenas działa w lewicowym stowarzyszeniu "Ordynacka", niegdyś bardzo wpływowym. W czerwcu 2023 r. Czeszejko-Sochackiego wybrano na wiceprzewodniczącego komitetu wykonawczego rady naczelnej stowarzyszenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przewodniczącym stowarzyszenia jest Dariusz Wieczorek, minister nauki w rządzie Donalda Tuska, polityk Nowej Lewicy. To jemu - jako ministrowi nauki - podlega nadzór nad Siecią Badawczą Łukasiewicz - czyli konglomeratem ponad 20 instytutów naukowych. Kluczowe w sieci jest Centrum Łukasiewicz - stanowiące najważniejszą jednostkę, spajającą rozsiane po całej Polsce instytuty.

Wieczorek na stanowisko prezesa centrum powołał 33-letniego Huberta Cichockiego, polityka Centrum dla Polski, partii blisko związanej z Polskim Stronnictwem Ludowym.

Minister, sieć i mecenas zgodnie milczą

Z informacji WP wynika, że jedną z pierwszych decyzji nowych władz centrum było wybranie kancelarii adwokackiej do obsługi części postępowań sądowych. Wybór padł na kancelarię adwokacką Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego.

Skorzystano z art. 11 ust. 1 pkt 2 lit. a) Prawa zamówień publicznych, który to przepis stanowi, że przepisów o zamówieniach publicznych nie stosuje się do zamówień, których przedmiotem są usługi prawne zastępstwa procesowego.

W skrócie: Centrum Łukasiewicz mogło wybrać, kogo chciało. Spośród kilkudziesięciu tysięcy adwokatów i radców prawnych wybór padł akurat na bliskiego współpracownika nadzorującego Sieć Badawczą Łukasiewicz ministra nauki.

Jak do tego doszło, kto faktycznie dokonał wyboru i na jaką kwotę opiewa zamówiona usługa?

Tego nie wiadomo - zwróciliśmy się o szereg informacji do ministra nauki Dariusza Wieczorka, do Centrum Łukasiewicz oraz do kancelarii adwokackiej Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego. Nikt nam nie odpowiedział, w tym Centrum Łukasiewicz zbyło milczeniem pytania o to, kiedy zawarto umowę, jaki dokładnie jest jej zakres, na jaką kwotę się umówiono oraz dlaczego wybrano akurat kancelarię Czeszejko-Sochackiego. Wieczorek zaś nie chciał wskazać, czy jego zdaniem w porządku jest to, że podległą mu sieć badawczą obsługuje jego kolega ze stowarzyszenia.

- Nie ma nic złego w zachowaniu prawnika - jego zadaniem jest zdobywać klientów, także wśród znajomych oraz znajomych znajomych. Oczywiście można się zastanawiać nad tym, jakie kryterium było kluczowe w tym konkretnym wypadku i czy kryterium tym była fachowość pana mecenasa, czy przynależność do pewnego kręgu towarzyskiego - mówi WP adwokat związany ze stołeczną palestrą.

Zaznacza, że nie może wypowiadać się pod nazwiskiem ze względu na zasady etyki zawodowej - komentarz mógłby zostać odebrany jako krytyka kolegi po fachu, mimo że - co zaznacza nasz rozmówca - akurat mecenasowi Czeszejko-Sochackiemu nie ma nic do zarzucenia.

Seria powołań

Wirtualna Polska od kilku miesięcy informuje o dyskusyjnych wyborach personalnych w Sieci Badawczej Łukasiewicz.

W maju 2024 r. we wrocławskim Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii (należy do sieci) na stanowisku wicedyrektora ds. komercjalizacji, z pensją ponad 30 tys. zł miesięcznie, zatrudniono Bartłomieja Ciążyńskiego, polityka Lewicy. Stanowisko w ośrodku straciła za to prof. Alicja Bachmatiuk, wybitna polska chemiczka, pracująca m.in. jako profesor wizytująca w Chinach, laureatka stypendium dla wybitnych młodych naukowców.

Sam Ciążyński w lipcu został wiceministrem sprawiedliwości. Był nim zaledwie kilka tygodni. Stracił pracę i w rządzie, i w ośrodku badawczym po tym, gdy ujawniliśmy w WP, że wykorzystał służbowy samochód z Łukasiewicza oraz paliwo na prywatny urlop. Najpierw kłamał, że taka sytuacja nie miała miejsca, a po ujawnieniu faktów - przyznał się.

Szefem radomskiego Instytutu Technologii Eksploatacji został Adam Duszyk, radomski polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego, radny radomskiej rady miejskiej, znawca historii Radomia.

Szybko pracę w instytucie jako dyrektor departamentu komercjalizacji i sprzedaży dostał Mateusz Tyczyński, polityk Koalicji Obywatelskiej, były wiceprezydent Radomia, obecnie przewodniczący rady miejskiej.

Tyczyński wygrał konkurs. W instytucie uznano, że "w największym stopniu spełnił oczekiwania zawarte w ogłoszeniu na wolne stanowisko pracy".

Ogłoszenie sprawiało wrażenie wręcz skrojonego pod Tyczyńskiego - nie wymagano bowiem w ogóle doświadczenia w komercjalizacji badań naukowych, którego Tyczyński nie ma, za to wymogiem formalnym było ukończenie studiów MBA, które polityk akurat ukończył.

Stał się znany nie ze względu na swoje dokonania w instytucie, lecz z tego względu, że został wyprowadzony przez ochronę podczas meczu o piłkarski Superpuchar Europy. Kibice oklaskiwali ochronę, uznając, że Tyczyński wraz z grupą znajomych przeszkadzali w oglądaniu spotkania.

Z kolei w Łódzkim Instytucie Technologicznym, pracę na stanowisku wicedyrektora ds. komercjalizacji otrzymał Jarosław Berger. To lokalny polityk Koalicji Obywatelskiej, były policjant. Przez niespełna trzy miesiące pracy zarobił 83,3 tys. zł (brutto).

"Tego oczekują od nas wyborcy"

Kilka dni temu WP opisała spotkanie Dariusza Wieczorka z byłym szefem Sieci Badawczej Łukasiewicz.

"Zniszczę pana wizerunek w mediach tak, że nigdzie pan już nie znajdzie pracy". Tymi słowami minister nauki Dariusz Wieczorek miał nakłaniać Andrzeja Dybczyńskiego, byłego prezesa, do zrzeczenia się odprawy. Dybczyński opowiedział o tym Wirtualnej Polsce, a wcześniej zeznał pod przysięgą w sądzie.

Andrzej Dybczyński był prezesem Sieci Badawczej Łukasiewicz do lutego 2024 r. Po przejęciu władzy przez "Koalicję 15 października" nowy minister nauki Dariusz Wieczorek, polityk Nowej Lewicy, postanowił wprowadzić zmiany w SB Łukasiewicz. 7 lutego doszło do spotkania ministra Wieczorka z prezesem Dybczyńskim, na którym szef resortu przekazał, że oczekuje dymisji Dybczyńskiego. Ten złożył rezygnację 9 lutego, a 14 lutego pojechał do ministerstwa po dokument odwołania.

- Gdy stawiłem się po odwołanie, minister chciał mnie nakłonić – choć to nie jest chyba najlepsze słowo – do podpisania dokumentu, w którym zrzekam się odprawy i dostaję miesięczne wypowiedzenie. Po sześciu latach pracy w Łukasiewiczu - opowiedział dr Dybczyński. Tymczasem, po odwołaniu przysługiwała mu sześciomiesięczna odprawa. To właśnie wtedy – zdaniem Dybczyńskiego - Wieczorek skierował wobec niego przytoczone groźby.

Po publikacji naszego tekstu Dariusz Wieczorek odniósł się do niego - nie kwestionując jednak relacji Dybczyńskiego, a pisząc, że Dybczyński bardzo dużo zarabiał.

Wieczorek podkreślił, że "porządki trwają" i "tego oczekują od nas wyborcy".

Paweł Figurski, Patryk Słowik, dziennikarze Wirtualnej Polski

Napisz do autorów: Pawel.Figurski@grupawp.pl, Patryk.Slowik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (647)