"Najlepsza akcja Superpucharu Europy". Polityk Koalicji Obywatelskiej wyrzucony ze stadionu
Nowo powołany dyrektor w radomskim instytucie naukowym należącym do Sieci Badawczej Łukasiewicz, będący równocześnie przewodniczącym rady miejskiej w Radomiu, został wyprowadzony przez ochronę z meczu o Superpuchar Europy. Zdaniem innych kibiców awanturował się i wyzywał widzów. Sam dyrektor mówi, że jest niewinny.
26.08.2024 | aktual.: 26.08.2024 10:25
Autorzy: Paweł Figurski, Patryk Słowik
Mateusz Tyczyński to polityk Koalicji Obywatelskiej, były wiceprezydent Radomia, obecnie przewodniczący Rady Miejskiej w Radomiu.
Od kilku tygodni pracuje jako dyrektor ds. komercjalizacji w Instytucie Technologii Eksploatacji wchodzącym w skład ogólnopolskiej Sieci Badawczej Łukasiewicz. Jego szefem jest kolega z rady miejskiej, polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Tyczyński był ze znajomymi na meczu o Superpuchar Europy, który zorganizowano na Stadionie Narodowym. Pił alkohol, choć zapewnia, że mało. Został wyprowadzony przez grupę interwencyjną ochrony za robienie burd.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mateusz Tyczyński w rozmowie z WP podkreśla, że jest niewinny, a tak w ogóle do incydentu na trybunach doszło, gdy był w czasie prywatnym.
Idealnie dopasowany konkurs
14 sierpnia 2024 r., Warszawa, Stadion Narodowy. Tego dnia i w tym miejscu była przez chwilę stolicą europejskiej piłki nożnej. W spotkaniu o Superpuchar Europy zmierzyły się ze sobą Real Madryt i Atalanta Bergamo. Kibice ostrzyli sobie zęby na debiut w drużynie "Królewskich" Kyliana Mbappe, jednego z najlepszych piłkarzy świta.
Frekwencja dopisała. Na stadionie zjawiło się ok. 56 tys. kibiców. Wśród nich - Mateusz Tyczyński z Radomia.
Znany lokalnie polityk z Koalicji Obywatelskiej - były wiceprezydent miasta, a obecnie szef miejskiej rady - przyjechał do stolicy ze znajomymi.
Tyczyński od ostatniego tygodnia lipca, poza działalnością polityczną, pracuje w Instytucie Technologii Eksploatacji w Radomiu jako dyrektor departamentu komercjalizacji i sprzedaży. Instytut to jedna z kilkudziesięciu placówek naukowo-badawczych należących do państwowej Sieci Badawczej Łukasiewicz.
Tyczyński wygrał konkurs. W instytucie uznano, że "w największym stopniu spełnił oczekiwania zawarte w ogłoszeniu na wolne stanowisko pracy".
Ogłoszenie sprawiało wrażenie wręcz skrojonego pod Tyczyńskiego - nie wymagano bowiem w ogóle doświadczenia w komercjalizacji badań naukowych, którego Tyczyński nie ma, za to wymogiem formalnym było ukończenie studiów MBA, które polityk akurat ukończył.
Szefem Instytutu Technologii Eksploatacji jest Adam Duszyk, radomski polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego, kolega Mateusza Tyczyńskiego z rady miejskiej.
Gwiazda pierwszej połowy
Mateusz Tyczyński postanowił rozgrzać się przed meczem. Wypił, jak przyznaje w rozmowie z WP, "chyba jedno piwo", zaznaczając, że nie był pod wpływem alkoholu (w prawie rozróżnia się bycie "po spożyciu" oraz bycie nietrzeźwym – granicą jest pół promila alkoholu we krwi). Więcej, jak również przyznaje, nie zdążył.
Jeszcze w trakcie pierwszej połowy spotkania do Tyczyńskiego podeszło bowiem czterech umundurowanych, wyposażonych m.in. w hełmy, pracowników ochrony z tzw. grupy interwencyjnej. Zajmują się oni przypadkami krnąbrnych kibiców, którzy przeszkadzają innym w oglądaniu spotkań. Z reguły reagują dopiero wówczas, gdy upomnienia stewardów nie pomagają.
Rozmówcy WP, obecni na meczu w sąsiednich rzędach, mówią, że ekipa, w skład której wchodził Tyczyński, robiła awanturę, zaczepiała innych kibiców, wyzywała ich. Wyprowadzenie Tyczyńskiego i jego znajomych ze stadionu przez ochronę zostało udokumentowane na nagraniu, które zrobił jeden z kibiców. Film jest dostępny na TikToku i opisany jako najciekawsza akcja pierwszej połowy meczu Real-Atalanta.
Widać na nim, że gdy Tyczyński wstaje z miejsca i zmuszony przez ochronę opuszcza miejsce, kibice w sąsiednich rzędach zaczynają bić brawo ochroniarzom.
Odesłany do szatni
Mateusz Tyczyński, gdy do niego zadzwoniliśmy, potwierdził, że zdarzenie miało miejsce. Przyznał nawet, że kibice w sąsiednich rzędach faktycznie oklaskiwali wyprowadzających go ochroniarzy. Uważa jednak, że niesłusznie - był jedną z kilku osób spośród 56 tys. kibiców obecnych na meczu, które zostały uznane za wywołujących burdy. Jego zdaniem zastosowano wobec niego "rozszerzoną odpowiedzialność zbiorową".
- Stewardzi poprosili o opuszczenie miejsc dwóch siedzących obok mnie widzów, którzy wdali się - w być może zbyt dynamiczną - wymianę zdań z innymi widzami. Po kilku minutach pojawili się pracownicy ochrony, którzy poprosili o opuszczenie miejsc pozostałe osoby mające bilety zakupione przez jedno konto w systemie UEFA, w tym mnie - mówi polityk. Innymi słowy, tymi "zbyt dynamicznie" wymieniający się zdaniami widzami, byli znajomi Tyczyńskiego. On sam dodaje, że "najprawdopodobniej zadziałał dobrze znany na stadionach mechanizm odpowiedzialności zbiorowej".
- Uprzedzając, rodzące się zapewne pytania - nie doszło do naruszenia przeze mnie przepisów, interwencji policji czy choćby legitymowania. Nie znajdowałem się także pod wpływem alkoholu. Gdyby były takie podejrzenia, z pewnością zostałbym poddany badaniu alkomatem, a nie miało to miejsca. Sytuacja z mojego punktu widzenia niezrozumiała, nie mam sobie nic do zarzucenia - zaznacza Tyczyński.
Stwierdził, że nie chciało mu się już wracać na mecz ani wdawać w dyskusję z kierownikiem ochrony, zaakceptował to, że został wyproszony. Całą sytuację - niesłuszną jego zdaniem interwencję ochrony i nieuzasadnioną reakcję kibiców oklaskujących ochroniarzy - uważa za nieporozumienie. Co istotne - i co kilkukrotnie w rozmowie podkreślił polityk-dyrektor - incydent nie miał nic wspólnego z jego pracą, bo był ze znajomymi na meczu prywatnie.
Kierownictwo Centrum Sieci Badawczej Łukasiewicz nie chciało komentować sprawy. Real Madryt wygrał z Atalantą Bergamo 2-0. Drugą bramkę strzelił Kylian Mbappe.
Paweł Figurski i Patryk Słowik są dziennikarzami Wirtualnej Polski
Masz temat? Napisz do autorów: Pawel.Figurski@grupawp.pl, Patryk.Slowik@grupawp.pl