Kłótnia i wyzwiska po akcji w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Ratownicy zostali ukarani

Ratownicy jaskiniowi, którzy zgłosili chęć pomocy TOPR w akcji ratunkowej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej zostali surowo ukarani. Ich Grupa Ratownictwa Jaskiniowego będzie zlikwidowana. To kara za wtrącanie się do akcji toprowców i robienie "nieprzychylnego szumu" w mediach.

Kłótnia i wyzwiska po akcji w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Ratownicy zostali ukarani
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Grzegorz Momot
Tomasz Molga

06.12.2019 | aktual.: 06.12.2019 18:38

Kłótnią i wyzwiskami miała zakończyć się debata Polskiego Związku Alpinizmu i środowiska grotołazów, podsumowująca tragiczne wydarzenia w jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach. W efekcie kilka dni temu PZA zdecydował o bezterminowym zawieszeniu działalności Grupy Ratownictwa Jaskiniowego (organizacja ta podlega związkowi). Jej członkowie jako wyszkoleni do akcji ratunkowych grotołazi, chcieli rzucić się na pomoc uwięzionym pod ziemią kolegom. Nie zostali dopuszczeni do działań przez TOPR.

Powodem decyzji PZA jest wywołany przez grotołazów "szum medialny w trakcie oraz po zakończeniu akcji ratowniczej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej, połączony z dużą i nieprzychylną dla TOPR krytyką". W opinii związku komentarze grotołazów spowodowały niepotrzebne napięcia i wpłynęły negatywnie na stosunki z TOPR. Informację potwierdził Marek Wierzbowski z Polskiego Związku Alpinizmu.

- Jest nam przykro, że zamiast mądrych wniosków na przyszłość dyskusja wokół wypadku kończy się w ten sposób. My chcieliśmy tylko pomóc - mówi z żalem jeden z ratowników jaskiniowych.

Tatry. Kłótnia po akcji ratunkowej w jaskini

Kilka tygodni temu w środowisku taterników i grotołazów odbyła się debata podsumowująca tragiczne wydarzenia w jaskini Wielkiej Śnieżnej. Spotkanie zakończyło się karczemną awanturą. Autor doniesienia do prokuratury, który krytykował TOPR miał zostać nazwany "kut...em". Ciężkie słowa padły ze strony przedstawicieli PZA.

Przypomnijmy, że gdy TOPR rozpoczął akcję ratunkową w jaskini, chcieli się do niej włączyć inni ratownicy. Oprócz polskiej GRJ także specjaliści z Chorwacji oraz Francji. Naczelnik TOPR uznał, że dodatkowi ratownicy będą sobie przeszkadzać. Decyzję tłumaczył również względami bezpieczeństwa i przepisami prawa.

Wtedy zagrały ambicje, gdyż grotołazi twierdzili, że nie ustępują kwalifikacjami TOPR-owi, a w akcjach pod ziemią mają nawet więcej doświadczenia. - Ta sprawa musi być wstrząsem dla służb ratunkowych. Ambicje naczelnika TOPR, który chciał działać sam, nie mogą przesądzać o losie poszkodowanych - komentowali wówczas ostro grotołazi. - Najlepsi taternicy jaskiniowi w tym kraju byli gotowi dotrzeć do uwięzionych - mówili.

Po odnalezieniu w jaskini ciała pierwszego grotołaza, TOPR uznał akcję za beznadziejną i chciał zwolnić tempo. Wówczas grotołazi ponownie krytykowali tatrzańskich ratowników, wywołując presję na kontynuowanie akcji ratunkowej.

Tragedia w jaskini Wielkiej Śnieżnej. Nadal trwa śledztwo

Dramat i emocje udzieliły się również jednemu ze strażaków, który wspólnie z grotołazem podjął desperacką próbę dotarcia do uwięzionych.

Mimo wielkich nadziei i zwrotów akcji 5 września TOPR wydobył ciała dwójki grotołazów. To nie koniec sprawy. Kulisy akcji ratunkowej wciąż bada prokuratura w Nowym Targu, prowadząc dwa śledztwa. Jedno dotyczy przyczyn wypadku, a drugie ma ocenić profesjonalizm TOPR-owców, czy wykorzystali wszystkie szanse do uratowania ofiar wypadku.

Speleolodzy zostali odcięci w korytarzu jaskini przez spływającą wodę. Nie wiadomo, jak długo była szansa na ich uratowanie. Poziom wody mógł gwałtownie się podnieść i wówczas śmierć grotołazów mogła być nagła. Gdyby okazało się, że zginęli w wyniku wychłodzenia, oznaczałoby to, że przez pewien czas, nawet kilka dni, oczekiwali na pomoc.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (116)