KGB "ratuje" Łukaszenkę przed sankcjami
Proszę, nie jedź na konferencję do Warszawy! - namawiał przez telefon swoją żonę Milanę były kandydat na prezydenta Białorusi Aleś Michalewicz, dzwoniąc z więzienia KGB. Była to ich pierwsza rozmowa od aresztowania polityka w noc po wyborach 19 grudnia. - Jeżeli będziesz grzeczna i tam nie pojedziesz, to za tydzień znów pozwolą mi do ciebie zadzwonić - mówił do słuchawki.
14.01.2011 | aktual.: 14.01.2011 16:38
Czytaj także wcześniejsze relacje korespondenta WP:
Trzymają więźniów bez jedzenia i picia
Wszyscy kandydaci opozycji na prezydenta w aresztach?
Zobacz również: Zdjęcia ze starć z milicją w Mińsku
- Ledwo go poznałam. To był głos mojego męża, ale nie jego słowa - mówi dusząc łzy Milana Michalewicz. - Wyraźnie słyszałam drugiego człowieka, który podpowiadał Alesiowi: „Lepiej, żeby milczała” - wspomina dziwną rozmowę kobieta. Po nieprzespanej nocy i długich wahaniach żona uwięzionego polityka zdecydowała jednak, że milczeć nie będzie.
Następnego dnia, zaproszona przez polskie MSZ, wybierała się do Warszawy, aby wziąć udział w debacie w sejmie, poświęconej obecnej sytuacji na Białorusi. Dwie godziny przed wyruszeniem pociągu w mieszkaniu rodziny Michalewiczów zjawiło się KGB, żeby po raz kolejny ją przeszukać. Na dworzec Milana już nie zdążyła, więc wraz ze swoją roczną córeczką wyruszyła w stronę polskiej granicy samochodem. Późną nocą, kilkaset kilometrów od Mińska, zatrzymało ją pięć samochodów z pracownikami służb, którzy powiadomili ją, że nie może ona wyjechać z kraju.
Na wspomnianą konferencję nie trafiła również matka innego więźnia politycznego, Pawła Siewiarynca. Po drodze na dworzec w Mińsku też przechwyciło ją KGB. Z przesłuchania Tacciana Siewiaryniec wyszła bez paszportu.
Histeria w obliczu sankcji
Tak histeryczne zachowanie białoruskich władz spowodowane jest perspektywą sankcji ze strony Unii Europejskiej. Autentyczne relacje członków rodzin uwięzionych opozycjonistów tylko utwierdzają europejskich polityków w przekonaniu, że z Łukaszenką nie da się rozmawiać inaczej. - To wy macie klucz do więzienia mojego ojca, wasze decyzje mogą go uwolnić - mówiła podczas debaty w Parlamencie Europejskim Ewa Niaklajewa, córka pobitego i aresztowanego kandydata na prezydenta Uładzimira Niaklajewa.
Kluczowe działania, które chce podjąć UE, to zamrożenie aktywów finansowych i czerwone światło dla urzędników białoruskich, uwikłanych w represje i fałszowanie wyborów. Władze w Mińsku mogą też zapomnieć o kredytach europejskich banków i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, z których dotychczas obficie korzystały. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Jerzy Buzek zaproponował nawet wykluczyć Białoruś z międzynarodowych imprez sportowych, takich jak igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata.
Mińsk jednoczy Europę
Odpowiedzią na zamiary Unii stała się pielgrzymka szefa białoruskiego MSZ Siarhieja Martynawa po stolicach europejskich, które były dotychczas lojalne wobec władz w Mińsku. Wszędzie jednak usłyszał to samo ultimatum: musicie wypuścić wszystkich więźniów politycznych. Do tych warunków oficjalnie dołączyły nawet Włochy - ostatni kraj, który sprzeciwiał się sankcjom wobec Białorusi.
Tak więc nieoczekiwanie kwestia Łukaszenki staję się czynnikiem, jednoczącym państwa Unii Europejskej - często przecież skłócone w obliczu wewnętrznych problemów. Ta jedność bazuje na wspólnych wartościach i interesach. Teraz chodzi o to, by kraj, leżący poniekąd w centrum Europy, stał się jej częścią również w sensie politycznym, a nie był wyrzutkiem czy brzydkim kaczątkiem - tak, jak to wygląda obecnie.
Znamiennym jest fakt, że w awangardzie ostrej polityki wobec białoruskiego reżimu znaleźli się prominentni politycy państw, które przed wyborami i dramatycznymi wydarzeniami w Mińsku 19 grudnia były zwolennikami „łagodnego” dialogu z Mińskiem. Chodzi tu przede wszystkim o Szwecję, Niemcy i Polskę. Pod głośnym artykułem w New York Times „Lukashenko the Loser” podpisali się szefowie resortów zagranicznych tych krajów Carl Bildt, Guido Westerwelle i Radosław Sikorski. Jak widać, właśnie ich publiczna zdrada Aleksandra Łukaszenki zabolała najbardziej.
Rosja popiera
Po długim milczeniu do grona państw potępiających działania władz w Mińsku dołączyła Moskwa. Ustami rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa poparła ostrą rezolucję Rady Europy. Dokument zawiera żądanie o zaprzestaniu łamania praw człowieka na Białorusi i uwolnienia uwięzionych. - Ta rezolucja odzwierciedla również opinię Rosji - oświadczył dziennikarzom Ławrow.
Czyżby zaczęło się oblężenie Łukaszenki ze Wschodu? Od dwóch tygodni białoruskie rafinerie nie dostają ropy z Rosji. Powodem jest spór o koszta i brak kontraktu na 2011 rok. Sprawa jest na razie tuszowana, a białoruskie koncerny zapewniają, że zeszłorocznych zapasów starczy im do końca miesiąca. Jeżeli negocjacje potrwają dłużej, to właśnie brak ropy będzie dla Mińska najgorszą do pomyślenia „sankcją”.
Aleh Barcewicz dla Wirtualnej Polski