Kaliningrad. Na region spada nowa wojenna plaga. Wszystko przez "żebracze zarobki"
W Kaliningradzie wybuchła plaga kradzieży sklepowych - informują lokalne media, powołując się na dane sieci handlowych. Klienci nie chcą płacić wysokich cen za importowane słodycze, kawę, alkohole, kiełbasy i sery. Zrozpaczeni handlowcy planują zakończyć samoobsługę i wprowadzić sprzedaż z zamykanych lad.
Oleg Ponomarew, współwłaściciel sieci handlowych Rodzina i Spar w Kaliningradzie, poinformował, że w jego sklepach zostaną zatrudnieni dodatkowi ochroniarze oraz zainstalowane systemy monitoringu. Od marca kierowane przez niego sieci notują straty z powodu plagi kradzieży.
- Początkowo nie mogliśmy się zorientować, czy straty rosną z powodu personelu, czy z powodu klientów, ale z pewnością w miarę pogarszania się gospodarki stanie się to coraz większym problemem - powiedział przedsiębiorca, cytowany przez rosyjski serwis RBK. W tym samym materiale wypowiada się anonimowo zdenerwowany kierownik hipermarketu w Kaliningradzie. - Ludzie kradną wszystko i to coraz więcej - rzuca, zapowiadając, że najczęściej kradzione produkty będą wydawane z zamykanych lad.
Cukierki, kiełbasa i wódka zamknięte za szybą
W marcu i kwietniu liczba kradzieży żywności w kaliningradzkich sklepach wzrosła o 27 proc. w porównaniu do ubiegłego roku - podają lokalne media. Kradnie się słodycze (19 proc. wszystkich kradzieży), kiełbasę (16 proc.), alkohol (14 proc.), sery (13 proc.), kawę i kakao zagranicznych marek (7 proc.). Klienci powszechnie pomijają te produkty przy samoobsługowych kasach (wzrost kradzieży o 36 proc.).
"Rosnące ceny, wzrost bezrobocia i żebracze zarobki to najczęstsze powody, dla których ludzie sięgają po kradzież. W naszym regionie narasta poczucie beznadziejności i zaczęło się kombinowanie" - pisze na Telegramie autor popularnego bloga "Bursztynowy Kaliningrad".
- Słusznie komentuje się, że jest to związane z wojną i sankcjami. W marcu rubel stracił na wartości, a ceny sklepowe zaczęły rosnąć w zawrotnym tempie. Sam tego doświadczyłem. Chciałem wyremontować mieszkanie w Kaliningradzie, ale jak zobaczyłem ceny w markecie budowlanym, to wyszedłem z pustym koszykiem. Silikon łazienkowy i wiaderko gładzi szpachlowej kosztowały kilka razy więcej niż w Polsce - mówi Wirtualnej Polsce Jerzy, przedsiębiorca, który dotąd zajmował się handlem pomiędzy Polską a Obwodem Kaliningradzkim.
- Kradzieże z biedy? Tego nie było w Kaliningradzie od jakichś 20 lat. Sądzę, że część mieszkańców uznała, że skoro władza i polityka wpędziła ich w problemy, to można czasem nie zapłacić i będzie to usprawiedliwione - tłumaczy.
Kaliningrad cierpi od sankcji. Kartoflisko zamiast fabryki BMW
Jak już informowaliśmy, w Kaliningradzie odnotowano już wzrost bezrobocia. 18 dużych pracodawców regionu poinformowało o ryzyku zwolnień grupowych. Z powodu sankcji gospodarczych Holding Avtotor (montował auta BMW, Kia i Hyundai) wysłał kilka tysięcy pracowników na urlop. 300 hektarów ziemi, na której miały powstać nowe hale produkcyjne, zaorano. Pracownicy dostali tę ziemię pod uprawę własnych warzyw, które w sklepach są wyjątkowo drogie.
Na podobny krok zdecydowały się władze miasteczka Gusiew (Obwód Kaliningradzki). Część publicznych terenów przeznaczono na działki pod uprawę najpotrzebniejszych w domowej kuchni warzyw. Działki te urzędnicy przydzielają Rosjanom, którzy popadli w tarapaty finansowe.
54 proc. mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego martwi się rosnącymi cenami żywności - wynika z sondażu cytowanego niedawno przez dziennik "Rosijskaja Gazeta". To dla nich większy powód do zmartwień niż sama wojna.
Jak informowaliśmy, mieszkańcy domagali się od gubernatora otwarcia granic z Polską i Litwą. Dzięki umowie o małym ruchu granicznym do 2016 roku Rosjanie mogli jeździć na zakupy do sklepów w przygranicznych polskich miastach Braniewie, Bartoszycach lub Gołdapi. Od 2019 roku obowiązywały łatwo dostępne wizy elektroniczne.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski