Johnson: działania Rosjan w Buczy nie są dalekie od ludobójstwa

Rosyjscy żołnierze zmusili męża, by klęknął, a następnie zabili go strzałem w głowę – powiedziała stacji BBC kobieta z Buczy pod Kijowem, gdzie po wycofaniu się żołnierzy rosyjskich ujawniono dokonane przez nich mordy na ludności cywilnej. Brytyjski premier Boris Johnson potępił w środę działania rosyjskich sił w ukraińskiej Buczy, choć nie nazwał ich wprost ludobójstwem, lecz powiedział, że "nie są od niego dalekie".

Johnson: działania Rosjan w Buczy nie są dalekie od ludobójstwa
Johnson: działania Rosjan w Buczy nie są dalekie od ludobójstwa
PAP
Mateusz Czmiel

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson przy okazji wizyty w szpitalu w Welwyn Garden City pod Londynem skomentował tragiczne doniesienia, jakie docierają do nas z Buczy, gdzie rosyjskie wojska dokonały zbrodni na ludności cywilnej.

- Obawiam się, że gdy spojrzymy na to, co wydarzyło w Buczy, na doniesienia o tym, co Putin zrobił na Ukrainie, to nie wydaje mi się to dalekie od ludobójstwa. Nic dziwnego, że ludzie reagują w taki sposób, w jaki reagują. Nie mam wątpliwości, że społeczność międzynarodowa, z Wielką Brytanią na czele, znów będzie działać zgodnie, by nałożyć kolejne sankcje i kary na reżim Władimira Putina - stwierdził Johnson.

Według władz ukraińskich w podkijowskiej miejscowości Bucza, którą opuściły siły rosyjskie, zabitych zostało co najmniej 400 cywilów, przy czym nie jest to jeszcze ostateczny bilans, zaś ci, którzy przeżyli opowiadają o tym, jak cywile byli torturowani i zabijani przez rosyjskich żołnierzy, a niektórzy z zabitych mieli związane ręce i nogi.

Przerażające relacje świadków

Rosyjscy żołnierze wdarli się na teren domu rodziny 72-letniego Wołodymyra Ambramowa, zaczęli strzelać i wyciągnęli z budynku jego, jego córkę 48-letnią Irynę i jej 40-letniego męża Ołeha. Następnie zabrali Ołeha za bramę, a do domu wrzucili granat, którego wybuch wywołał pożar.

Wołodymyr chwycił gaśnicę i próbował ugasić ogień, wołając na pomoc zięcia. "Ołeh już ci nie pomoże" – miał mu odpowiedzieć jeden z Rosjan.

Według Iryny ciało Ołeha znaleziono na chodniku za bramą i było jasne, że zmusili go, by uklęknął, a następnie zabili strzałem w głowę. - Nie pytali o nic i nic nie powiedzieli, po prostu go zabili (…) Kazali mu tylko zdjąć koszulkę, uklęknąć, i go zastrzelili – powiedziała kobieta.

"Wszędzie martwe ciała, ulice pełne dymu"

To jeden z wielu, być może setek mordów dokonanych na ludności cywilnej przez rosyjskich najeźdźców, jakie ujawniono po ich wycofaniu się z okolic Kijowa. Według mera Buczy Anatolija Fedoruka zabitych zostało 320 mieszkańców, ale nie ma na razie oficjalnego bilansu – podkreśla BBC.

Iryna rozmawiała z BBC we wtorek w miejscu, w którym zamordowano jej męża, i gdzie na chodniku wciąż widoczna była ciemna plama po jego krwi. Gdy wybiegła na zewnątrz i znalazła ciało Ołeha, czterech rosyjskich żołnierzy, którzy go wyciągnęli, stało tam, zwyczajnie pijąc wodę. Krzyczała, żeby ją też zabili, a jeden z żołnierzy dwa razy podniósł broń, by znowu ją opuszczać, aż Wołodymyr zabrał córkę z powrotem na teren domu.

- Ci żołnierze dali nam trzy minuty na odejście (…) Bucza była jak apokalipsa, wszędzie martwe ciała, ulice pełne dymu – wspomina Wołodymyr.

Źródło artykułu:PAP
wojna w Ukrainiewojnabucza
Wybrane dla Ciebie