Jest nowe koło w Sejmie. Stanie się przybudówką PiS? Kaczyński potrzebuje takiej na wypadek buntu Gowina
Po kolejnym rozłamie w Kukiz '15 w Sejmie powstało nowe koło poselskie, które reprezentuje stowarzyszenie "Republikanie". Jego założycielki, podobnie jak inni uciekinierzy z ugrupowania muzyka, zapewniają, że będą popierać PiS, gdy rząd będzie realizował projekty zgodne z ich programem. Dzięki temu partia Kaczyńskiego będzie miała większy margines bezpieczeństwa, gdyby zbuntowali się ludzie Jarosława Gowina.
Klub Pawła Kukiza stracił już niemal jedną czwartą posłów. Z list Kukiz '15 mandaty uzyskało 42 posłów, dzisiaj w klubie zostało już tylko 33. Ostatni rozłam to odejście Anny Siarkowskiej i Magdaleny Błeńskiej, które razem z Małgorzatą Janowską założą nowe koło poselskie "Republikanie".
To już drugi twór, który wypączkował z klubu Kukiza. Latem 2016 roku trójka posłów, z Kornelem Morawieckim na czele, stworzyła koło "Wolni i Solidarni". Już w chwili powstania jego członkowie ogłosili, że będą wspierać politykę rządu. I pokazują to w głosowaniach - brali udział nawet w wątpliwych prawnie głosowaniach w Sali Kolumnowej 16 grudnia.
Ten dzień jako powód rozstania z Kukiz '15 podają także posłanki Siarkowska i Błeńska, choć zaznaczają, że decyzja "dojrzewała w nich od dłuższego czasu". - Pozostawanie w formacji, do której utraciło się zaufanie, byłoby jej uwiarygadnianiem w oczach wyborców - mówi Wirtualnej Polsce Anna Maria Siarkowska. Dodaje, że klub Kukiz '15 "nie stanął na wysokości zadania" dwukrotnie próbując zerwać kworum.
Kukiz '15 od początku istnienia jest patchworkiem, a poszczególne frakcje działają otwarcie i oficjalnie. Republikanie swoją odrębność zaznaczyli już w połowie 2016 roku, kiedy powołali Klub Republikański działający w ramach Kukiz '15. Poza Siarkowską i Błeńską tworzyli go jeszcze Rafał Wójcikowski, który w styczniu zginął w wypadku, a także posłowie Tomasz Jaskóła i Józef Brynks.
Jaskóła zapewnia, że zostaje w klubie Pawła Kukiza, bo porzucenie sztandaru byłoby zdradą wobec wyborców. - Mój mandat to praca wielu ludzi. Tak właśnie jest, póki nie będzie JOW. Dlatego warto być uczciwym wobec wyborców. Polityka może być etyczna - uzasadniał.
Choć posłanki przekonują, że utraciły zaufanie do Kukiza, zbieżność ich głosowań z linią klubu to 87 procent (dane MaszPrawoWiedzieć.pl). Jak na ugrupowanie muzyka, słynące z "rozstrzelonych" wyników, to całkiem nieźle.
W Prawie i Sprawiedliwości na pewno strzeliły korki, za to Jarosławowi Gowinowi i jego rodzinie musiały zrzednąć miny. Bo dzisiaj 9 posłów Polski Razem to języczek u wagi - to od nich zależy większość PiS. Dlatego Jarosław Gowin ma licencję na krytykowanie niektórych działań rządu, o czym pisaliśmy niedawno w Wirtualnej Polsce.
Teraz do szefa dołączyli inni posłowie, którym nie podoba się proponowana przez Konstantego Radziwiłła reforma systemu zdrowia. Były szef NFZ Andrzej Sośnierz mówił w RMF FM, że system finansowania sieci szpitali jest "destrukcyjny", a poseł Jacek Żalek w "Super Expressie" nazwał projekt "utrwalaniem patologii. Z kolei Gowin jako jedyny minister złożył zdanie odrębne do przyjętego przez rząd projektu.
Oczywiście politycy Polski Razem przekonują, że to nie oznacza, że będą głosować przeciw ustawie, bo można ją poprawić podczas prac w Sejmie. I rzeczywiście, może się skończyć jak zawsze - Gowin krytykuje, a później i tak głosuje "za".
Jednak krytyka z ich strony nigdy nie była tak ostra i tak wprost, jak ta dotycząca Radziwiłła. A to oznacza, że PiS może potrzebować dodatkowych szabel. I tutaj jest pole do negocjacji z Republikanami.
- Pozostajemy opozycją i będziemy patrzeć władzy na ręce - zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską Anna Maria Siarkowska. - Poprzemy ustawy, które będą zgodne z republikańskimi postulatami, które będą zmniejszały biurokrację, które nie będą zwiększały ingerencji państwa w życie obywateli. Jeśli chodzi o reformę szpitali, to przeanalizujemy projekt i podejmiemy decyzję - zapewnia.
Nie ma wątpliwości, że to nie koniec rozłamów w Kukiz '15, choć jeszcze kilka dni temu posłowie ugrupowania zapewniali, że kto miał odejść, już odszedł. Dla PiS-u taka spora grupa wolnych elektronów jest bardzo na rękę, bo choć wymaga sporo uwagi, łatwiej z nimi wynegocjować poparcie w czasie konkretnego głosowania.