Jędraszewski odszedł, ale zostaje. Watykan się nie spieszy [OPINIE]
Watykan nie spieszy się z mianowaniem nowych metropolitów na kluczowe stolice biskupie w Polsce. To niedobry sygnał dla Kościoła w Polsce, bo oznacza on, że wiele zmian zostaje zatrzymanych - pisze Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jeszcze pół roku temu krakowscy księża (i bardziej zaangażowani świeccy) z uwagę i tęsknotą śledzili zegar odmierzający czas do emerytury arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. To ona miała być momentem, w którym zaczną się zmiany. Termin ten jednak przeminął, a papież choć przyjął rezygnację metropolity krakowskiego, to poprosił go o to, by pełnił on swoją misję do czasu wyznaczenia jego następcy.
Plotki o nowym metropolicie krążą od dawna, zmiany brak
I od tego momentu wszystko trwa w zawieszeniu. Plotki na temat potencjalnego następcy arcybiskupa nie milknął. Choć ci, którzy cokolwiek wiedzą nie mogą nic powiedzieć, a ci, którzy wiedzą najmniej mówią najwięcej. Identycznie to samo można powiedzieć na temat przewidywanego czasu jego odejścia, który pozostaje w sferze domysłów, podejrzeń i obaw, niż twardych faktów. Wiele wskazuje jednak na to, że rację mogą mieć ci, którzy podejrzewają, że do zmiany w Krakowie (tak jak do zmiany w Warszawie i Poznaniu) może dojść raczej później niż wcześniej.
O tym, że tak jest księżą w Krakowie plotkują od dawna. Najpierw podejrzewano, że nowy metropolita pojawi się w październiku, najdalej w listopadzie, ale teraz coraz częściej przyznaje się, że może on zostać wyznaczony dopiero w roku przyszły, i to niekonieczne w pierwszej jego połowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polacy wypowiedzieli się o postawie Franciszka. Specjalistka wyjaśnia
I zostawiając na boku plotki można powiedzieć, że jest to podejrzenie przynajmniej prawdopodobne, z kilku zasadniczych powodów. Po pierwsze Stolica Apostolska rzeczywiście ma problem z szybkim mianowaniem nowych metropolitów i ordynariuszy i to nawet w przypadku stolic biskupich, które są puste (bo biskupi zostali usunięci). Zazwyczaj trwa to kilka długich miesięcy, a niekiedy nawet dłużej.
Dlaczego? Odpowiedź jest, jak się zdaje, dość oczywista. Otóż nie wydaje się, żeby w polskim Kościele było zbyt wielu kandydatów, którzy odpowiadają kryteriom wyznaczanym przez papieża Franciszka, a jednocześnie będący do zaakceptowania przez obecny układ w Konferencji Episkopatu Polski.
Nie, nie twierdzę, że takich duchownych w ogóle nie ma, a jedynie, że albo są oni za młodzi, by osadzić ich na metropoliach - albo są obecnie biskupami pomocniczymi, a w takiej sytuacji zazwyczaj najpierw "sprawdza się" kandydata mianując go ordynariuszem mniejszej diecezji, albo - co też nie bez znaczenia - wiadomo, że ich nominacja wywoła sprzeciw części innych biskupów.
Efekt? Stolica Apostolska najpierw długo zwleka, odsyła kolejne propozycje składane przez nuncjusza, a potem stawia na kogoś, kto reprezentuje obecne eklezjalne status quo. I niewiele się zmienia.
Drugim powodem, dla którego szybkiej nominacji raczej można się nie spodziewać, jest rozpoczynający się w grudniu Rok Jubileuszowy w Rzymie i trwający obecnie Synod o synodalności. Stolica Apostolska ma wystarczająco dużo problemów, debat i zajęć, by nie przejmować się stolicami biskupimi w odległej i mało istotnej - ze swojej perspektywy - Polsce. Ta perspektywy jest - to też trzeba powiedzieć - trzecim powodem, dla którego szybkie nominacje nie następują.
Kościół w Polsce znajduje się na marginesie
Kościół w Polsce znajduje się obecnie na marginesie, świadomie odmawia debaty na kluczowe tematy tego pontyfikatu, separuje się od procesu zmian, a z perspektywy Franciszka jest nie tylko mało istotny, ale do tego mocno i jednoznacznie (i w tej sprawie - moim zdaniem - słusznie) sprzeciwia się geopolitycznej linii Franciszka. Efekt? Jego problemami można więc zająć się na samym końcu.
To jednak, co zrozumiałe z perspektywy watykańskiej, jest niezwykle szkodliwe dla Kościoła w Polsce. I nie chodzi tylko o Kraków, który naprawdę z ogromną tęsknotą czeka na zmianę metropolitę, ale w ogóle o zatrzymanie procesu zmian w polskim katolicyzmie. Od tego, kto zostanie wyznaczony na metropolitę Krakowa, Warszawy i Poznania zależy układ sił w polskim katolicyzmie - to, czy górę weźmie stronnictwo nieco bardziej otwarte - świadome zmian zachodzących w społeczeństwie, czy to głęboko przekonane, że w istocie jedynym czego nam potrzeba to konserwatywna rewolucja i powrót do tego, co było.
Obecnie wyraźnie silniejsza (a przynajmniej bardziej skutecznym w zbieraniu sił) jest grupa hierarchów chcących powrotu do tego, co było skupionych na budowaniu relacji z prawicą i ostro atakująca obecną koalicję. Hierarchowie ostrożniejsi w politycznych deklaracjach, szukający rozwiązań problemów i nowych metod ewangelizacji, choć także stanowią liczącą się grupę, nie potrafią dotrzeć do biskupów - określmy ich - niezdecydowanych, rozerwanych albo skupionych głównie na przetrwaniu.
Zobacz także: Destrukcja francuskiego katolicyzmu [OPINIA]
Efekt? Wygrywa status quo, a wszystkie nominacja w Episkopacie, hierarchów bardziej otwartych są utrącane. Nowi przewodniczący i wiceprzewodniczący, a także sekretarz generalny KEP - są tego najlepszym przykładem. Od tego, kto zostanie mianowany na symbolicznie kluczowe metropolie zależy więc to, czy frakcja nieco bardziej otwarta (można ostrożnie nazwać ją franciszkową, a bardziej jeszcze dostrzegającą problemy, a nie tylko wrogów) zostanie wzmocniona albo wręcz przeciwnie. Te decyzje jest więc w pewnym sensie kluczowe dla przyszłości Kościoła w Polsce.
Ale od tego, kto zostanie wybrany na nowych metropolitów zależy także dalszy ciąg dialogu - trudnego z wielu powodów - na temat kształtu relacji państwo-Kościół. Politycy, z którymi rozmawiałem, otwarcie deklarują, że z decyzjami dotyczącymi poważnych rozmów z Kościołem czekają aż mianowani zostaną nowi metropolici. Ci, którzy wciąż jeszcze pełnią swoje funkcje też są ostrożni w deklaracjach, bo mają świadomość, że za chwilę odchodzą, i nie chcą zostawiać otwartych, kontrowersyjnych spraw swoim następcom.
Toczy się debata o zmianie modelu zarządzania Kościołem i roli kobiet
Interesy polskiego Kościoła, jego dobro, nie są jednak obecnie najważniejszą kwestią w Watykanie. Ten ostatni żyje debatą na temat zmiany modelu zarządzania, władzy biskupiej czy roli kobiet. Tym tematom poświęcony jest trwający obecnie synod o synodalności. Kościół w Polsce w tej sprawie albo milczy, albo udaje, że tematu nie ma, albo zdecydowanie wszystkie te zmiany odrzuca.
To zaś oznacza, że skazuje się na marginalizację. Jakby tego było mało z perspektywy Franciszka, co pokazują jego nominacje kardynalskie, kluczowe wydarzenia dla przyszłości Kościoła rozgrywają się w Azji (tam cały czas toczone są rozmowy z Chinami), Afryce (gdzie jeśli chodzi o liczbę katolików bije obecnie serce Kościoła) - czy Ameryce Południowej, z której pochodzi obecny papież.
Polska jest miejscem, gdzie z tej perspektywy nie dzieje się nic specjalnie ciekawego. I także dlatego przyjdzie nam całkiem długo czekać na nowych metropolitów.
Co z tego wynika dla zaangażowanych katolików (zarówno świeckich, jak i duchownych)? Odpowiedź jest niestety dość prosta. Czas przestać liczyć na to, że nasze sprawy załatwi za nas Stolica Apostolska. Trzeba zacząć jasno wyrażać swoje opinie, rozliczać biskupów (przynajmniej w sferze komunikacji), jasno prezentować swoje wizje i wreszcie robić swoje, coraz mniej oglądając się zarówno na deklaracje Konferencji Episkopatu Polski, jak i na obojętny wobec Polski Watykan. Innej drogi, jeśli chcemy zachować dynamizm Kościoła w naszym kraju, zwyczajnie nie ma.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".