Konstantynopol potępia "russkij mir". Kiedy Watykan? [OPINIA]
Dobra decyzja Konstantynopola. Biskupi najważniejszego symbolicznie patriarchatu prawosławia potępiają ideologię "russkiego miru". To pierwsze oficjalne stanowisko tak ważnego gremium prawosławnego, symbolicznie pokazujące, że ideologia, którą głosi Rosyjska Cerkiew Prawosławna, nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem - pisze w Wirtualnej Polsce Tomasz P. Terlikowski.
08.09.2024 | aktual.: 10.09.2024 09:33
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Ten tekst trzeba zacząć nie od rozgrywek politycznych czy eklezjalnych, nie od dokumentów i oświadczeń cerkiewnych, ale od rzeczywistości, którą generuje "russkij mir".
Kilka dni temu mer Lwowa pokazał pewne zdjęcia. Na nich pięć osób: mężczyzna, kobieta - mąż i żona - i trzy córki. Z całej tej piątki po nalotach rosyjskich sił na Lwów został mąż. Żona i trzy córki zginęły jednego dnia, w jednym nalocie. Od tego obrazu, tego zdjęcia nie potrafię się uwolnić, nie potrafię sobie z nim poradzić. Ten obraz stawia przede mną fundamentalne pytania, czy rzeczywiście robimy wszystko, co możliwe, by wspierać Ukrainę. Czy Polska, NATO, czy każdy z nas nie powinien robić więcej? Czy jesteśmy solidarni? Czy pamiętamy?
Pytania stawiam sobie jednak też jako chrześcijanin i katolik. Te dotyczą postaw chrześcijańskich Kościołów wobec tej wojny. Czy jest ona rzeczywiście zgodna z Ewangelią, czy jednak więcej w niej politycznej obawy i rachub? Czy traktowanie rosyjskiego prawosławia jako jednego z wielu wyznań chrześcijańskich jest usprawiedliwione?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cyryl - bliski sojusznik Putina
Odpowiedź jest, wbrew pozorom, dość oczywista. Patriarcha Cyryl i jego współpracownicy od początku wojny głoszą tezy absolutnie sprzeczne z nauczaniem moralnym chrześcijaństwa. Sam Cyryl przekonywał, że "specjalna operacja wojskowa" przeciw Ukrainie jest "świętą wojną", a żołnierze, którzy w jej trakcie zginą, są męczennikami.
Skąd taka, dość jednak zaskakująca, teza? Odpowiedź jest prosta: z ideologii "russkiego miru", z której wynika, że walcząc w Ukrainie, Rosja prowadzi wojnę przeciw Antychrystowi. "Z duchowo-moralnego punktu widzenia specjalna operacja wojskowa, jako operacja wyjątkowa jest Świętą Wojną, podczas której Rosja i jej naród, chroniąc jednolitą duchową przestrzeń Świętej Rusi, wypełniają misję 'Katechona' (powstrzymującego nadejście Antychrysta - red.), broniącego świat przed naciskiem globalizmu i zwycięstwem Zachodu, który popadł w satanizm" - możemy przeczytać w dokumencie Światowego Rosyjskiego Soboru Ludowego podpisanym przed patriarchę Cyryla.
"Najwyższym sensem istnienia Rosji i stworzonego przez nią ruskiego świata jest ich misja duchowa, polegająca na byciu globalnym 'Katechonem', chroniącym świat przed złem. Historyczną misją Rosji jest udaremnianie za każdym razem prób ustanowienia na świecie uniwersalnej hegemonii - czyli prób podporządkowania ludzkości jednemu centrum zła" - czytamy dalej.
Proputinowski duchowny o "świętej wojnie"
A nie jest to jedyna tego rodzaju deklaracja z Rosji. Identyczne idee znajdziemy w wypowiedziach samego patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla. "Jeśli posługujemy się językiem biblijnym, to można powiedzieć, że Rosja staje się środkiem odstraszającym przed całkowitą dominacją zła, czyli nadejściem Antychrysta".
"Święta wojna", do której wzywa Cyryl i jego współpracownicy, nie ogranicza się jednak wcale do celów duchowych. Ona ma bardzo konkretny wymiar geopolityczny. "Po zakończeniu Specjalnej Operacji Wojskowej - przekonują autorzy wytycznych Światowego Rosyjskiego Soboru Ludowego - całe terytorium dzisiejszej Ukrainy powinno znaleźć się w strefie wyłącznych wpływów Rosji. Należy całkowicie wykluczyć możliwość istnienia na tym obszarze wrogiego Rosji i jej narodowi rusofobicznego reżimu politycznego, a zarazem reżimu kontrolowanego z zewnętrznego ośrodka decyzyjnego wrogiego Rosji" - wskazują autorzy dokumentu. Wykluczona jest także jakakolwiek suwerenność czy odrębna od rosyjskiej tożsamość narodowa Ukrainy i Białorusi.
Wymowne milczenie Watykanu i reakcja Konstantynopola
Tyle cytatów starczy, by jasno wskazać, że nauczanie Cyryla i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej wiele wspólnego z chrześcijaństwem nie ma. A jednak i Watykan, i Światowa Rada Kościołów nie mają w siebie dość odwagi, by jasno wskazać, że Cyryl jest w istocie politycznym funkcjonariuszem reżimu Putina, a nie - hierarchą prawosławnym.
Milczeniem działalność Cyryla przykrywało także większość hierarchów prawosławnych (poza ukraińskimi i fińskimi). Teraz jednak milczenie to zostało jasno przerwane, bowiem zgromadzenie (synaksa) biskupów patriarchatu Konstantynopola jasno potępiła ideologię "russkiego miru". Prawosławni hierarchowie mocno odcięli się także od dokonującego się w Rosji i w rosyjskim prawosławiu przekształcaniem Cerkwi w instytucję świecką, której celem jest promowanie interesów państwa, a także sakralizowanie i usprawiedliwianie wojny w Ukrainie, która rozpoczęła się po niesprowokowanej inwazji Rosji na suwerenne państwo.
Ta decyzja to ważny sygnał, bo wreszcie mamy do czynienia ze stanowiskiem Cerkwi. Wcześniej podobne oświadczenie wydała grupa niezależnych świeckich teologów prawosławnych. Oni, już na początku wojny, opublikowali dokument, w którym potępiają ideologię "russkiego miru". "Potępiamy jako nieprawosławne nauczanie, które zastępuje Królestwo Boże (…) królestwem tego świata, czy to Świętej Rusi, Świętego Bizancjum, czy jakiegokolwiek innego ziemskie królestwo" - wskazali w dokumencie. "Odrzucamy wszelkie formy rządów, które deifikują państwo i absorbują Kościół, pozbawiając go wolności do proroczego przeciwstawiania się wszelkiej niesprawiedliwości".
"Odrzucamy wszelkie manichejskie i gnostyczne podziały, które wynosiłyby świętą prawosławną kulturę Wschodu i jej prawosławne ludy ponad upodlony i niemoralny Zachód" - podali świeccy teologowie. Teraz analogiczne stanowisko przyjął także prawosławny metropolita Helsinek. To stanowisko patriarchatu Konstantynopola, czyli Kościoła, który honorowo przewodniczy całej wspólnocie prawosławnej.
Uczciwie trzeba jednak powiedzieć, że dla Rosji wielkiego znaczenia to stanowisko nie ma. Moskwa już kilka lat temu zerwała jedność z Konstantynopolem (ten nie odpowiedział tym samym), nie uznaje jego władz i autorytetu, nie wymienia patriarchy Konstantynopola Bartłomieja w czasie liturgii (co jest znakiem schizmy) i prowadzi otwartą wojną z tą częścią prawosławnego świata.
Rosyjska Cerkiew Prawosławna zarzuca Konstantynopolowi, że ten wsparł Ukrainę i ignoruje kanoniczne prawa Rosji do Kijowa, a także, że - opowiadając się przeciwko ideologii "russkiego mira" - staje po stronie sił satanistycznych.
Obecne stanowisko Konstantynopola tylko umocni Cyryla i jego współpracowników w tym przekonaniu. To jednak, że Rosja nie przyjmie decyzji honorowego zwierzchnika prawosławia, nie oznacza, że jest ono pozbawione znaczenie. Od teraz i Światowa Rada Kościołów, i Watykan będą musiały pamiętać o jasnym stanowisku prawosławnych hierarchów. Może wreszcie sprawi to, że i te dwie organizacje zaczną traktować Rosyjską Cerkiew Prawosławną nie jako wyznanie chrześcijańskie, ale jako grupę przestępczą, która pseudoreligijnymi interpretacjami usprawiedliwia zbrodnicze działania Kremla.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podkastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".