PublicystykaJankowski: "Wojna domowa w obozie władzy. Gowin i Ziobro rozpoczęli walkę o wpływ na rząd" (Opinia)

Jankowski: "Wojna domowa w obozie władzy. Gowin i Ziobro rozpoczęli walkę o wpływ na rząd" (Opinia)

W Zjednoczonej Prawicy trwa "rozliczanie" zwycięstwa. Powyborczy poniedziałek w obozie rządowym upłynął pod znakiem przyswajania kłopotliwego "sukcesu".

Jankowski: "Wojna domowa w obozie władzy. Gowin i Ziobro rozpoczęli walkę o wpływ na rząd" (Opinia)
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk
Łukasz Jankowski

Fakt, że Zjednoczona Prawica jest bezdyskusyjnym triumfatorem niedzielnych wyborów do Sejmu, wcale nie wprawił rządzących w stan euforii. Już w czasie wieczoru wyborczego prezes PiS podkreślił, że w działaniu partii władzy będą musiały zajść zmiany.

Wicepremier Jacek Sasin w jednym z wywiadów skonkretyzował myśl prezesa, wskazując, że przedsiębiorcy mogli przestraszyć się wizji podniesienia płacy minimalnej do 4 tys. zł. Do dyskusji nad "rozliczaniem" przyczyn zwycięstwa włączył się również Jarosław Gowin, który w nieco ponad godzinę po podaniu wyników napisał o potrzebie przemyślenia, dlaczego Zjednoczona Prawica, mimo dużych transferów społecznych, nie zdobyła zdecydowanej większości w Sejmie.

Poszukiwanie winnych "sukcesu" przybrało na sile po informacji, że PiS stracił większość w Senacie, co zdecydowanie ograniczy możliwość błyskawicznego przeprowadzania ustaw przez parlament. Duża część posłów PiS w kuluarowych rozmowach wskazuje na złe rozegranie sprawy rozmów koalicyjnych z ruchem Pawła Kukiza, co ostatecznie wzmocniło PSL.

Politycy obozu Zjednoczonej Prawicy, zwłaszcza ci związani z Jarosławem Gowinem, otwarcie wskazują na działalności ministerstwa sprawiedliwości, jako przyczynę wyniku poniżej oczekiwań. Tak zaczyna się niemal otwarty konflikt koalicjantów PiS.

Panowie policzmy głosy

Jedną z najważniejszych informacji dla Zjednoczonej Prawicy, obok tej o zdobyciu samodzielnej większości w Sejmie, było wyliczenie, ile mandatów zdobyły mniejsze partie koalicyjne. Ponieważ, jeżeli spoistość obozu rządzącego może się gdzieś rozszczelnić, to właśnie po linii szwów partyjnych.

Przed wyborami powszechne było przeświadczenie, że wynik PiS w okolicy 46-48 procent to znaczące zmniejszenie wpływów Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. Natomiast niewielka większość 235 posłów wzmacnia mniejszych koalicjantów, którzy wprowadzili łącznie do Sejmu ponad 30 szabel. Od tego momentu możemy być pewni, że Zjednoczona Prawica, będzie znacznie mniej zjednoczona niż przez cztery ostatnie lata, a walka o wpływy już przybrała niespotykaną do tej pory skalę.

Ziobro chce być wicepremierem

Cały poniedziałek upłynął pod znakiem liczenia, jakie poparcie uzyskali konkretni kandydaci. Chociaż skala indywidualnego poparcia nie musi przekładać się na znaczenie konkretnego polityka we władzach partii czy w rządzie, to zawsze jest istotnym argumentem w wewnętrznej koalicyjnej debacie o tym, jak podzielić teki w przyszłym rządzie.

W tej rywalizacji słabo wypada Jarosław Gowin. Lider partii Porozumienie podejmując decyzję o starcie z ostatniego miejsca w Krakowie, podjął pewne ryzyko i co prawda dostał mandat posła, ale wynik niespełna 16 tys. głosów stał się argumentem dla polityków Solidarnej Polski w negocjacjach o podział stanowisk w nowym rządzie. Dlaczego Jarosław Gowin z tak małym wynikiem jest wicepremierem, a Zbigniew Ziobro, który zdobył 100 tys. głosów więcej, nie znajduje się w prezydium Rady Ministrów?

Do tego pojawia się kwestia dysproporcji w obsadzie ministerstw. Gowin ma dwa resorty, a Ziobro tylko jeden. Zwolennicy ministra sprawiedliwość otwarcie stawiają kwestię zwiększenia udziału przedstawicieli Solidarnej Polski w rządzie, skoro wprowadzili porównywalną liczbę posłów.

W pierwszym powyborczym dniu walka w obozie władzy zaczęła się między partiami koalicyjnymi, ale nie jest tajemnicą, że to tylko wojna zastępcza. Jarosław Gowin mimo wzmocnienia swojej drużyny w Sejmie, nie jest równym przeciwnikiem dla Zbigniewa Ziobro, który gra o przejęcie pozycji lidera na prawicy po Jarosławie Kaczyńskim. W ramach rządu to premier Mateusz Morawiecki jest prawdziwym rywalem ambitnego ministra, tylko że po wyborach zaatakować premiera będzie znacznie trudniej. Indywidualny wynik wyborów, który osłabił Jarosława Gowina, znacząco wzmocniły szefa rządu.

Mateusz Morawiecki w trudniejszym okręgu katowickim zdobył więcej głosów niż Zbigniew Ziobro w konserwatywnym województwie świętokrzyskim. Wynik premiera 133 687 głosów robi wrażenie. Na Mateusza Morawieckiego padło blisko 30 proc. wszystkich ważnych głosów oddanych w okręgu katowickim. Minister sprawiedliwości o takim wyniku może tylko pomarzyć. Bezdyskusyjnie Prezes Rady Ministrów pozytywnie przeszedł wyborczy chrzest bojowy i może być spokojny o swoją pozycję polityczną i stanowisko premiera.

PiS czeka walka na dwa fronty

Dlatego powyborcza walka o wpływy na razie omija bezpośrednio premiera, ale nie oszczędza bliskiego mu wicepremiera Gowina. Kłopotliwe zwycięstwo może zacząć rodzić coraz większe tarcia wewnątrz obozu władzy, coraz wyraźniej widoczny będzie rozdźwięk programowy między obydwoma koalicjantami PiS.

Pierwszym polem sporu zapewne będzie zniesieni limitu 30-krotności przy odprowadzaniu składek do ZUS czy rozliczenie dotychczasowej reformy wymiaru sprawiedliwości. Posłowie z Porozumienia Jarosława Gowina nieoficjalnie wskazują na brak realnych efektów reformy sądów. Po co Solidarnej Polsce kolejne ministerstwo, skoro nawet z jednym nie dają sobie rady? - pyta w nieoficjalnej rozmowie jeden ze zwolenników Jarosława Gowina.

Jedno wydaje się pewne. Spór polityczny w tej kadencji będzie bardzo gorący, nie tylko ten między rządem a opozycją, ale również wewnątrz Zjednoczonej Prawicy.

Łukasz Jankowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)