Jan Ordyński: marzenia Kaczyńskiego o władzy się nie spełnią?
Na wyniki ostatniego sondażu Homo Homini dla Wirtualnej Polski, przede wszystkim w odniesieniu do ocen sejmu miały - moim zdaniem - ostre spory związane z podniesieniem wieku uprawniającego do emerytury. Najostrzejszy obrót przybrały one podczas debaty sejmowej. Przypomnijmy tylko pełne brutalnych sformułowań, wręcz personalnych obelg, wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego (przywołanie Hitlera) i Janusza Palikota (sugerowanie Kaczyńskiemu wysłania brata na śmierć).
Również premier, polemizując przede wszystkim z prezesem PiS, posługiwał się dosadnym językiem, choć on akurat nie naruszył parlamentarnych granic przyzwoitości. Inni mówcy, występujący w emerytalnej debacie, w większości również nie oszczędzali swoich przeciwników.
No i efekt jest taki, że sejm po tej debacie i zaakceptowaniu bardzo niepopularnej - świadczą o tym inne badania - ustawy emerytalnej osiągnął sondażowe dno. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której 77 proc. respondentów wystawia pierwszej izbie polskiego parlamentu oceny negatywne, a dodatnie tylko 18 proc. Strach myśleć, co będzie dalej, kiedy tak dramatycznie rozdarty sejm będzie musiał decydować o sposobie rozwiązania kolejnych, trudnych problemów. A pojawią się one na pewno, niestety wbrew niedawnym, uspakajającym zapewnieniom Donalda Tuska, że najgorsze już za nami. Nadchodzące bowiem informacje ze strefy euro stawiają - niestety - pod znakiem zapytania wspomniane oceny premiera. Obym się mylił.
Z tych samych powodów, na stabilnie kiepskim poziomie utrzymuje się popularność, a właściwie jej brak, premiera i jego gabinetu. 66 proc. ocen złych i 31 proc. dobrych na pewno nie satysfakcjonuje szefa rządu i jego ministrów. Miały na nie na pewno też wpływ, mocno eksponowane przez opozycję i media, kłopoty z terminowym oddawaniem do użytku dróg i autostrad. Rząd może mieć nadzieję, że nadchodzące w ostatnich dniach dobre informacje z "drogowego frontu" poprawią jego wizerunek w kolejnym badaniu. Ale będą musiały one iść w parze z oczekiwanymi przez sporą część społeczeństwa sukcesami naszej drużyny podczas Euro 2012. Takie pozytywne zdarzenia prawie zawsze poprawiają nastroje.
Przyjrzyjmy się teraz rankingowi partii politycznych. W ostatnich miesiącach niewiele się tu zmienia. Prowadzi Platforma Obywatelska. Ale tylko minimalnie. To zapewne efekt opisanych wcześniej zdarzeń, ale zapewne też - zauważonego nawet przez życzliwych temu ugrupowaniu obserwatorów - marazmu ogarniającego tę partię. Musi ona wreszcie jasno powiedzieć, jakie ma priorytety w tej kadencji parlamentarnej i zdecydować się, czy jej oblicze będzie określał Jarosław Gowin, czy pragmatyczni politycy typu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, Krzysztofa Kwiatkowskiego, Grzegorza Schetyny i budzącej coraz więcej sympatii Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, pełnomocniczki rządu do spraw równego statusu.
PiS, choć znajduje się tuż za PO, to właściwie jest ciągle w tym samym miejscu. Permanentnie agresywna polityka nie przynosi istotnych zysków. A brak zdolności koalicyjnych wydaje się odkładać ad Kalendas Graecas marzenia Jarosława Kaczyńskiego i jego akolitów o powrocie do władzy i praktyk IV RP.
Warty odnotowania jest fakt, że od dłuższego czasu na trzeciej pozycji jest SLD, choć z wynik - 11 proc. - to na pewno nie powód do satysfakcji. 7 punktów i czwarte miejsce Ruchu Palikota, każe politykowi z Biłgoraja poważnie pomyśleć nad przyszłością.
Stabilnie dobrą pozycję zachowuje cały czas prezydent Komorowski. To pewnie dlatego, że od początku jest przewidywalny i zrozumiały. Potwierdził to w ostatnich dniach, bardzo rozsądną reakcją na niefortunne wystąpienie prezydenta Baracka Obamy.
Jan Ordyński, komentator TVP i "Przeglądu" specjalnie dla Wirtualnej Polski