Jacek Kurski: jestem twardy. To cios w TVP
• Jacek Kurski skomentował niedawną decyzję Rady Mediów Narodowych, by pozbawić go funkcji prezesa TVP
• W najnowszym wydaniu tygodnika "wSieci" próbę pozbawienia go stanowiska skomentował słowami: "To był szok"
• "Zaczynamy odkrywać mechanizmy przekrętów i patologii w TVP"
- Jestem twardy. Zabolało w tym sensie, że to cios w TVP. Telewizja to transatlantyk. Zmiana kapitana w czasie zmiany kursu jest działaniem na szkodę projektu przywracania Polakom prawdziwej Telewizji Publicznej. Tym bardziej to przykre, że walczymy na wielu frontach, zagroziliśmy monopolom i wielkim interesom, zaczynamy odkrywać mechanizmy przekrętów i patologii w TVP. Próbowano mnie odwołać w chwili największych od lat triumfów telewizji - powiedział Jacek Kurski w wywiadzie udzielonym tygodnikowi "wSieci".
- Niech każdy robi to, co do niego należy. Ja odpowiadam za realne zmiany w TVP, odbudowę telewizji publicznej z prawdziwego zdarzenia. Lepiej czy gorzej, to jednak to robię. Pan poseł Krzysztof Czabański odpowiadał za zabezpieczenia finansowe dla mediów publicznych i przygotowanie ustawy, która pozwoliłaby na głębokie zmiany kadrowe. Wciąż na to czekamy - powiedział Kurski.
W wywiadzie dla tygodnika Jacek Kurski stwierdził również, że ataki na niego przeprowadzono w bardzo nieodpowiedniej chwili: - Czyli skoków oglądalności przy odbudowie wspólnoty narodowej i łączeniu Polaków wokół ważnych publicznych wydarzeń: po Euro 2016, kiedy gromadziliśmy ponad 10-milionową widownię na meczach reprezentacji narodowej, której mecze kupiłem intuicyjnie w ostatniej chwili, czując, że nasi zagrają dobrze; po szczycie NATO, gdy jako nadawca główny dawaliśmy sygnał na cały świat bez najmniejszej wpadki. I w końcu po Światowych Dniach Młodzieży, których sukces telewizyjny przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Na wiele dni pokonał konkurencję. Do tego stopnia, że nie tylko TVP1, lecz i TVP Info, czyli kanał informacyjny, wygrywał z dużymi antenami Polsatu i TVN. Docenił to Kościół. Półtorej godziny po konferencji z bp. Arturem Mizińskim w TVP w tej sprawie udałem się na posiedzenie Rady Mediów Narodowych. A tam pucz. Nie pojmuję tego - przyznał prezes TVP.
Wyznał, że próba pozbawienia go stanowiska była dla niego zaskoczeniem: - Nie chciałbym się wypowiadać w tonie konfrontacyjnym, ale byłem zdumiony tą całą sytuacją. Przyjechałem na Radę Mediów Narodowych, podczas której zaprezentowałem stan spółki. Prezentacja wypadła, jak oceniam, przekonująco, wiarygodnie i miarodajnie. (…) Pozwalam sobie na taką samoocenę, bo nie usłyszałem też od Rady niczego, co by ten obraz zmieniło. Polemizował jedynie Juliusz Braun, ale odbierałem to jako odwet za ocenę stanu, w jakim zostawił spółkę, i za informację o dwóch sprawach skierowanych do prokuratury dotyczących okresu jego rządów. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że za chwilę tenże Braun, nominat PO, współodpowiedzialny za kilka lat przemysłu pogardy, zaniechanie budowy platformy satelitarnej, wyrzucenie z telewizji ponad 400 dziennikarzy, montażystów i grafików, za oddanie badań telemetrycznych firmie Nielsen z ogromną szkodą dla TVP, nabijanie kabzy producentom zewnętrznym, zostanie za chwilę zaproszony przez Krzysztofa
Czabańskiego do wspólnego odwoływania mnie z funkcji prezesa TVP. To był szok – skomentował Jacek Kurski w rozmowie z tygodnikiem „wSieci”.
- Telewizja Polska to wielki okręt, zmiana jego kursu zajmuje całe miesiące. Pracujemy nad tym każdego dnia. To, co jest w tej chwili, to może 25 proc. tego, co planujemy jako efekt finalny. Ramówka, z której chciałbym być w pełni rozliczany, to ta, która wejdzie w życie jesienią 2017 r. – zapowiedział Jacek Kurski.