Inwigilacja Pegasusem. CBA szukało dowodów na udział w "aferze fakturowej"?
CBA chciało pogrążyć opozycję w wyborach, szukając dowodów na udział w tzw. "aferze fakturowej"? W sprawie miało chodzić o 300 tysięcy złotych, pozyskanych z lewych faktur kilka lat temu. Służby jednak nie znalazły potwierdzenia na łamanie prawa przez polityków PO - ujawnia "Rzeczpospolita".
"Rzeczpospolita" prześledziła kulisy i okoliczności zakupu, a następnie zastosowania inwigilacji Pegasusem wobec senatora KO Krzysztofa Brejzy. Przypomnijmy, że za pomocą oprogramowania szpiegowskiego izraelskiej NSO Group śledzono także mecenasa Romana Giertycha i prokurator Ewę Wrzosek.
Zdaniem autorów publikacji Centralne Biuro Antykorupcyjne miało szukać dowodów na udział członków Platformy Obywatelskiej w tzw. "aferze fakturowej". Do inwigilacji dochodziło w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu w 2019 roku. Śladów na popełnienie przestępstw przez kandydatów obecnej opozycji CBA jednak nie znalazło - podaje "Rz". Dziennik wskazuje też na skrajnie polityczny charakter kontroli operacyjnej CBA.
Krzysztof Brejza, który padł ofiarą inwigilacji Pegasusem, wielokrotnie podkreślał, że zgoda Sądu Okręgowego w Warszawie na przeprowadzenie tej operacji została "wyłudzona". Kwestia ta wciąż pozostaje zagadką, ponieważ wnioski w sprawie są niejawne, a sąd - na etapie wydawania zgody na kontrolę operacyjną CBA - nie wymaga podawania informacji, jakie środki i narzędzie zostaną podczas niej wykorzystane.
Według dziennikarzy "Rz" o zastosowaniu Pegasusa wobec Brejzy miał wiedzieć prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (który wydaje zgodę na tego typu operacje), sąd oraz ówczesny szef CBA, Ernest Bejda.
Afera z Pegasusem. CBA szukało dowodów w "aferze fakturowej"?
W jakiej sprawie więc służby posunęły się do użycia Pegasusa? Według gazety chodzi o śledztwo z października 2017 roku, w ramach którego pojawia się nazwisko Brejzy. - Dotyczy m.in. przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych - pracowników Wydziału Kultury Promocji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Inowrocław i Centrum Kultury i Sportu Ziemowit w Kruszwicy, polegającego na wyłudzeniu kilkuset tysięcy złotych ze środków publicznych - powiedziała w rozmowie z "Rz" Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Główną podejrzaną w tej sprawie jest Agnieszka Ch., która pracowała w obydwu instytucjach. W tzw. "aferze fakturowej" ma chodzić o pozyskanie 300 tysięcy złotych z lewych faktur z lat 2015-2017. "Trudno uwierzyć, by 'na taki materiał' sąd wydał zgodę na inwigilację posła. Prezydentem Inowrocławia jest Ryszard Brejza, ojciec senatora – to on zgłosił sprawę CBA po audycie" - wskazuje "Rz".
Telefon Brejzy - co ujawniła kanadyjska grupa badawcza Citizen Lab - został zhakowany 33 razy w trakcie kampanii wyborczej w 2019 roku. Krzysztof Brejza był wówczas szefem sztabu KO.
W tym samym czasie, kiedy Brejza był inwigilowany, CBA (w sierpniu 2019 r.) przeprowadziło naloty na około 30 lokali. Z gazetą rozmawiała wieloletnia współpracowniczka Krzysztofa Brejzy, Magdalena Łośko - obecnie posłanka PO. Służby zapukały do jej mieszkania o 6.00 rano, konfiskując urządzenia takie tak komputer i telefony. - Od początku byłam przekonana, że była to polityczna akcja, by uderzyć w posła Brejzę - powiedziała dziennikarzom. Według dziennika, jej powiązanie z Brejzą mogło być dla służb przesłanką do wszczęcia inwigilacji polityka.
Po pięciu latach postępowania zarzuty usłyszało 18 osób. Od ponad dwóch lat jednak nie postawiono ich żadnej nowej osobie. Warto również podkreślić, że nigdy do prokuratury w tej sprawie nie wezwano ani Magdaleny Łośko, ani Krzysztofa Brejzy. Senator nie usłyszał nigdy w tej sprawie żadnych zarzutów. "Nieoficjalnie mówi się, że główna podejrzana poszła na współpracę, a jej zeznania mogły dać CBA 'podkładkę' do podsłuchiwania Brejzy" - czytamy w "Rz".
"Rz": inwigilacja Pegasusem miała charakter polityczny
Co może świadczyć, że kontrola operacyjna, którą przeprowadzono w taki sposób, ma charakter polityczny? Według autorów publikacji, chociażby niedawna wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który udzielił wywiadu tygodnikowi "Sieci". Wspomniał tam m.in. o Brejzie w ramach "afery fakturowej".
- Przypominam, że on sam pojawia się w sprawie inowrocławskiej w poważnym kontekście, jest tam podejrzenie poważnych przestępstw. Z wyborami nie miało to nic wspólnego - twierdził. Jednocześnie też wypierał się używania tego rodzaju narzędzi wobec członków opozycji w celach politycznych.
Kolejnym dowodem mają być SMS-y wykradzione z telefonu Brejzy, które ujawniła i zmanipulowała prorządowa telewizja publiczna. "Miało je tylko CBA, bo jak sprawdziliśmy w gdańskiej prokuraturze, do dziś ze śledztwa nie wyłączono żadnego wątku i żaden nie trafił do sądu, z którego ktoś mógłby się z nimi tam zapoznać" - wskazuje "Rz".
Gazeta podkreśla również, że dowodów na użycie Pegasusa wobec Brejzy na pewno już nie ma - zostały najprawdopodobniej zniszczone. W myśl ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, "zgromadzone podczas stosowania kontroli operacyjnej materiały, które nie stanowią informacji potwierdzających zaistnienie przestępstwa, podlegają niezwłocznemu, protokolarnemu, komisyjnemu zniszczeniu" - przypomina dziennik.
Źródło: Rzeczpospolita
Przeczytaj także: