Igor Janke: Zbigniew Ziobro przetrwa, ale na marginesie
Jarosław Kaczyński, choć ciągle utrzymuje swoją polityczną moc, ma jedną poważną wadę – zamiast przyciągać do siebie rozmaite środowiska polityczne i ciekawe osobowości, to seryjnie ich traci. Małe prawicowe inicjatywy będą działać na marginesie, PiS nie będzie mógł przejść do władzy. A rządzić będzie Platforma. I nic nie wskazuje dziś, by miało się to zmienić - przewiduje Igor Janke w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski.
Dziś mija termin ewentualnego powrotu polityków Solidarnej Polski do PiS. Wróci może jeden, dwóch posłów. Nowe ugrupowanie Zbigniewa Ziobro przetrwa. Nie wydaje się jednak, by miało większe szanse na samodzielne działanie na scenie politycznej
Żadna z dotychczasowych prób powołania alternatywnej prawicowej formacji wobec partii Jarosława Kaczyńskiego się nie powiodła. Najpierw była Polska XXI, potem Polska Plus, potem PJN, który miał największy potencjał, teraz Solidarna Polska. I PJN i SP w kolejnych sondażach mają 1-2 proc. poparcia, czyli prawie nic.
Jak do tej pory nikt nie znalazł pomysłu na to, jak ominąć Prawo i Sprawiedliwość. PiS pozbywa się kolejnych grup polityków, traci działaczy na górze i dole, a mimo to trwa i jest ciągle bardzo silnym ugrupowaniem opozycji.
Jestem w stanie się założyć, że samodzielnie ani SP ani PJN nie odegrają żadnej roli. Być może mają szansę na budowanie czegoś w przyszłości, gdy nastąpi jakieś przełamanie na polskiej scenie politycznej. Ale na razie na to się nie zanosi. W Platformie wyrosło co prawda silne skrzydło konserwatywne, ale jeszcze daleko do tego, by Jarosław Gowin zdecydował się na opuszczenie swojej obecnej partii. Gdyby kiedyś tak się stało, to pewnie porozumiałby się z Pawłem Kowalem i jego partią. Na pewno nie ze Zbigniewem Ziobro, z którym szczerze się nie lubią i których różni bardzo wiele.
Trudno sobie wyobrazić z kim – poza PiS-em – Ziobro mógłby współpracować. Do dziś jego ugrupowanie nie znalazło własnego języka, atrakcyjnego przesłania, politycznej, czy choćby emocjonalnej oferty, którą można by odciągnąć cześć wyborców od partii Jarosława Kaczyńskiego. Innym językiem mówi PJN, ale to dziś bardzo słabe ugrupowanie.
Być może dojdzie kiedyś do współpracy PJN z grupą Gowina - w Platformie czy poza nią. A Zbigniew Ziobro albo pogodzi się z Jarosławem Kaczyńskim i wróci kiedyś do PiS, bo byłoby to w interesie ich obu, albo będzie trwał wiecznie na marginesie sceny politycznej. Jedyną zaletą SP jest sam Ziobro, który w wyborach prezydenckich może zebrać kilka czy kilkanaście procent głosów. I z tym kapitałem mógłby być na powrót cennym partnerem dla PiS. Pytanie tylko, czy obaj panowie są wstanie przejść na emocjonalnymi podziałami, które miedzy nimi wyrosły. Wątpię.
Jarosław Kaczyński, choć ciągle utrzymuje swoją polityczną moc, ma jedną poważną wadę – zamiast przyciągać do siebie rozmaite środowiska polityczne i ciekawe osobowości, to seryjnie ich traci. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby PiS miał dalej taki skład jak w 2005 roku. Z Pawłem Zalewskim, Pawłem Kowalem, Radosławem Sikorskim, Kazimierzem Marcinkiewiczem, Zbigniewem Ziobro, Markiem Jurkiem, Ludwikiem Dornem. Trudno gdybać, ale nie trudno zgadnąć, że dziś mógłby być partią znacznie większą, odwołującą się do różnych grup wyborców. Tę szansę Kaczyński stracił i trudno uwierzyć, by nagle zmienił się i na powrót zaczął przyciąć do siebie różne kręgi polityczne.
Zapewne więc prawicę czeka dalsze trwanie tego dość dużego ugrupowania niezdolnego, ani do zdobycia solidnej większości i przejęcia władzy, ani do skonsolidowania środowisk prawicowych w jednym ugrupowaniu. Małe prawicowe inicjatywy będą działać na marginesie, PiS nie będzie mógł przejść do władzy. A rządzić będzie Platforma. I nic nie wskazuje dziś, by miało się to zmienić. Zbigniew Ziobro zapewne nie starci wiec dziś zbyt wielu działaczy, ale też nie zbuduje własnego silnego ugrupowania.
* Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski*