Igor Janke: Mirosław G. i zepsute elity
Sprawa Mirosława G. dobrze obrazuje, co stało się z polskimi elitami. Oto po sześciu latach od zatrzymania znanego lekarza, po wielkiej debacie i sporach, okazuje się, że szanowany powszechnie chirurg brał łapówki. Robił coś, co jest ewidentnie nagannie moralnie. W każdym zdrowym, normalnym społeczeństwie byłby za to bardzo ostro potępiony, spotkałby go zapewne zawodowy ostracyzm. Tymczasem słyszymy, że właściwie to nie jest tak źle, że sąd przecież nie zmiażdżył lekarza - pisze w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski Igor Janke.
Znany warszawski profesor w jednej ze stacji radiowych przekonywał, że przyjmowanie dowodów wdzięczności jest czymś w naszej służbie zdrowia przyjętym od dawna. Oto przedstawiciel elity, niewątpliwie bardzo wykształcony człowiek, mówi, że branie łapówek przez lekarza w publicznym szpitalu nie jest niczym tak bardzo złym. Dużo gorszym jest postawa tych, którzy go na tym przyłapali, bo problem polega na tym, że ci, co go przyłapali są z innego obozu politycznego. Obozu, którego pan profesor serdecznie nie lubi. Z kolei druga strona sporu całkowicie bagatelizuje możliwość tego, że mogło dojść do nadużyć w trakcie śledztwa. Jeśli świadków przesłuchiwano bez powodu w środku nocy, to na pewno było to zasadne i potrzebne, a wszelkie próby wyjaśnienia tego są oznaką przynależności do obozu zdrady i korupcji.
Uważam, że skoro padają takie zarzuty, to warto je zbadać. Nie wykluczam, że są – znając obecne zwyczaje – mocno przesadzone i przerysowane. Niemniej sprawdzić trzeba. Jeśli przesadzono – to należy o tym powiedzieć i takie praktyki potępić.
Nie mam też żadnych wątpliwości, że w chwili zatrzymania podejrzanego nie należy publicznie ferować wyroków, co sześć lat temu robili Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński. Przypomnijmy sobie: w dniu zatrzymania Mirosława G. Zbigniew Ziobro zwołał konferencję prasową, podczas której powiedział, że "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Mariusz Kamiński, ówczesny szef CBA mówił publicznie: "okazało się, że pan doktor Mirosław G. jest bezwzględnym, cynicznym łapówkarzem. Zebrane w tej sprawie dowody mogą też świadczyć o tym, że mogło dojść do zabójstwa". Takie słowa z ust urzędników państwa nie powinny paść zanim proces się nie zakończy. To było co najmniej niestosowne. I warto o tym czasem przypominać, by więcej tak nie robić.
Ale dziś najważniejsza informacja jest inna. Dowiedzieliśmy się przecież, że szanowany powszechnie lekarz, ordynator w wysokiej klasy szpitalu, ważna postać warszawskiej elity brał łapówki od pacjentów. Co takiego sprawia, że poważni ludzie, poważne media, te, które często mówią o etyce, bagatelizują taką informację? Co sprawia, że sędzia, który odwrócił zainteresowanie opinii publicznej od problemu lekarza – łapówkarza i porównał tych, którzy wykryli to przestępstwo, do stalinowskich oprawców, staje się gwiazdą i bohaterem?
Co się stało, że środowisko, które w dużej części nadaje ton polskiej debacie, nie ma żadnego problemu z przekonywaniem, że łapówki brane przez lekarza to w zasadzie coś normalnego i możliwego do zaakceptowania?
Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski