Idziesz w krzaczki, a tam... Góralka chce zapłaty
Polskimi górami kiedyś nikt się nie interesował. Teraz Górale sobie to odbijają - każą sobie płacić za wszystko. 10 złotych za parking, 20 złotych za wejście do miejscowego zameczku, 30 złotych za zrobienie sobie zdjęcia przed tym zameczkiem i w końcu 2 złote za skorzystanie z toalety. No chyba, że skorzysta się z "toalety" za wybranym krzakiem, tam jednak czai się zwykle Góralka ubrana w chustę i także wyciągająca rękę po zapłatę - pisze Jamie Stokes w Wirtualnej Polsce.
20.05.2011 | aktual.: 27.05.2011 07:40
Bycie Góralem wygląda na bardzo wyczerpujące zajęcie. Za każdym razem, gdy widzę Górali w telewizji, to albo skaczą wokół sceny, wykrzykując folklorystyczne pieśni, albo wskakują i zeskakują z koni, albo biegną susami przez zasypane śniegiem przełęcze, albo angażują się w jakie inne intensywne zajęcia, wymagające krzyku i serdecznego śmiechu. Wszystkie te czynności wykonywane są w dodatku w wielce niepraktycznych strojach, złożonych z dużych kapeluszy i peleryn w jaskrawych kolorach. Nie wytrzymałbym jako Góral nawet pięciu minut, chyba, że mógłbym po tym czasie usiąść na dłużej w ciszy, z kubkiem aromatycznej herbaty.
Polacy mają ciekawy, kulturowy związek z Góralami, zwłaszcza tymi pochodzącymi z Podhala (bo wiem, że są ich różne rodzaje). Górale ci reprezentują prostą, tradycyjną wersję Polski, za którą wielu krajan wzdycha z serdeczną nostalgią. Wszyscy, na co dzień rozsądni i nowocześni Polacy, łapią góralską gorączkę zaraz po przebiciu się Zakopianką do Nowego Targu. Z ich ust spontanicznie zaczynają wydobywać się wtedy góralskie przyśpiewki, po czym przy pierwszej okazji zakupują oni wzorzyste koszule, kapelusze z szerokim rondem oraz przewiązują swe włosy wstążkami.
Ciekawe w tym wszystkim jest to, że rejon gór różni się i zawsze różnił od reszty Polski. Najbardziej oczywista i rzucająca się w oczy różnica polega na tym, że rejon ten posiada góry. Słuchając Polaków, uwierzyłem kiedyś, że przynajmniej jedna trzecia ich kraju ozdobiona jest ogromnymi i majestatycznymi szczytami gór. Rozczarowująca rzeczywistość pokazała mi tylko niewielką ilość skalnych szczytów daleko, daleko w małym zakątku południa. Po dotarciu tam odkryłem w dodatku, że większość z tych przepięknych wzniesień widocznych na horyzoncie należy do Słowacji.
Polacy mają jednak gdzieś takie detale i trwają w przekonaniu, że wszyscy urodzili się z kijkami do wspinaczki w rękach i z kawałkiem oscypka w tylnej kieszeni. Posiłkując się wizerunkiem Górala, można w Polsce sprzedać wszystko. Umieść zdjęcie puszczającego oko Górala na kiju, a Polacy natychmiast go kupią. Jeśli Polska kiedykolwiek doczeka się zbudowania elektrowni jądrowej, bez problemu będzie mogła pozbyć się radioaktywnych odpadków, nazywając je "Góralską Słodkością" i pakując w biało – czerwoną folijkę.
Górale często pojawiają się na przykład w reklamach piwa, gdzie pokazywani są jako ludzie niezwykle silni i wyjątkowo mądrzy. Pamiętam jedną reklamę, w której jeden z nich spektakularnie ratował konia uwięzionego w płonącym lesie. Klimat całej reklamy był iście metafizyczny, brakło mi w niej jednak setek turystów z plecakami, stanowiących przecież podstawowy element polskiej, górskiej scenerii. Gdyby taka akcja miała miejsce w rzeczywistości, pokazywana byłaby co 45 minut, a oglądający musieliby zapłacić 20 złotych za każdy dreszcz emocji wywołany oglądaniem Górala w akcji.
Po setkach lat mieszkania w części kraju, którą, z powodu zimna, niebezpieczeństw i biedy, nikt się specjalnie nie interesował, Górale mogą wreszcie skorzystać z faktu, że teraz nagle wszyscy chcą tę część kraju odwiedzać. Za wszystko zatem trzeba płacić. Typowa wizyta w górach to 10 złotych za parking, 20 zł za wejście do miejscowego zameczku, dworku lub "tradycyjnej" stodoły, kolejne 10 za obejrzenie w tymże zameczku/ dworku/ stodole "specjalnego” pomieszczenia, 30 zł za zrobienie sobie przed zameczkiem/ dworkiem/ stodołą zdjęcia, 50 za dwa piwa z przypaloną kiełbaską, a na końcu - jako ostateczna zniewaga - 2 złote za możliwość skorzystania z toalety. Można oczywiście - zamiast szukania toalety - przystanąć za lokalnym drzewem lub krzakiem, miejsca te jednak oznakowane są jako "Tradycyjne Góralskie Toalety” i posiadają w zestawie czającą się za wybranym krzakiem kobietę ubraną w kwiecistą chustę i wyciągająca rękę po należność.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski