Hakerski atak Kremla na Niemcy. Krytyczne głosy o reakcji Berlina
"Cyberatak na Bundestag był wymierzony w serce niemieckiej demokracji" - ocenia dziennik "Die Welt". Prasa zza Odry komentuje ustalenia śledczych w sprawie cyberataku z Rosji pięć lat temu na serwery niemieckiego parlamentu.
"Reakcja Berlina jest jak dotąd nad wyraz powściągliwa" - stwierdza dziennik "Die Welt", odnosząc się do komunikatu niemieckiego MSZ, które wezwało na dywanik ambasadora Rosji w Berlinie Siergieja Nieczajewa w związku z ustaleniami śledztwa w sprawie cyberataku na serwery Bundestagu w 2015 roku.
Za atakiem miał stać rosyjski wywiad wojskowy GRU. Niemcy poinformowały że zamierzają uruchomić nowy unijny mechanizm umożliwiający nakładanie sankcji finansowych i wizowych na osoby i organizacje, odpowiedzialne za cyberataki przeciwko krajom UE.
"Die Welt" wytyka niemieckiemu rządowi, że potrzebował aż pięciu lat, by oficjalnie obwinić Rosję za cyberatak, a wezwanie ambasadora "to raczej najniższy poziom wyrażenia dyplomatycznej dezaprobaty". Jak dodaje gazeta, złagodzono nawet sformułowanie w komunikacie prasowym MSZ w tej sprawie. Dziennik pisze z przekąsem, że "ambasador na pewno był pod ogromnym wrażeniem" przekazanej mu informacji, iż niemiecki rząd "w najostrzejszej formie" potępia atak hakerski.
"Rosyjska wojna cieni przeciw Zachodowi"
Według niemieckich śledczych za atak hakerski na Bundestag w 2015 roku odpowiada rosyjska grupa APT28, zwana też "Fancy Bear", która w 2016 roku w czasie wyborów w USA włamała się na serwery Partii Demokratycznej i jest odpowiedzialna za kilkanaście innych cyberataków na świecie. "Jednostka ta jest częścią stałej wojny cieni, jaka Rosja prowadzi przeciw Zachodowi" - wyjaśnia "Die Welt", Przypomina, że cyberatak na Bundestag trwał kilka miesięcy i w maju 2015 roku sparaliżował na kilka dni całą jego sieć informatyczną.
"W świetle tego wezwanie w odpowiedzi rosyjskiego ambasadora przypomina raczej obowiązkowe ćwiczenie, a nie pewną siebie odpowiedź kraju, który jest świadomy swojego znaczenia" - dodaje "Die Welt".
Zobacz wideo: Wybory 2020. Rafał Trzaskowski krytykuje Andrzeja Dudę. "Prezydent nie podejmuje prawdziwych działań"
Niemiecka gazeta sceptycznie ocenia również zapowiedź zastosowania unijnych cybersankcji wobec osób i organizacji odpowiedzialnych za atak. "Przesłanie brzmi: robimy wszystko, by najwyżej pojedyncze osoby, a nie sam zleceniodawca - rosyjski rząd - zostały pociągnięte do odpowiedzialności. Takie niemrawe działania nie będą odstraszać przed atakami w przyszłości. Ale od końca zimnej wojny odstraszanie stało się słowem obcym w Niemczech” - ocenia "Die Welt".
"Asymetria między Rosją a Niemcami"
Dodaje, że cyberatak na Bundestag może też świadczyć o "znacznej asymetrii w relacjach" Niemiec i Rosji. "Wydaje się, że Rosja w ogóle nie przejęła się tym, iż atak na jedną z naszych najważniejszych demokratycznych instytucji może zagrozić stosunkom z Niemcami. Reakcja Berlina pokazuje z kolei, że rząd federalny sam ściągnął sobie wodze z obawy, że nasza reakcja na atak za bardzo rozdrażni stronę rosyjską" - ocenia dziennik.
I stwierdza, że dla Niemiec stosunki z Rosją są o wiele ważniejsze, niż dla Rosji stosunki z Niemcami. "I to stanowi część problemu, bo Moskwa uwzględnia to w swoich kalkulacjach" - konkluduje gazeta.
"Zwiększyć polityczną cenę dla Moskwy"
Z kolei "Frankfurter Allgemeine Zeitung" nawiązuje w swoim komentarzu do rosyjskiej krytyki na wypowiedź kanclerz Angeli Merkel, która publicznie wyraziła oburzenie z powodu cyberataku. "Zarzut, że Niemcy prowadzą wobec Rosji 'dyplomację megafonową', zamiast wykorzystywać zwykłe kanały dyplomatyczne, pięknie ukazuje, co dzieje się, gdy w relacjach z Rosją pielęgnuje się delikatne tony" - stwierdza "FAZ".
Wskazuje, że niemiecki rząd bardzo powściągliwie zareagował zarówno na atak hakerski na Bundestag, jak i ubiegłoroczne zabójstwo obywatela Gruzji i byłego czeczeńskiego bojownika w Tiergarten w Berlinie. "Pewnie wiele argumentów przemawia za tym, by nie obciążać polityką pracy organów ścigania w tych sprawach. Ale ponieważ inspiratorzy i tak są poza zasięgiem niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, najpóźniej po zakończeniu pracy śledczych z Berlina powinny wyjść zarówno słowa jak i działania, które przynajmniej uzasadniłyby i tak nieunikniony zarzut 'megafonowej dyplomacji'" - ocenia komentator "FAZ".
Dodaje, że Kreml nie zmieni swoich metod działania. Ale zgodne i wyraźne działania Europejczyków „mogą zwiększyć polityczną cenę, którą Moskwa powinna zapłacić za swoją politykę zagraniczną w stylu KGB” i być może trochę wpłynąć na zachowanie Rosji, która zmuszona zostanie do kalkulacji ryzyka. W ocenie "FAZ", jeżeli Berlin faktycznie chce uruchomić unijny mechanizm cybersankcji, "powinien to uczynić energicznie i głośno".
Przeczytaj także:
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl