Morze ludzi na ulicach Amsterdamu. Mają dość polityki Izraela
W Amsterdamie odbyła się największa z dotychczasowych demonstracja propalestyńska. Setki tysięcy osób domagały się zawieszenia broni w Strefie Gazy oraz zwiększenia pomocy humanitarnej.
Co musisz wiedzieć?
- W niedzielę w Amsterdamie odbył się trzeci protest "Czerwonej Linii" przeciwko wojnie w Strefie Gazy, z udziałem ok. 250 tys. osób.
- Demonstrację wsparły Amnesty International, Oxfam Novib, Pax, The Rights Forum oraz 134 inne organizacje społeczne.
- Premier Holandii Dick Schoof wyraził zrozumienie dla protestujących i zapowiedział zwiększenie presji na rząd Izraela.
Setki tysięcy osób przeszły ulicami Amsterdamu, uczestnicząc w trzecim już proteście "Czerwonej Linii" przeciwko działaniom wojennym w Strefie Gazy. Według organizatorów, liczba uczestników sięgnęła 250 tys., co czyni to wydarzenie jedną z największych demonstracji w powojennej historii Holandii. Plac Museumplein wypełnił się tłumem ubranym na czerwono - kolor ten stał się symbolem sprzeciwu wobec izraelskiej ofensywy.
Jak mieszkańcy Białegostoku oceniają decyzje Hołowni? "Marne szanse"
Przeczytaj także: Trump pewien swego. Mówi o umowie dla Strefy Gazy
"Czerwona Linia" na ulicach Amsterdamu
Uczestnicy marszu, niosąc flagi Palestyny, domagali się natychmiastowego zawieszenia broni, zakończenia nalotów oraz zwiększenia pomocy humanitarnej dla cywilów w Strefie Gazy. Demonstracja została zorganizowana przez Amnesty International, Oxfam Novib, Pax, The Rights Forum i wsparta przez 134 inne organizacje społeczne.
W rozmowie z PAP Leoni Minderhoud z Oxfam Novib podała szacunki dotyczące liczby uczestników: - Skala tego protestu pokazuje, jak głęboko Holendrzy sprzeciwiają się obecnej polityce wobec Palestyny. Zastanawia mnie, czy przyszła koalicja rządowa odważy się uznać państwo palestyńskie, bo wreszcie są na to realne szanse - powiedziała.
W tłumie wyróżniała się Simone, przebrana za demoniczną wersję Ronalda McDonalda z poplamionym krwią strojem. - Firmy, które nadal wspierają izraelski apartheid – finansowo lub przez milczenie - muszą być bojkotowane. Czas skończyć z obojętnością - mówiła, apelując o bojkot marek powiązanych z izraelską gospodarką wojenną.
Przeczytaj także: Ponure doniesienia z Gazy. Izrael intensyfikuje ataki
Polityczne poparcie
Wśród uczestników znaleźli się przedstawiciele ruchu akademickiego Docent voor Palestina, którzy w rozmowie z PAP wezwali do bojkotu organizacji CIDI. - CIDI nie jest niezależnym ośrodkiem badań nad historią Żydów czy Holokaustu, lecz narzędziem izraelskiej propagandy. Musimy to wreszcie nazwać po imieniu – powiedział jeden z członków grupy.
Na marszu obecni byli także reprezentanci lewicowych partii opozycyjnych: Partii na rzecz Zwierząt (PvdD), Partii Socjalistycznej (SP), Denk oraz Nowej Holenderskiej Partii Komunistycznej (NCPN). Wsparcie okazała również Federacja Holenderskich Związków Zawodowych (FNV). Mieszkańcy Amsterdamu wywieszali z okien palestyńskie flagi i czerwone wstęgi, wyrażając solidarność z ofiarami konfliktu.
Przeczytaj także: Maroko: ludzie wyszli na ulice. Wspierają Palestynę
Wyraźny głos szefa rządu
Do demonstrantów odniósł się premier Holandii Dick Schoof, który napisał w mediach społecznościowych: "Ogromne cierpienie w Gazie jest nie do przyjęcia i nie do obrony. Rozumiem gniew, niepokój i poczucie bezsilności wszystkich tych, którzy dziś wyszli na ulice Amsterdamu. Musi nadejść koniec tej okropnej wojny i humanitarnej katastrofy. Rząd Holandii zwiększa presję na gabinet Netanjahu i wspiera mediacje Kataru i Egiptu. Mamy nadzieję, że dzięki nim zawieszenie broni jest w zasięgu ręki" – napisał szef holenderskiego rządu.
Według szacunków organizatorów, niedzielny marsz był trzecią największą demonstracją w powojennej Holandii w największą w XXI wieku.