Groźby śmierci wobec polskiego ambasadora. "Obawiam się czegoś gorszego"
- To niedopuszczalne. Chodzi o bezpieczeństwo polskiego ambasadora w Rosji. MSZ powinno wyraźnie sformułować do rosyjskich władz podjęcie natychmiastowego wszczęcia postępowania karnego - mówi o groźbach śmierci skierowanych pod adresem polskiego dyplomaty Włodzimierz Marciniak, były ambasador RP w Rosji.
Szokujące słowa prawnik-celebryta Paweł Astachow, w przeszłości rzecznik praw dziecka w Rosji, wypowiedział w programie propagandysty Władimira Sołowjowa na antenie państwowej telewizji. Groźby śmierci pod adresem polskiego ambasadora w Rosji padły po tym, jak w sobotę miasto Warszawa, w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, przejęło budynek przy ulicy Kieleckiej 45. Mieściła się tam prowadzona przez Ambasadę Rosji szkoła średnia.
Rzecznik MSZ Łukasz Jasina informował, że jest to przejęcie komornicze, które odbyło się na mocy wyroku sądowego. Sąd przyznał Polsce prawo własności do budynku, który - jak uznano - jest od lat nielegalnie wykorzystywany przez ambasadę Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W reakcji rosyjskie MSZ nazwało działania polskich władz "bezczelnym ruchem Warszawy, wykraczającym poza ramy cywilizowanej komunikacji międzypaństwowej, który nie pozostanie bez twardej reakcji i konsekwencji dla polskich władz i interesów Polski w Rosji".
Z kolei we wtorek po południu polski chargé d'affaires w Moskwie został wezwany przez rosyjskie MSZ.
Groźby w reżimowej telewizji
Co dokładnie powiedział Astachow? Na antenie reżimowej telewizji oświadczył, że po tym, jak w ubiegłym roku ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został oblany farbą, "czekał, czy ambasadora Polski znajdą pływającego w rzece Moskwie, czy nie". Astachow sugerował również, że tego typu "retorsje" wobec dyplomatów są dopuszczalne w ramach prawa międzynarodowego i że tak "uczono go w szkole KGB".
W poniedziałek polskie MSZ potępił wypowiedź Pawła Astachowa. Ale jak nieoficjalnie ustaliła Wirtualna Polska, na tym dyplomatyczne działania prawdopodobnie się zakończą. - Nie podjęto decyzji o wydaleniu rosyjskiego ambasadora w Polsce. Nie ma też rozmów na ten temat i nie zanosi się, żeby rząd szybko podjął radykalne działania w tej sprawie - mówi nam wysoko postawiony urzędnik w MSZ.
Zdaniem Włodzimierza Marciniaka, byłego ambasadora RP w Federacji Rosyjskiej (w latach 2016-2020), polskie stanowisko powinno być znacznie ostrzejsze i przede wszystkim wydane w formie noty dyplomatycznej.
- W sytuacji sformułowania gróźb karalnych w stosunku do polskiego ambasadora komunikat rzecznika MSZ to za mało. Powinno być wyraźne sformułowanie podjęcia wszczęcia postępowania karnego w stosunku do Astachowa, który nawet w świetle rosyjskiego prawa dopuścił się przestępstwa. Nasze postępowanie w Polsce powinno być analogiczne, włącznie z wszczęciem postępowania ws. gróźb karalnych - mówi Wirtualnej Polsce.
W ocenie byłego dyplomaty dodatkową okolicznością obciążającą autora gróźb jest to, że słowa zostały wypowiedziane w przestrzeni publicznej, a on sam był osobą pełniąca publiczne funkcje.
Pytany przez WP o ewentualne rosyjskie działania w odwecie za przejęcie przez polskie władze szkoły przy ul. Kieleckiej, Marciniak uważa, że mogą chcieć odpowiedzieć analogicznie i próbować zająć polską nieruchomość w Rosji.
"Możemy się spodziewać serii nieprzyjemnych zdarzeń"
- Oni jednak mają dysparytet - posiadają w Polsce więcej nieruchomości niż my w Rosji, czyli nasze władze mają większą możliwość wykonania odwetowych kroków. Można się więc obawiać, że zrobią coś, co wychodzi poza te ramy - ocenia były ambasador RP w Moskwie.
W podobnym tonie wypowiada się były prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski. - Rosja w tej sprawie "nie będzie grała czysto". Może zająć jakąś polską nieruchomość w Rosji lub obiekt używany przez jakąkolwiek z działających w Rosji polskich organizacji - mówił w rozmowie z "Faktem".
Z kolei Jerzy Marek Nowakowski uważa, że mogą to być jeszcze inne retorsyjne działania.
- Niewykluczone, że zostaną podjęte działania utrudniające pracę polskich dyplomatów. Już wcześniej Rosjanie robili dziwne rzeczy, np. utrudniając wyjazd z placówki. Tego typu "zabaw" można się spodziewać. Obawiam się jednak czegoś gorszego. Kilka lat temu mieliśmy nagłą serię pobić polskich dyplomatów i dziennikarza w Moskwie. Działo się to po pobiciu dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie. Możemy się spodziewać serii nieprzyjemnych zdarzeń - ostrzega były ambasador RP na Łotwie i w Armenii.
Przez weekend propaganda Kremla wykorzystywała sprawę eksmisji rosyjskiej szkoły w Warszawie do antypolskiej narracji. Ze strony wiceszefa rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Dmitrija Miedwiediew pojawił się apel wzywający do zerwania stosunków dyplomatycznych z Polską.
Do sprawy odniosła się rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa. - Rosja ma do tego prawo, ale ucierpią na tym Rosjanie mieszkający w tym kraju - stwierdziła na antenie Rossija 1. Nieoficjalnie pojawiły się też głosy, że z Polski mógłby zostać wydalony ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew.
Przypomnijmy, że wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
Zdaniem Jerzego Marka Nowakowskiego zerwanie relacji dyplomatycznych nie byłoby dobrym pomysłem ze strony Polski.
- Nikt nie zrywa dyplomatycznych relacji z Rosją poza Ukrainą. Ale nawet Ukraina utrzymuje ambasadora na Białorusi. Utrzymanie jakiegoś kanału dyplomatycznego jest niezbędne. Zerwanie stosunków powoduje bardzo duże obniżenie rangi w relacjach. To nie jest dobry pomysł i bardzo poważne utrudnienie. Mamy polskich obywateli w Rosji, ogromną ilość miejsc pamięci, którymi trzeba się opiekować - wylicza Nowakowski.
"Najważniejsze? Zadbać o bezpieczeństwo ambasadora"
W podobnym tonie wypowiada się Włodzimierz Marciniak, były ambasador RP w Moskwie. - Żadne państwo, poza Ukrainą, nie zerwało stosunków dyplomatycznych z Rosją, więc nie ma sensu, byśmy się "wyrywali indywidualnie". Byłby to bardziej niezrozumiały akt - wyjaśnia.
- Trzy państwa: Łotwa, Litwa i Estonia obniżyły poziom stosunków. Polska tego nie zrobiła i nadal stoi na stanowisku, że decyzję w tym zakresie podejmie wspólnie z pozostałymi partnerami z Unii Europejskiej czy Wspólnoty Euroatlantyckiej - uważa rozmówca WP.
I jak podkreśla, poważniejszą sprawą jest dbanie o bezpieczeństwo polskiego ambasadora. - Pierwszym krokiem, który MSZ powinno wykonać, jest skierowanie noty dyplomatycznej. Jeśli Rosjanie nie zapewnią bezpieczeństwa polskiemu dyplomacie, być może do czasu wyjaśnienia sytuacji powinno się odwołać polskiego ambasadora z Moskwy na konsultacje do Polski. Najpierw trzeba zacząć od prostszych rzeczy i mieć ewentualnie takie działania na względzie w przyszłości - ocenia były ambasador RP w Rosji.
Czytaj też:
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski