"Gratulacje". Posłowie PiS zaklinają rzeczywistość. A potem sami śmieją się z nowego rządu
Politycy PiS oburzają się na stwierdzenia, że gabinet Mateusza Morawieckiego nie uzyska większości. - Informuję pana, że rząd to przedsięwzięcie na dłużej niż dwa tygodnie i jest poważny - mówi WP Mirosława Stachowiak-Różecka. Inni nieoficjalnie przyznają, że mają dość snucia opowieści wbrew faktom.
Posłowie PiS nie mogą się nachwalić nowych tymczasowych ministrów. W oficjalnych wypowiedziach mówią tak, jakby całe przedsięwzięcie miało szansę na powodzenie, a nowi ministrowie - długą perspektywę zmieniania Polski. Choć niektórzy śmieją się pod nosem, część posłów jest śmiertelnie poważna i oburza się na oczywiste stwierdzenie, że gabinet Morawieckiego nie będzie miał większości i za maksymalnie dwa tygodnie nie zdobędzie wotum zaufania.
- Pokazał się jako bardzo dobry minister w negocjacjach, dobrze się obraca w kręgach europejskich - komplementuje nowego szefa MSZ Szymona Szynkowskiego vel Sęka poseł PiS Kazimierz Smoliński.
- Osoba o konserwatywnych poglądach, ale to nie znaczy, że nie jest otwarta na różnego rodzaju trendy w kulturze - ten sam poseł Smoliński uzasadnia, jak dobrym ruchem jest wskazanie Dominiki Chorosińskiej na nowego ministra kultury.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ale po co nominacje na dwa tygodnie? Pytanie o sens tymczasowych powołań nie spodobało się Mirosławie Stachowiak-Różeckiej. Posłanka PiS ze śmiertelną powagą zapewnia, że według niej rząd Mateusza Morawieckiego to przedsięwzięcie na dłużej niż dwa tygodnie. Mimo że nie ma żadnych przesłanek, które mogłyby to uprawdopodobnić.
"Serdecznie gratuluję ministrom"
Oburzenie posłanki PiS ujawniło się w krótkim dialogu z dziennikarzem WP Patrykiem Michalskim.
- Ja zakładam, że to przedsięwzięcie na dłużej niż dwa tygodnie.
- Na jakiej podstawie?
- Informuję pana, wierzę w to, że rząd będzie trwał dłużej niż dwa tygodnie, jest poważny.
- A mogłaby pani umotywować na jakiej podstawie?
- Wierzę w umiejętności negocjacyjne Mateusza Morawieckiego, więc niech te kilkanaście dni wykorzysta, by większość wokół zaprezentowanego rządu stworzyć. Jeśli się nie uda, to być może będzie inny premier i inna większość sejmowa zaprezentuje swój rząd. Na razie zgodnie z konstytucją jest taka prezentacja i wszystkim nowym ministrom serdecznie gratuluję.
- A jak po dwóch tygodniach rząd PiS nie uzyska większości, to nie boi się pani nadwyrężenia waszej wiarygodności, kiedy teraz opowiadacie wbrew liczbom, że jednak rząd może trwać dłużej?
- Staram się nie podchodzić do polityki emocjonalnie. Zgodnie z konstytucją i tradycją partia z największą liczbą głosów ma umocowanie, żeby zbudować rząd. Jeśli to się nie powiedzie, to zapowiadana inna koalicja wielu partii być może się tego podejmie i być może taki rząd utworzy.
Posłowie PiS wierzą w nowy rząd, ale się śmieją
O ile Mirosława Stachowiak-Różecka wiarę w rząd Morawieckiego wypowiadała ze śmiertelną powagą, o tyle poseł PiS Marek Ast wyraźnie uśmiecha się, mówiąc, że być może Mateusz Morawiecki przekona sejmową większość. - Dekalog polskich spraw jest skierowany do wszystkich posłów i być może poruszy sumienia - dodaje poseł, uśmiechając się coraz bardziej.
- Chodzi o pokazanie otwarcia na przyszłość. Mateusz Morawiecki zaproponował rząd ekspercki - komentuje Ast. Na uwagę, że jednak zdecydowana większość to politycy PiS lub osoby, które startowały z list PiS lub nawet wiceministrowie, jak Marcin Warchoł, który zastąpił Zbigniewa Ziobrę w fotelu ministra sprawiedliwości, Ast tłumaczy, że nowy minister to i polityk, i ekspert.
Wtóruje mu Kazimierz Smoliński z PiS. - Bardzo dobry wiceminister, wielokrotnie w komisji sprawiedliwości miałem okazję z nim współpracować, bardzo merytorycznie. Nigdy nie było zacietrzewienia politycznego z jego strony - dodaje.
Posłowie PiS nie ukrywali jednak zaskoczenia niektórymi nominacjami.
- Jest dużo nowych nazwisk, niektóre z nich nie są mi znane - przyznaje Ast. Gdy dopytujemy, które najbardziej go zaskoczyło, mówi wprost: - Sporo. Do tego stopnia, że w tej rozmowie nie jestem sobie w stanie przypomnieć tych nazwisk. Więc jest to całkowite zaskoczenie.
"Ministerialna łapanka trwała do ostatniej chwili"
W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS przyznają, że powołanie tymczasowego rządu wynika z oczekiwań ich wyborców. W kuluarach sejmowych posłowie z ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego mówią, że "ministerialna łapanka trwała do ostatniej chwili". Niektórzy rozmówcy nieoficjalnie zdradzili nam, że mają dość mówienia, iż rząd Morawieckiego ma szansę na większość, skoro doskonale wiedzą, że takich szans w rzeczywistości nie ma.
- Trzeba było zrobić rekonstrukcję rządu pół roku temu. Wyjść z ofensywą, odświeżyć ekipę, doprosić kobiety i wygrać wybory. Dziś to wszystko wygląda niepoważnie - mówi polityk PiS o nowym rządzie, który w pierwszej połowie grudnia zakończy swoją pracę.
- Nie jest powodem do chwały być w dwutygodniowym rządzie - mówi jeden z polityków PiS. Przyznaje jednak, że ci, których wskazał Mateusz Morawiecki, musieli czymś zrobić na nim wrażenie. - Na przykład tym, że dali temu twarz i nazwisko - wyzłośliwia się inny z rozmówców.
Co na ten temat myślą inni?
- Kompletowanie tej ekipy naprawdę niewielu interesuje. Emocje były całkowicie odwrotne niż przy układaniu list wyborczych - mówi jeden z działaczy partii Jarosława Kaczyńskiego.
Inni kilkukrotnie używali słowa: "cyrk". Również ci, którzy z rządu odeszli.
Po zaprezentowaniu nazwisk nowych ministrów nic się nie zmieniło: w PiS nie ma emocji związanych z nowym rządem Morawieckiego. Za to słowo "cyrk" jest zamienne ze słowami: "groteska" i "szopka".
Partyjni działacze mówią o "łapance" i przypadkowych postaciach, które dały się namówić szefowi rządu do wejścia do jego tymczasowego gabinetu.
- Na pewno część z nowych ministrów to nie były jego pierwsze wybory - mówi o Morawieckim i jego rządowej ekipie jeden z działaczy PiS.
Ostatnie rozmowy w niedzielę
Jak słyszymy, skład rządu był kompletowany jeszcze w weekend, a ostatnie rozmowy toczyły się w niedzielę - dzień przed zaprzysiężeniem.
- Nikt mi nie powie, że pani Chorosińska, z całym szacunkiem, była pierwszą kandydatką na "ministerkę" kultury - mówi polityk PiS. - Ale przynajmniej jest zabawnie - śmieje się.
Nominacja na ministra kultury wzbudziła w Sejmie szczególne emocje. Poseł Ast jej broni. - Mamy w historii wielu ministrów, którzy mieli jakiś związek z szeroko rozumianą sztuką. Poza tym pani Chorosińska jest posłem drugiej kadencji. Ma doświadczenie polityczne i w świecie kultury. To może procentować na urzędzie ministra - uzasadnia.
Nasi rozmówcy podkreślają jednak, że nowi ministrowie - narażeni dziś na krytykę i kpiny, również przez niektórych we własnym obozie - będą mogli liczyć na szczególne względy kierownictwa PiS w przyszłości.
- Nowogrodzka na pewno doceni to, że ci ludzie zdecydowali się zaryzykować, mimo hejtu. Że nie odmówili, wykazali się lojalnością. Prezes o nich będzie pamiętał, a Morawiecki kiedyś pewnie się odwdzięczy - twierdzi jeden z działaczy.
Niektórzy wskazują, że premier tworzy właśnie "swoją frakcyjkę". Choć niezbyt imponującą. - To trochę zabawne: Jacek Ozdoba, który uderza w Morawieckiego przy każdej okazji, został u niego ministrem - śmieje się rozmówca z kręgów rządowych.
Eksperckość rządu. "Mało kto kojarzy jego członków"
Politycy PiS przekonują, że dużo ważniejsze od tego, co dzieje się w rządzie tymczasowym, jest to, co dzieje się w partii.
- Komitet Polityczny PiS zatwierdził pełnomocników wojewódzkich, w tym pełnomocnika dla miasta stołecznego Warszawy. Przed nami ważny czas i niezwykle istotne wybory samorządowe oraz europejskie, do których chcemy się jak najlepiej przygotować. Nie bez znaczenia jest struktura partii, stąd takie decyzje - powiedział PAP w poniedziałek rzecznik partii Rafał Bochenek.
Ma to być wstęp do reorganizacji strukturalnej PiS przed wyborami samorządowymi. Zapowiadaliśmy ją niedawno w Wirtualnej Polsce.
- Rząd się nie liczy, liczy się partia. Polityka wraca na Nowogrodzką - mówi działacz PiS.
Żartuje, że nawet osoby z kierownictwa partii nie kojarzą nazwisk nowych ministrów i nie potrafiłyby wymienić ich z głowy. - Eksperckość tego rządu polega na tym, że mało kto kojarzy jego członków - żartował jeszcze przed zaprzysiężeniem ministrów rozmówca WP.
A właściwie członkinie: bo w nowym rządzie Morawieckiego znalazło się wiele kobiet. Docenił to Andrzej Duda. - Jest element, który ogromnie mnie cieszy. Ogromna reprezentacja pań w tym gabinecie. Jestem tym zbudowany, ogromnie się ucieszyłem. To rekord w dotychczasowej historii Rzeczypospolitej po 1989 roku - powiedział prezydent.
Posłanki nowej większości - jak Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej - w rozmowie z WP wyśmiewały ten przekaz. Twierdziły, że Morawiecki po prostu politycznie wykorzystał kobiety. A Duda przy okazji naraził je na kpiny.
Jak zauważył reporter WP Patryk Michalski, tylko czterech z osiemnastu członków "ekspercko-politycznego" tymczasowego rządu PiS to osoby, które nie startowały z list PiS w wyborach parlamentarnych. Wszyscy są związani z obozem władzy.
Patryk Michalski, Michał Wróblewski, dziennikarze Wirtualnej Polski