PolitykaGosiewska: na początku roku grożono mi śmiercią. Polska polityk wie zbyt wiele?

Gosiewska: na początku roku grożono mi śmiercią. Polska polityk wie zbyt wiele?

- Efektem mojego zaangażowania na Wschodzie są ciągłe ataki na moją osobę. Na początku roku nawet grożono mi śmiercią (...) Przygotowuję raport na temat zbrodni rosyjskich na Ukrainie. Dotyczy on tego, co dzieje się i działo w stosunku do jeńców. Mam dowody na to, że dowódcy rosyjscy uczestniczą w popełnianiu zbrodni wojennych - mówi w rozmowie z WP posłanka PiS Małgorzata Gosiewska.

Gosiewska: na początku roku grożono mi śmiercią. Polska polityk wie zbyt wiele?
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Przemysław Dubiński

17.10.2015 | aktual.: 17.10.2015 10:07

WP: Ciągnie panią do wojny? Pytam, gdyż jest pani zaangażowana w pomoc Ukraińcom walczącym na wschodzie kraju, a wcześniej jeździła na pogranicze osetyjsko-gruzińskie. Te wyjazdy przypominają raczej życie osoby pracującej w organizacji pozarządowej, niż polityka.

- Byłam też w Afganistanie, Strefie Gazy... Nie znaczy to jednak, że fascynuje mnie wojna. Pojechałam również z pomocą medyczną i humanitarną dla ofiar trzęsienia ziemi na Haiti . Przypomnę, że zginęło tam 316 tysięcy osób, a kolejne 300 tysięcy zostało rannych. Udało nam się zaopatrzyć tamtejszy szpital, przez kilka dni nieśliśmy pomoc potrzebującym. Robię to, bo mam wewnętrzną potrzebę pomagania innym i stąd moja obecność w tych miejscach. Ja nie czuję się w pełni zawodowym politykiem. Pod tym względem rzeczywiście chyba bliżej mi do osoby pracującej w organizacji pozarządowej.

WP: W kontekście tych wyjazdów pojawiają się zarzuty, że czasem zbyt mocno angażuje się pani po jednej ze stron konfliktu. Fala krytyki spadła na panią po nazwaniu Władimira Putina terrorystą. Oficjalnie w języku dyplomacji nie używa się takich określeń. Konieczne było sięganie po aż tak mocne słowo?

- A czym jest to, co Putin robi na wschodzie Ukrainy? Czym było to, co wcześniej robił w Czeczenii lub Gruzji? Tam nie trwała wojna w normalnym rozumieniu tego słowa. Tam nie obowiązywały żadne zasady. Oddziały separatystów, niejednokrotnie dowodzone przez dowódców rosyjskich, strzelały np. do młodych dziewczyn niosących pomoc medyczną. Więc jak miałam to nazwać? Czy to nie jest terroryzm? Trzeba było użyć nawet mocniejszego słowa. Przygotowuję raport na temat zbrodni rosyjskich na Ukrainie. Dotyczy on tego, co dzieje się i działo w stosunku do jeńców. Mam dowody na to, że dowódcy rosyjscy uczestniczą w popełnianiu zbrodni wojennych.

WP: Jakie nastroje panują obecnie na Ukrainie?

- W mojej ocenie Donbas już dawno byłby w rękach rosyjskich, gdyby nie niesamowite zaangażowanie społeczeństwa obywatelskiego i batalionów ochotniczych, które tak często są krytykowane. W Polsce mówi się o nich w kontekście banderowców, ale jest to określenie krzywdzące i dalekie od rzeczywistości. Te formacje w gruncie rzeczy wymusiły na władzach obronę wschodniej części kraju i powstrzymały ofensywę rosyjską.

WP: Coraz częściej można usłyszeć opinie, że władze Ukrainy pogodziły się ze stratą wschodnich terenów, ale nie mogą tego ogłosić, gdyż wybuchłaby rewolucja. Większość ludzi wracających z frontu przywozi ze sobą broń. Trzeci Majdan byłby zatem dobrze uzbrojony.

- Moja ocena jest podobna. Władza ukraińska w części mogła pogodzić się z myślą o stracie tych ziem, ale nie Naród. W społeczeństwie też toczą się dyskusje, ale dominuje jednak przekonanie, że jeżeli zostanie oddany Donbas, to Rosja pójdzie dalej i po kawałku dojdzie do Kijowa. Z podziwem patrzę na wysoką świadomość młodych ludzi, którzy są rozczarowani obecną władzą i brakiem zmian. Widzą, że korupcja obecnie osiągnęła wyższy poziom - niż przed rewolucją. Oni od dawna powtarzają, że już dawno mieliby trzeci Majdan, gdyby nie to, że byłby on na rękę Rosji.

WP: Wspomniała pani o batalionach ochotniczych. W towarzystwie jednego z nich spędziła pani nawet ostatnie Święta Bożego Narodzenia. Chodzi o batalion "Ajdar", który przez Amnesty International oskarżany jest m.in. o porwania, bezprawne przetrzymywanie i złe traktowanie więźniów, kradzieże, szantaże oraz możliwe przeprowadzanie egzekucji.

- Raport i zarzuty Amnesty International oparte są na relacjach świadków, którzy w jawny sposób opowiadają się po stronie Rosji. Proszę sobie zatem odpowiedzieć, jaka jest ich wiarygodność. To przykre, że te informacje nie zostały do tej pory zweryfikowane. Chciałam też dodać, że "Ajdar" był jednym z wielu, które odwiedziłam. Tymczasem nagłośniono tylko moje odwiedziny w tym batalionie. Takiego wyboru dokonano w wiadomym celu, aby utrudnić mi moją pracę na wschodzie Ukrainy.

WP: Jak wyglądały święta spędzone na linii frontu, gdzie zamiast kolęd słychać było ostrzał z moździerza...

- ... a na stole leżała ryba ze stawu, w który wcześniej trafił pocisk GRAD. Ja tych świąt nigdy nie zapomnę. Spędziłam je pod lotniskiem Donieckim. Trwał całonocny ostrzał z moździerzy i wymiana ognia. Mino że zawsze spędzałam święta z rodziną, tym razem zdecydowałam się być na Wigilii na linii frontu. Moja obecność tam była symbolem polskiego wsparcia dla Ukrainy. Łamaliśmy się opłatkiem, który przywiozłam z Polski, składaliśmy sobie życzenia i dużo rozmawialiśmy o relacjach jakie łączą nasze kraje.

WP: I co na temat tych relacji myślą? W Polsce Ukraińcom walczącym na Wschodzie często wypomina się banderowskie flagi.

- Tam też były malinowo-czarne flagi i to mnie drażniło. Ich obecność nie wynika jednak z antypolskości, ale przede wszystkim z jednostronnego poznania przez nich historii. Często, gdy dowiadują się, co dla nas znaczy ta flaga, to występują z batalionów o banderowskich nazwach. Świadomość tego, że dana nazwa jest antypolska, popycha ich do takiego działania. Dla Ukraińców te barwy, to przede wszystkim symbol walki z Rosją. Niebiesko-żółta flaga oznacza dla nich uległość. Nie znaczy to, że jej nie szanują, ale dużo bardziej cenią tę nieakceptowaną przez nas.

WP: W jednym z wywiadów powiedziała pani: "zajmuję się polityką wschodnią, narażam się sowieckiej agenturze grasującej swobodnie po naszym kraju". Co dokładnie miała pani na myśli?

- Efektem mojego zaangażowania na Wschodzie są ciągłe ataki na moją osobę. Na początku roku nawet grożono mi śmiercią. Zgłosiłam sprawę do prokuratury, która początkowo nie chciała się zająć sprawą, ale po moim odwołaniu musiała. Wygrałam już jedną sprawę. Kilka jest wciąż w toku.

WP: Wróćmy jednak do wzmianki o agenturze rosyjskiej. Jest aż tak źle? Polska nadal jest traktowana jak strefa jej wpływów?

- Oczywiście, że tak. Niepokojące jest to, że nasze służby zupełnie sobie z tym nie radzą. Przecież dopiero po naszej interwencji zajęto się ludźmi prowadzącymi nabór do armii Donbasu. To się działo na terenie Polski. Rosyjskie służby prowadziły tutaj nabór do ugrupowania terrorystycznego.

WP: W ostatnim czasie mocno włączyła się pani w obronę Aleksandra Orłowa (obywatel Polski, dziennikarz śledczy na Ukrainie - przyp. red.), który już od 4 lat siedzi w więzieniu w Odessie.

- Trwa wyścig z czasem i tak naprawdę to jest walka o jego życie. Orłow jest przetrzymywany w warunkach urągających godności człowieka. Ma 60 lat, jego stan zdrowia jest dramatyczny. Do tego stopnia, że w każdej chwili może dojść do tragedii. Płaci tak wysoką cenę za walkę ze skorumpowanym systemem. Obawiam się, że tam może dojść do najgorszego... Polski rząd nic nie robi w tej sprawie, a to przecież jedyny polski obywatel przebywający w ukraińskim więzieniu.

WP: Jak ocenia pani postawę polskiego rządu wobec Polaków mieszkających w rejonach objętych wojną na Ukrainie?

- Akcja ewakuacji Polaków z Donbasu trwała skandalicznie długo, bo aż dwa miesiące. Z tak ważnego problemu zrobiono wielkie show. Co więcej - Polacy z Mariupola o ewakuację proszą już od grudnia zeszłego roku. Jednych zabrano, a innym odmówiono pomocy. W styczniu w wyniku ostrzału zginęło tam ok. 30 osób. Polski rząd przekonuje jednak, że tam nie toczy się wojna, a ci ludzie są bezpieczni. Tymczasem 20 kilometrów od tego miasta stacjonują wojska rosyjskie. Zasięg rakiety GRAD wynosi 40 kilometrów. Gdyby doszło do szturmu na miasto, to polski rząd nie byłby w stanie zapewnić ewakuacji i mieszkający tam Polacy po prostu by zginęli.

WP: Temat Ukrainy został zepchnięty na boczny tor przez problem uchodźców z Syrii i innych państw tego regionu. Tymczasem zima u naszych wschodnich sąsiadów z pewnością nie będzie spokojniejsza, a już na pewno nie lżejsza… Czy możemy spodziewać się nowej fali uchodźców z tych stron?

- Ukraina na swoim terytorium ma 1,3 mln uchodźców wewnętrznych. Z taką liczbą miałby problemy uporać się nawet zdrowy, normalnie funkcjonujący kraj. Oni z budżetu państwa otrzymują wsparcie w wysokości 30 euro na miesiąc. Dla porównania na uchodźców z krajów arabskich Unia Europejska przewiduje pomoc w wysokości 10 tysięcy euro. Ukraina też nie jest w stanie zapewnić uchodźcom mieszkań, ośrodków, wyżywienia, a jednak nie może liczyć na takie wsparcie. Ci ludzie wcześniej czy później trafią do Polski. Oni nie chcą opuszczać Ukrainy, ale przyjadą tu z głodu, a my powinniśmy już dawno być na to przygotowani. Wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych ds. uchodźców Antonio Guterres już półtora roku temu mówił, że Europę czeka fala uchodźców z Ukrainy. Wskazywał też, że Polska będzie tym krajem, który powinien się specjalnie na to przygotować.

WP: Część ukraińskich uchodźców z pewnością ruszy jednak dalej. Unia Europejska jest na to gotowa?

- W Unii Europejskiej panuje dziwna zasada. Skupiamy się na gaszeniu pożaru, a nie zapobieganiu. Moim zdaniem jest to podstawowy błąd. Fali uchodźców z Syrii można było zapobiec, jednak nie zrobiono tego – bo zabrakło właśnie takiego myślenia. Widząc to, rząd premier Kopacz wcale nie zmienił postawy - nie robi nic, by zapobiec napływowi tych ludzi. Tymczasem powinniśmy wspierać państwa arabskie budujące obozy dla uchodźców i mieszkania zastępcze. Tylko tyle i aż tyle. To jest właściwa polityka.

* Małgorzata Gosiewska - polska polityk, urzędnik samorządowy, posłanka na Sejm V i VII kadencji. W 2011 roku odznaczona gruzińskim Orderem Honoru przez prezydenta Micheila Saakaszwiliego m.in. za dostarczenie pomocy humanitarnej do strefy buforowej, na pogranicze osetyjsko-gruzińskie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1125)