Górale tracą na "jesiennej zimie"
W górach natura ma proste przełożenie na
ekonomię. W tym roku ta oczywista prawda jest przeciwko góralom.
Bo chociaż kalendarzowa zima w pełni, w Beskidach śniegu jak na
lekarstwo - pisze "Dziennik Zachodni".
W tych położonych w śląskim regionie górach jest 170 wyciągów narciarskich i blisko 1000 kilometrów tras. Większość z nich nie przewiozła jeszcze w tym sezonie ani jednego miłośnika białego szaleństwa.
W Beskidach kursuje jedynie kilka wyciągów i to tych najkrótszych. Można jeździć na Salmopolu, Czyrnej w Szczyrku, na Stożku w Wiśle oraz Solisku w Korbielowie. Przed rokiem narciarski sezon zaczął się 25 listopada. 27 grudnia 2005 roku kursowały już wszystkie wyciągi. Sezon był w pełni - mówi Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR.
Straty liczą właściciele wyciągów, serwisów narciarskich, ośrodków wczasowych oraz całej infrastruktury związanej z turystyką. Zofia Krupińska, właścicielka biura turystycznego Watra w Szczyrku zauważa, że chociaż przed Sylwestrem mało osób rezygnuje z pobytu w górach, to bywa, że skracają one czas wypoczynku.
Gestorzy wyciągów nie potrafią wyliczyć, ile tracą na "jesiennej zimie". Mogą opierać się jedynie na porównaniach do tego co było rok temu i we wcześniejszych latach. Monika Kaim, której rodzina od lat jest właścicielem stoku "Kaimówka" w Szczyrku ocenia, że z powodu braku śniegu straty poniesione w grudniu wyniosły kilkanaście tysięcy złotych.
Sztuczne naśnieżanie pochłania majątek. Chcąc pokryć 500 metrów kwadratowych stoku półmetrową warstwą sztucznego śniegu, jedna armatka musi pracować całą noc. Samego prądu zużyje w tym czasie za około 800 złotych. (PAP)