Gorąca debata w sejmie dotycząca aborcji: to rzeź niewinnych dzieci
• Wnioski o odrzucenie obu projektów dotyczących aborcji - zarówno zaostrzającego, jak i liberalizującego obowiązujące przepisy - zgłoszono podczas czwartkowej debaty
• O ich losie posłowie rozstrzygną w piątek w głosowaniu
• Posłowie są podzieleni są ws. projektu, który wprowadza zmiany w przepisach dotyczących in vitro
• Podczas czwartkowej debaty został złożony wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu - głosowanie w piątek
W czwartek posłowie debatowali na temat dwóch obywatelskich projektów dotyczących aborcji: projekt komitetu "Stop aborcji" całkowicie jej zakazuje i wprowadza m.in. kary dla kobiet, które się jej dopuszczą, zaś projekt komitetu "Ratujmy kobiety" zezwala na przerwanie ciąży do 12. tygodnia bez dodatkowych warunków, a po tym terminie - w takich przypadkach, jak obecnie (gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego).
Wniosek o odrzucenie projektu komitetu "Stop aborcji" zgłosiła Nowoczesna. Odrzucenia projektu komitetu "Ratujmy kobiety" chce PSL. PiS opowiedział się za skierowaniem obu projektów do dalszych prac, zastrzegając, że projektu liberalizującego przepisy nie popiera, ale jako inicjatywy obywatelskie, oba zasługują na dalsze procedowanie. PO przekonywała, że należy zachować obowiązujący kompromis ws. aborcji.
Aborcja, to rzeź niewinnych dzieci, piekło kobiet i moralna kompromitacja mężczyzn - przekonywała przedstawicielka komitetu "Stop aborcji" Joanna Banasiuk, przedstawiając swój projekt. Jej zdaniem obowiązujące "wyjątki aborcyjne" są coraz szerzej interpretowane. - 15 lat temu w wyniku aborcji życie traciło niewiele ponad 100 dzieci rocznie. Dzisiaj - bez zmiany prawa - aborcji jest nawet dziesięciokrotnie więcej - powiedziała.
Jak mówiła, aborcję "polskiemu narodowi najpierw zaordynowali hitlerowscy zbrodniarze, a na masową skalę narzucił komunistyczny reżim".
Banasiuk przekonywała, że zmiana prawa może dać szansę na bezpieczne narodziny każdemu dziecku, również temu choremu lub poczętemu w traumatycznych okolicznościach. - Wystarczy, że odważymy się na zmianę. Wystarczy, że wybierzemy życie - powiedziała.
- Nie ma naszej zgody na państwo, w którym kobieta, która poroni, trafi do więzienia; nie chcemy żyć w kraju, w którym o życiu kobiety decydować będą ekstremiści i fanatycy - mówiła Barbara Nowacka z komitetu "Ratujmy kobiety", odnosząc się do projektu "Stop aborcji".
- Dzisiejszy dzień pokaże w jakim kraju my będziemy żyć. Tak naprawdę są tylko trzy możliwości. Pierwsza, ta najbardziej przerażająca, gdy Sejm przyjmie projekt wprowadzający barbarzyńskie, nieludzkie rozwiązane stosowane w części krajów Ameryki Łacińskiej. (...) Druga możliwość to stan obecny - czyli zgniły kompromis między Kościołem katolickim, a częścią polityków prawicy, to również wyjątkowo złe rozwiązanie, które w żaden sposób nie przystaje do rzeczywistości. Efektem jest ogromne podziemie aborcyjne. Trzecia możliwość to wprowadzenie rozwiązań, które funkcjonują prawie we wszystkich krajach UE, i dają kobiecie prawo do decydowania o swoim losie - mówiła Nowacka.
Podkreśliła, że przedstawiany przez nią projekt chce zapewnić Polkom "pełną opiekę w trakcie ciąży, edukację seksualną w szkołach prowadzoną przez wykwalifikowane osoby i pełny dostęp do nowoczesnej antykoncepcji".
Tomasz Latos (PiS) poinformował, że klub PiS w głosowaniach nad projektami nie będzie narzucał dyscypliny partyjnej. Przypomniał, że w konstytucji jest zapis o prawnej ochronie życia każdego człowieka. Zaznaczył, że jego zdaniem nie należy karać kobiet za wykonanie aborcji. - Jestem osobiście przekonany, że będzie to jeden z punktów, którym należy w czasie dalszych prac parlamentarnych poświęcić dużo uwagi, aby tego karania kobiet jednak nie było - powiedział.
Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz złożył wniosek o odrzucenie projektu komitetu "Ratujmy kobiety. - Obecne prawo nie jest cudowne, ale nie sądzę, byśmy byli w stanie w zgodzie wypracować coś lepszego - ocenił. Jego zdaniem projekt komitetu "Stop aborcji" wart jest procedowania, jeśli możliwe jest wprowadzenie w nim zmian, m.in. w kwestii karania kobiet. Zapowiedział jednocześnie, że w klubie PSL nie będzie dyscypliny w głosowaniu.
Joanna Mucha (PO) odnosząc się do projektu "Stop aborcji" stwierdziła, że jest to rozwiązanie, zgodnie z którym życie prenatalne ma wyższą wartość niż życie matki. Dodała, że projekt uderza też w badania prenatalne oraz in vitro. - Naruszenie kompromisu będzie próbą dzielenia Polaków. Aborcja to trudny temat, bolesny i indywidualny - podkreśliła inna posłanka PO Monika Wielichowska.
Posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus przekonywała, że aborcji można teoretycznie zakazać, ale w praktyce bardzo trudno ją powstrzymać. W imieniu swojego klubu wnioskowała o odrzucenie projektu komitetu "Stop aborcji". Inna posłanka Nowoczesnej Joanna Schmidt opowiedziała się natomiast za skierowaniem do dalszych prac w komisji projektu komitetu "Ratujmy kobiety". Wskazywała, że według szacunków WHO na świecie co piąta ciąża jest przerywana. Jej zdaniem do aborcji powinno dochodzić jak najrzadziej, ale jeśli już do niej dochodzi, powinna być bezpieczna. - Nie mamy wpływu na ludzkie sumienia, nie powinniśmy go mieć, ale możemy mieć wpływ na bezpieczeństwo kobiet - przekonywała posłanka.
Agnieszka Ścigaj (Kukiz'15) poinformowała, że nie będzie stanowiska jej klubu w sprawie projektów wprowadzających zmiany w prawie dot. aborcji. - W klubie Kukiz'15 panuje pluralizm i każdy poseł w tej kwestii podejmie swoją decyzję, zgodnie ze swoja wiedzą i swoim sumieniem - oświadczyła.
Michał Kamiński z koła Europejskich Demokratów uznał, że w sprawie aborcji powinni wypowiedzieć się wszyscy Polacy - w referendum. Podkreślił, że i on, i jego koledzy będą apelować o kompromis.
Do zadawania pytań w czasie debaty zgłosiło się ok. 70 posłów. W dyskusji wykorzystywane były rekwizyty - m.in. model płodu i zdjęcia.
Jan Mosiński (PiS) pokazał "zwolennikom mordowania dzieci" - jak powiedział - zdjęcie "dziecka po aborcji". "Eugenika była mocną stroną trzech szaleńców XX wieku: Lenina, Stalina i Hitlera; nie wierzę, że chcecie państwo tym projektem ustawy dojść do tej szatańskiej trójki" - powiedział.
Tadeusz Woźniak (PiS) pokazywał model dziecka w 10. tygodniu ciąży. - Mam tutaj model nienarodzonego dziecka, tak każdy z państwa wyglądał w 10. tygodniu ciąży. (...) Każde dziecko w momencie, kiedy wprowadzane są przyrządy medyczne w celu aborcji, kuli się, w miarę możliwości ucieka, to jest ta walka o życie - mówił. - Kiedy mówimy o aborcji w ogóle, to mówimy o największej wojnie w historii ludzkości. Od lat 20. do chwili obecnej zabito ponad miliard istnień ludzkich, w Polsce od roku 1955 prawie 6,5 mln nienarodzonych dzieci - dodał.
Krzysztof Szulowski (PiS) ocenił, że obywatelski projekt liberalizujący przepisy został zgłoszony przez "współczesnych barbarzyńców". Pytał, dlaczego komitetu inicjatywy ustawodawczej nie nazwano "adekwatnie do tego, co ta ustawa naprawdę oznacza, a więc komitet "Pozbawiajmy życia dzieci nienarodzone"".
Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej apelowała do posłów, by znaleźli w sobie dość odwagi i zdecydowali zgodnie z dobrem kobiet. - Kto z państwa jest za ustawą, która zmusi kobietę do urodzenia dziecka bez płuc, nerek, kości twarzoczaszki, z pewnością, że to dziecko umrze w ciągu godziny w męczarniach? Kto z państwa jest za ustawą, która zmusi do urodzenia 13-latkę zgwałconą przez ojca; kto z państwa jest za taką ustawą? - pytała.
- Aborcja była, jest i będzie; ta ustawa jej nie wyklucza; sprawi tylko, że kobiety biedne będą ją wykonywały w podziemiu aborcyjnym, a kobiety bogate w klinikach aborcyjnych w Niemczech - mówiła, odnosząc się do projektu komitetu "Stop aborcji".
Dorota Rutkowska (PO) pytała, w jaki sposób będzie można stwierdzić, że poronienie jest nieumyślne. Pytała, co stanie się, kiedy kobieta poroni w pracy, "czy pójdzie siedzieć na trzy lata, bo przecież mogła nie pracować". - A może nieumyślne poronienie stwierdzi "ziobrowski prokurator", gdy kobieta poroni na rowerze. Więzień zabraknie, szanowni państwo - powiedziała Rutkowska.
Przedstawicielki obu komitetów mówiły, że wokół ich propozycji narosło wiele mitów i próbowały wyjaśniać nieporozumienia. Banasiuk zapewniła, że projekt komitetu "Stop aborcji" nie ma wpływu na sytuację kobiet, które samoistnie poroniły. Przekonywała, że projekt zapewnia możliwość ratowania życia matki nawet kosztem życia dziecka. - Od matek nikt nie będzie wymagał w tym zakresie heroizmu. To matka jest gwarantem życia dziecka - mówiła.
Odnosząc się do wypowiedzi posłów, że projekt uderzy w badania prenatalne podkreślała, że "uchylenie przesłanek zezwalających na aborcję przywróci im charakter diagnostyczny, a dziecko stanie się pacjentem".
Banasiuk zapewniła również, że autorzy projektu są gotowi na merytoryczną dyskusję nad każdym jego punktem, ale "musi to być dyskusja poważnie traktująca gwarancje konstytucyjne i zasady wynikające z porządku prawnego"
- To, na czym nam zależy, to żeby w Polsce kobiety były bezpieczne, dzieci rodziły się kochane i szczęśliwe, a przede wszystkim by aborcje - które są i będą dokonywane - były jak najrzadsze - mówiła Nowacka.
- Jeżeli to jest wspólnym celem, to nasza rozmowa może mieć sens. Jeżeli celem części osób jest tutaj wykazanie się swoim sumieniem czy swoją wiarą - do czego mam pełen szacunek - to przypominam, że jesteście tu państwo, by stanowić prawo, które nie tylko zapewni komfort waszemu sumieniu, ale bezpieczne i godne życie wszystkim bez względu na wiarę, jaką wyznają - dodała.
Glosowania nad wnioskami dotyczącymi odrzucenia projektów odbędą się w piątek rano.
Spór o in vitro
Posłowie są podzieleni są ws. projektu, który wprowadza zmiany w przepisach dotyczących in vitro. Podczas czwartkowej debaty został złożony wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu - głosowanie w piątek.
W czwartek wieczorem posłowie dyskutowali o projekcie ustawy o obronie życia i zdrowia nienarodzonych dzieci poczętych in vitro, nowelizacji ustawy o leczeniu niepłodności, ustawy Kodeks karny oraz Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Podpisali się pod nim głównie posłowie Kukiz'15, niezrzeszeni oraz poseł PO. Zgodnie z projektem w procedurze in vitro będzie można tworzyć tylko jeden zarodek, który należy umieścić w ciele kobiety w ciągu 72 godzin.
Jak mówił w imieniu wnioskodawców Jan Klawiter (niez.), projekt ma na celu "zagwarantowanie dzieciom poczętym in vitro prawo do urodzenia, wyeliminować praktyki selekcji, przywrócić relacje pomiędzy decyzją o poczęciu życia a odpowiedzialnością za jego rozwój". Dodał, że projekt ma także "przywrócić porządek prawny w RP". Jak wyjaśnił, chodzi o ujednolicenie terminologii ustawy o leczeniu niepłodności z innymi, obowiązującymi aktami prawnymi.
PiS opowiedział się za dalszymi pracami nad projektem. Tomasz Latos (PiS), że "w tej sprawie z pewnością należy porozmawiać z ekspertami, należy posłuchać argumentów obu stron". - Uważamy, że przy wszystkich wątpliwościach i zastrzeżeniach, które mogą być zgłaszane przez różne strony sali - zarówno do samej procedury in vitro, jak też do tego konkretnego projektu, to ten, który obecnie obowiązuje, jest z pewnością projektem - myślę, że chyba jednym z najbardziej liberalnym w Europie - powiedział.
Ewa Kopacz (PO) oceniła, że rozwiązania zaproponowane w projekcie zmian w prawie dotyczącym in vitro, zmierzają do likwidacji tej metody w Polsce. Złożyła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Oceniła, że rozpatrywany projekt jest wynikiem egoizmu jego autorów. - W ustawie, którą zaproponowaliście, nie chodzi o nic innego tylko o wasz egoizm, o chęć udowodnienia, że wasza wola, wasze poglądy, wasza władza nad innymi jest ważniejsza niż szczęście innych ludzi, a nawet życie innych ludzi - mówiła.
Również Michał Stasiński (Nowoczesna) ocenił, że celem projektowanej ustawy jest całkowita likwidacja in vitro w Polsce. - Wzywam państwa i bardzo proszę o odrzucenie tej ustawy w pierwszym czytaniu - powiedział Stasiński. Jego klubowy kolega Marek Ruciński mówił do wnioskodawców, że nie mają prawa decydować, jaki sposób leczenia niepłodności wybiorą pacjenci. - Bez względu na przyszłość tego projektu Nowoczesna będzie podejmować wszelkie działania w kierunku zapewniania pełnego finansowania terapii metodą in vitro - zadeklarował.
Szef PSL Władysław Kosiniak Kamysz ocenił, że projekt w obecnym kształcie "jest trudny do przyjęcia". - Potrzeba w nim wielu zmian i pytanie do PiS, czy w tym wypadku intencją PiS są zmiany w ustawie o in vitro i w jakim czasie - powiedział. Zapowiedział, że w klubie PSL nie będzie dyscypliny w głosowaniu nad projektem.
Zdaniem Michała Kamińskiego z koła Europejskich Demokratów projekt jest zły i powinien zostać odrzucony. "Jesteśmy zwolennikami in vitro" - zadeklarował.
Również podczas zadawania pytań posłowie byli podzieleni w kwestii projektu. Zdaniem Mirosława Suchonia (N) projekt, jest "beznadziejny, dramatyczny, fatalny, haniebny, katastrofalny, koszmarny, krytyczny, makabryczny, nieludzki, okropny, potworny, przeraźliwy, rozpaczliwy, straszliwy, straszny, tragiczny i zatrważający". - Nie wystarczy słownika, by wymienić wszystkie te rzeczy, które można powiedzieć o tym projekcie - ocenił.
Anna Sobecka (PiS) przekonywała, że "w sprawie in vitro największe kontrowersje budzi fakt, że w wielu klinikach ludzkie zarodki pozostają po zabiegach i były wyrzucane na śmietnik, sprzedawane lub oddawane w termosach rodzicom".
Posłanka mówiła, że w listopadzie 2008 r. ukazała się publikacja Centrum Kontroli Chorób i Prewencji w Atlancie o tym, że wady wrodzone występują częściej u dzieci urodzonych w wyniku zastosowania zapłodnienia metodą in vitro. - Niektóre z tych wad to ciężkie wady serca, które mogą występować dwa razy częściej, rozszczepy wargi i podniebienia, zrośnięcie przełyku, występuje prawdopodobieństwo pojawienia się ciężkiego nowotworu oka jakim jest siatkówczak - wyliczała.
- Chcę zadeklarować () w pierwszym dniu kiedy wrócimy do władzy - przywrócimy in vitro i urodzi się nie sześć tysięcy dzieci, a sześćdziesiąt i sześćset tysięcy. Tylko drodzy Polacy musicie przeczekać ten okres ideologów i moralistów - oświadczył z kolei Bartosz Arłukowicz (PO).
Wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas podkreślił, że resort stworzył program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego. Zapowiedział, że w najbliższym czasie powstaną referencyjne ośrodki leczenia niepłodności, przy każdej uczelni medycznej powstanie klinika leczenia niepłodności gdzie będą endokrynolodzy, genetycy, androlodzy. Zapewnił równocześnie, że metoda in vitro nadal będzie dostępna w Polsce. - Po prostu jej nie finansujemy. (...) Ludzie mają prawo wyboru i taki wybór zachowują - dodał wiceminister.
Autorzy projektu chcą, by do artykułu określającego, w jaki sposób powinno być prowadzone leczenie niepłodności, dodać m.in.: "ze szczególnym uwzględnieniem prawnej ochrony życia" oraz zapisać, że żadne z działań podejmowanych na podstawie ustawy nie może naruszać praw i dobra dziecka poczętego.
W projekcie zaproponowano też, by w przypadku in vitro nie można było dokonać zapłodnienia więcej niż jednej żeńskiej komórki rozrodczej, a od zapłodnienia pozaustrojowego do umieszczenia komórki rozrodczej w ciele kobiety nie może upłynąć więcej niż 72 godziny. Obecnie przepisy zezwalają na zapłodnienie sześciu żeńskich komórek rozrodczych (w określonych przypadkach można utworzyć więcej zarodków).
W projekcie zaproponowano ponadto zmiany w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, które mają uniemożliwić nawiązanie prawnego stosunku rodzicielskiego dziecka poczętego in vitro wobec mężczyzny będącego partnerem matki, ale niebędącym genetycznym ojcem. Wnioskodawcy powołują się na opinię Sądu Najwyższego do projektu ustawy o leczeniu niepłodności, w której SN wskazał, że taka konstrukcja jest "bardzo skomplikowana i pozostawia wykreowanie rodzinnego stosunku prawnego ojcostwa pomiędzy osobami obcymi poza wszelką kontrolą".
Zobacz także: Czy zgwałcona kobieta powinna urodzić dziecko? Temat aborcji znów w Sejmie