"Generał jest umierający, nie chcę go sądzić"
Goście Moniki Olejnik w audycji "7. Dzień Tygodnia" w Radiu ZET skomentowali oświadczenie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym generał przeprosił za krzywdy, które wywołało wprowadzenie stanu wojennego.
11.12.2011 | aktual.: 11.12.2011 14:20
- Pan generał przeprasza po raz kolejny, chwała mu za to. Jest starszym człowiekiem, ale to jest do oceny historyków, a nie nas tu przy stole - stwierdził Stanisław Żelichowski.
Przeczytaj oświadczenie gen. Wojciecha Jaruzelskiego
Adam Hofman powiedział z kolei, że miejsce gen. Jaruzelskiego jest na sali sądowej, a nie w Radiu ZET. - Ja cały czas żałuję, że państwo polskie po 1989 r. nie odcięło się zdecydowanie od tych korzeni oraz że generał nie został za stan wojenny choćby symbolicznie, ze względu na wiek, ukarany - dodał poseł PiS.
- Jestem w dużym kłopocie, ponieważ generał jest umierający i trudno z nim polemizować - powiedział Tomasz Nałęcz. - Nie chcę sądzić generała, ponieważ generał wkrótce stanie przed innym sądem - podkreślił.
Jacek Kurski zażartował z kolei, że jedyna miła rzecz w orędziu gen. Jaruzelskiego to to, że "nie zostało ono wygłoszone o szóstej rano na obu kanałach Telewizji Polskiej". - Reszta to hipokryzja i czysta gra - powiedział. - Trochę mnie boli, choć nie odmawiam szlachetnych intencji organizatorom marszu, że najbardziej z tego marszu cieszą się Jaruzelski i Kiszczak, bo po raz pierwszy od trzydziestu lat nikt nie będzie miał do nich pretensji, że wprowadzili stan wojenny. To jest przykre - powiedział Kurski.
- Generał ciągle przeprasza, bo nikt nie chce tych przeprosin usłyszeć. To jest straszne, że od starego, schorowanego człowieka wymaga się ciągle przepraszania. Męża stanu poznaje się po tym, że w trudnych momentach historii potrafi podjąć decyzję. Gorszy wtedy byłby brak decyzji, bo być może - a można nawet powiedzieć, że z pewnością - doszłoby do przelewu krwi. Nikt nie może dziś z całą pewnością powiedzieć, że nie doszłoby do wojny domowej. Wprowadzenie stanu wojennego było drogą do Okrągłego Stołu - stwierdził Andrzej Rozenek.
Goście "7. Dnia Tygodnia" mówili także o marszu 13 grudnia, w którym wezmą udział politycy PiS.
- Ten marsz ma dwa cele. Jednym jest przypomnienie o zbrodniach tamtego czasu, dlatego to Marsz Solidarności. Ale również niepodległości, ponieważ wtedy "Solidarność" i Polacy walczyli o to, aby sami o sobie stanowić - powiedział Adam Hofman. - Chodzi o to, że w drodze demokratycznej część tej suwerenności macie zamiar oddać. Takimi wypowiedziami, jak ta Radosława Sikorskiego, czy takimi decyzjami, jak Donalda Tuska część suwerenności oddajemy - dodał.
- Nie należy mieszać tych porządków. 13 grudnia powinno się obchodzić rocznicę stanu wojennego, żądając odpowiedzialności dla architektów stanu wojennego, pełnego zadośćuczynienia ofiarom stanu wojennego. Natomiast w każdej innej dacie bronić niepodległości - stwierdził Jacek Kurski. - 13 grudnia jest tym bardziej niefortunny, że 13 grudnia przypada czwarta rocznica przeforsowania Traktatu Lizbońskiego przez Polskę. Przeforsowanie tego było kwestią kierownictwa państwa, które sprawował wówczas Jarosław Kaczyński. Nie byłoby tego Hołdu Polskiego, jaki złożył minister Sikorski w Berlinie, i wpisywania się w tę nową architekturę, gdyby Traktat Lizboński nie otworzył tej drogi. Jarosław Kaczyński prowadzi marsz przeciwko samemu sobie. Traktat lizboński był złem - dodał Kurski.