PolskaFenomenalny wyczyn Polaka - cały świat wstrzymał oddech

Fenomenalny wyczyn Polaka - cały świat wstrzymał oddech

Rzadko zdarza się, żeby wydarzenie niezwiązane z sukcesami sportowymi wywołało w Polsce prawdziwą falę euforii. Równie rzadko incydent lotniczy wiąże się z radością. Mijający rok przyniósł Polakom właśnie taką wyjątkową sytuację. W pierwszych dniach listopada na ustach wszystkich było jedno nazwisko: Wrona.

Fenomenalny wyczyn Polaka - cały świat wstrzymał oddech
Źródło zdjęć: © PAP | Darek Delmanowicz

28.12.2011 | aktual.: 28.12.2011 15:23

Przedstawiamy ostatnie hasło ze "Słownika 2011" serwisu "Wiadomości" Wirtualnej Polski. Zaprezentowaliśmy Państwu hasła, wydarzenia i tematy, które wzbudziły w 2011 roku najwięcej emocji, a także, które w 2011 roku najbardziej utkwiły w pamięci. Hasło na dziś: Lataj jak orzeł, ląduj jak Wrona.

- czytaj więcej


Stan gotowości

Święto Wszystkich Świętych, wczesne popołudnie. Pojawiają się niepokojące informacje - nad warszawskim lotniskiem im. Fryderyka Chopina krąży samolot typu Boeing 767. Nie może wylądować, ma problemy z podwoziem. Na pokładzie jest ponad 200 osób. Początkowo mówi się, że to samolot z Nowego Jorku (później okazuje się, że maszyna leciała z Newark).

Boeing 767 będzie lądować awaryjnie. Lotnisko zostaje zamknięte dla innych samolotów. Policja zamyka też okoliczne ulice - to nimi w razie katastrofy mają szybko jeździć karetki z rannymi. Straż pożarna polewa pas startowy pianą i uspokaja, że port jest na takie lądowanie przygotowany. Z kolei eksperci straszą, że lądowanie bez podwozia jest ryzykowne i podejmuje się je w ostateczności.

W tym czasie służby ratownicze przygotowują się na śmierć nawet co trzeciej osoby na pokładzie. Na lotnisku są 33 zespoły ratownicze. Regionalne Centrum Krwiodawstwa czeka w gotowości. Operacje w szpitalach zostały wstrzymane. Wszystkie siły skierowane są na lotnisko im. Chopina.

O włos od tragedii na Okęciu - zobacz zdjęcia

Po kilkudziesięciu minutach krążenia nad Warszawą samolot podchodzi do lądowania. Pojawiają się niewielkie płomienie, kiedy silniki samolotu trą o pas startowy. Nikt nie został ranny. PLL LOT nie podają jeszcze informacji, kto pilotował samolot i komu ponad 200 osób zawdzięcza życie.

Wszystko dzięki szybowcom

Dopiero po wylądowaniu maszyny poznajemy szczegóły wydarzenia, pierwszego takiego w historii warszawskiego lotniska. Okazuje się, że znajdujący się w centrum zainteresowania samolot ma 14 lat i jest najmłodszą maszyną we flocie LOT-u. Na pokładzie lecącego z Newark samolotu było 220 pasażerów i 11 członków załogi. Załoga maszyny zgłaszała problemy z układem hydraulicznym już kilkadziesiąt minut po starcie z Newark. Samolot był jednak sprawny i nie było potrzeby zawracania.

Wieczorem pojawiają się pierwsze informacje o pilocie maszyny - to kpt. Tadeusz Wrona, jeden z najbardziej doświadczonych pilotów LOT-u. Za perfekcyjne lądowanie kpt. Wronie dziękuje sam prezydent Bronisław Komorowski.

Tadeusz Wrona ma 54 lata i pochodzi z Nowej Soli w woj. lubuskim. Samoloty pasażerskie pilotuje od lat 90. Zaczynał od latania na szybowcach, co - jak podkreślają eksperci - pomogło pilotowi wylądować Boeinga 767 "na brzuchu".

Strach i przerażenie na pokładzie Boeinga - zdjęcia

O lądowaniu zaczynają opowiadać pasażerowie. Mówią, że byli informowani o sytuacji, wiedzieli, że nie otwiera się podwozie. Lądowanie było jednak - jak twierdzą - tak łagodne, że myśleli, że jednak w ostatniej chwili w cudowny sposób udało się uniknąć lądowania "na brzuchu".

"Polski Sully"

Kiedy 2 listopada lotnisko zmaga się z problemem podniesienia Boeinga 767 z pasa startowego, Polska jest już opętana chwilową "wronomanią". Liczba fanów kpt. Wrony na Facebooku rośnie z minuty na minutę, aż dochodzi do kilkudziesięciu tysięcy. Pojawiają się jego zdjęcia, dzieci rysują zadedykowane mu laurki.

Bohaterski pilot idolem Polaków - zobacz zdjęcia

Nagranie z lądowaniem Boeinga 767 podziwia cały świat. Dramatyczny moment na warszawskim lotnisku pokazują czołowe zagraniczne stacje telewizyjne, o zdarzeniu informują liczące się portale. Kpt. Wrona porównywany jest do Sully'ego Sullenbergera, pilota, który w 2008 r. wylądował na rzece Hudson. Zresztą sam Sullenberger gratuluje Wronie wyczynu.

Nowy polski bohater po raz pierwszy od swojego wyczynu przemawia publicznie po południu. - Lot od startu aż do Warszawy odbywał się bezpiecznie, natomiast nasz komputer pokładowy wykrył usterkę w instalacji hydraulicznej i nam ją zasygnalizował. My mamy do tego procedurę, która pozwala zneutralizować skutki takiej usterki do tego stopnia, aby lot mógł się odbyć bezpiecznie. Po wykonaniu wszystkich punktów na tej naszej liście czynności, na okoliczność wystąpienia jakiejś usterki, dla nas jedyną kwestią było nadal lecieć. Nie było wtedy żadnej przesłanki do awaryjnej procedury - mówi kpt. Wrona.

Wyjaśnia też, że pierwsze podejście do lądowania w Warszawie nie było awaryjne. - Moment dla nas krytyczny pojawił się dopiero przy pierwszej nieudanej próbie wypuszczenia podwozia, w rejonie Warszawy - dodaje. O możliwości awaryjnego lądowania piloci poinformowali wieżę kontrolną dopiero po drugiej nieudanej próbie wystawienia podwozia. - Myśl, że będziemy musieli lądować awaryjnie, dotarła do mnie na 2-3 minuty przed przyziemieniem - opowiada kpt. Wrona.

Pilot podkreśla, że udane lądowanie "na brzuchu", to nie wyłącznie jego zasługa, ale także drugiego pilota Jerzego Szwarca. Hasło "Lataj jak orzeł, ląduj jak Wrona" skromnie komentuje stwierdzeniem, że orzeł też dobrze ląduje.

Zobacz, jak przenoszą Boeinga 767 - zdjęcia

2 listopada wieczorem udaje się podnieść Boeinga 767 z pasa startowego warszawskiego lotniska.

Wątpliwości i odznaczenia

Lądowanie Boeinga 767 na swoim profilu na Facebooku komentuje Marta Kaczyńska. "Boeing awaryjnie wylądował - bez otwartego podwozia, na betonowym pasie. Na pokładzie było 230 pasażerów. Nikt nie doznał obrażeń. Samolot jest w całości. Dnia 10 kwietnia 2010 roku Tu-154M, obniżywszy się znacznie poniżej 100 m., po zderzeniu z błotnistym podłożem, miał się rozpaść na drobne kawałki. Proszę o komentarze" - pisze córka tragicznie zmarłej pary prezydenckiej.

Nie brakuje takich, którzy twierdzą, że udane lądowanie było nie tylko zasługą kpt. Wrony, ale także Jana Pawła II. Wśród pasażerów znalazł się bowiem redemptorysta o. Piotr Chyła, który miał przy sobie relikwie błogosławionego.

Pojawiają się też głosy krytyczne, a docierają one aż zza oceanu. Amerykański satyryk Seth Meyers w programie "Saturday Night Live" pozwala sobie na niezbyt wysokich lotów żart. - Uważam, że na określenie "Polski Sully" zasługuje ktoś, kto wyląduje łodzią w porcie lotniczym - stwierdza. "Z całym szacunkiem dla kapitana Wrony, ale nie można tak po prostu porównywać go z Sullym. Tylko kilku koszykarzy zasługuje na miano następnego Michaela Jordana i uroda tylko kilku kobiet może być porównywana z urodą Minki Kelly" - pisze z kolei magazyn "New York".

Głosy krytyki i powątpiewania nie przeszkadzają w odznaczeniu załogi Boeinga 767 przez prezydenta Komorowskiego.

Załoga Boeinga 767 u prezydenta - zdjęcia

Kpt. Tadeusz Wrona otrzymuje Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, drugi pilot Jerzy Szwarc - Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Pozostali członkowie załogi samolotu, pracownicy obsługi naziemnej i służb ratowniczych lotniska dostają oznaczenia za "wybitne zasługi w służbie państwu i społeczeństwu, za profesjonalizm i wzorową postawę w obliczu zagrożenia życia ludzkiego".

Prezydent dziękuje odznaczonym w imieniu całej Polski. Wszystkim zgromadzonym śpiewa Magdalena Steczkowska, która była na pokładzie Boeinga 767.

Na zakończenie jeszcze poczekamy

Historia o udanym lądowaniu "na brzuchu" nie ma jeszcze właściwego zakończenia. Tuż po wydarzeniu powstała komisja badająca przyczyny wypadku lotniczego. 1 grudnia Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała wstępny raport. Zawiera on jedynie ustalenia faktyczne, nie ma w im analiz ani wyników badań, które przeprowadziła komisja. Na ostateczny raport trzeba jeszcze poczekać kilka miesięcy.

Ze wstępnego raportu wynika, że jeden z bezpieczników w samolocie był wyłączony. Zabezpieczał on kilka systemów samolotu, m.in. zastępczy, elektryczny system wypuszczania podwozia. "Pozycja 'wyłączono' bezpiecznika nie jest rejestrowana ani sygnalizowana przez systemy samolotu" - stwierdziła komisja.

Komisja ustaliła także, że gdy samolot podniesiono z płyty lotniska, podłączono zewnętrzne zasilanie oraz wciśnięto bezpiecznik, podwozie się wysunęło. Z nagrań, którymi dysponuje komisja, wynika, że załoga zgłaszała, że sprawdziła bezpieczniki w kabinie. Komisja wyjaśnia, kiedy bezpiecznik został zdezaktywowany. - W świetle informacji, które mamy do chwili obecnej, działanie załogi było właściwe - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Waldemar Targalski z PKBWL.

Zobacz niepublikowane wcześniej zdjęcia Boeinga 767

W warszawskiej prokuraturze od 3 listopada trwa śledztwo w sprawie awaryjnego lądowania. Śledztwo wszczęto z artykułu 174 Kodeksu karnego. Mówi on o "sprowadzeniu bezpośredniego zagrożenia katastrofą w ruchu lotniczym". Grozi za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.

Nie zakończyło się też uwielbienie dla kpt. Wrony. W połowie listopada został on przyjęty owacjami w Nowym Jorku. Z kolei w gminie Raszyn, w której mieszka bohater, zamiast "Orlika" powstał... "Wronik". Pilot został też m.in. Honorowym Obywatelem Województwa Lubuskiego i otrzymał medal "Zasłużony dla Politechniki Rzeszowskiej". Sam zainteresowany ocenia siebie bardziej surowo - w rozmowie z Moniką Olejnik przyznał, że zastanawia się, co mógłby zrobić lepiej, żeby podczas lądowania np. nie zniszczyć samolotu i pasa startowego.

Iga Burniewicz, Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (260)