231 uratowanych z Boeinga
Strach i przerażenie na pokładzie
Strach i przerażenie na pokładzie Boeinga - zdjęcia
Boeing 767 Polskich Linii Lotniczych LOT awaryjnie wylądował na warszawskim lotnisku imienia Fryderyka Chopina. Nikt nie został ranny. Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi. Maszyna, która leciała do Warszawy z Newark w USA, nie mogła wypuścić podwozia i lądowała "na brzuchu". Po niemal godzinnym krążeniu nad stolicą kapitan samolotu zdecydował się lądować bez podwozia.
Pasażerowie samolotu po wylądowaniu opowiadali, że towarzyszył im strach, wręcz przerażenie. Ale nie zabrakło również radości i euforii, a na koniec podziwu dla kapitana Boeinga 767.
(PAP,TVN24, IAR,wp.pl,msz)
Pasażerowie Boeinga 767 opuszczają tzw. centrum pobytowe
Pierwsi pasażerowie zaczęli wychodzić na terminal przylotów po godz. 19. W kolejnej turze - przed godz. 21 - pasażerowie byli wypuszczani przez centrum konferencyjne, w którym czekały na nich rodziny i bliscy.
Pasażerowie Boeinga 767
Boeingiem 767 podróżował pan Dominik z żoną i dwójką dzieci. - Emocje wśród pasażerów były, jedni to przeżywali, inni się modlili, jeszcze inni rozmawiali. Na pewno była nerwowa i stresowa sytuacja, kiedy krążyliśmy nad warszawskim lotniskiem. Czekaliśmy na ten moment awaryjnego lądowania, który się przedłużał. Ostatnie minuty były straszne, zapadła cisza, padały stanowcze komunikaty ze strony stewardess, które prosiły, aby nie wstawać. Ostatni komunikat był od kapitana, o awaryjnym lądowaniu. Wtedy wszyscy schylili głowy i czekali na to uderzenie. Ale uderzenia nie było. Pilot świetnie wylądował - powiedział Dominik. Dodał, że w samolocie był dym i zapach tego dymu, wynikający z tarcia "brzucha" samolotu o beton. - Wysiadaliśmy tylnym wyjściem i strażacy opanowali już wszystko, było świetnie - podkreślił.
Pasażerowie Boeinga 767
Pan Tadeusz podróżował z żoną, na lotnisku czekał na nich syn. - Kilka razy lądowałem na kołach bardziej twardo niż dzisiaj bez podwozia. Z tego co pamiętam, szef personelu pokładowego nas poinformował, że będzie awaryjne lądowanie. Przez ten czas, kiedy krążyliśmy nad Warszawą, było puszczane tzw. demo o tym, jak mamy się zachowywać w trakcie lądowania. Paniki żadnej nie było. Kapitan ostatni komunikat podał mniej więcej trzy kwadranse przed planowanym lądowaniem, informując o tym, że jesteśmy na terenie Polski i ze będziemy lądować. Służba pokładowa była bez zarzutów - powiedział.
Pasażerowie Boeinga 767
Pan Tadeusz był jednym z kilku pasażerów, którzy opuścili lotnisko, nie czekając na odbiór swoich bagaży. - Najgorsze jest to, co nas spotkało tutaj przez ostatnie trzy godziny, totalna dezinformacja. Byliśmy informowani, że mamy zaczekać na bagaż podręczny, że zajmie to ok. 1,5 h. Mniej więcej zajęło to ok. 2 godz., kiedy dostaliśmy komunikat, że pierwsze bagaże przyjadą w ciągu godzony. Nikt nie pomyślał o prostym rozwiązaniu, żeby te bagaże odebrać jutro. Ludzie są zmęczeni. Niektórzy nie wytrzymali i zdecydowali się wyjść - powiedział.
Pasażerowie Boeinga 767
Żona pana Tadeusza dodała, że tuż po lądowaniu ludzie płakali ze szczęścia, bili brawa, była wielka radość. - Bardzo dużo i słusznie się mówi o bohaterstwie kapitana Wrony, ale moja uwaga jest taka, że jeżeli wszyscy są bohaterami, to nie dochodzi do takich sytuacji. Jest pytanie nie o kompetencje kapitana Wrony, który niczego nie musi udowadniać. Ale kilka innych pytań należy zadać, np. czym się lata z Polski za ocean - powiedział syn pana Tadeusza.
Pasażerowie Boeinga 767
Maciej Wójtowicz powiedział, że kiedy patrzył na mapkę w samolocie, zorientował się, że samolot jest blisko Warszawy. - Na początku myślałem, że to jest jakaś kolejka oczekiwania, że inne samoloty mają pierwszeństwo w lądowaniu. Aż w końcu pilot zgłosił się i powiedział, że będziemy mieli lądowanie awaryjne - relacjonował. W samolocie został jego sprzęt narciarski i bagaż, a w nim - jak powiedział - klucze do mieszkania.
Mariusz Mikuciński z Mławy powiedział, że dopytywał się, jaka to awaria i okazało się, że to awaria podwozia. - Zdawałem dobie sprawę, że jest poważnie i że możemy tego nawet nie przeżyć - powiedział. Jak zauważył, pasażerowie najpierw byli spokojni, ale pojawiły się i małe oznaki paniki, był płacz, były poważne rozmowy. Po lądowaniu - jak powiedział - najpierw nastała euforia. Ewakuacja, jego zdaniem, trwała kilka minut.
Komendant główny PSP gen. bryg. Wiesław Leśniakiewicz
Pas startowy polano pianą, a na lotnisku czekały w pogotowiu wozy strażackie i karetki. Samolot płasko przyziemił, przy lądowaniu pojawiły się tylko niewielkie płomienie, gdy silniki samolotu tarły o pas startowy.
Rzecznik PLL LOT Leszek Chorzewski poinformował, że samolot lądował praktycznie z pustymi bakami. Wcześniej maszyna zrzuciła nadmiar paliwa.
- W związku z tym ryzyko zapalenia się samolotu było niewielkie. Iskry, które było widać w telewizji przy lądowaniu, to normalne tarcie metalu o asfalt. Na pasie była położona "poduszka" ze specjalnej substancji gaśniczej; samolot po wylądowaniu, zatrzymaniu został standardowo również polany substancjami gaśniczymi - opowiadał.
Jak podkreślił rzecznik, "cała procedura lądowania przebiegła absolutnie, w 100% prawidłowo".
Oczekiwanie na pasażerów Boeinga 767
Samolotowi PLL LOT, który szczęśliwie wylądował na lotnisku Warszawa-Okęcie, towarzyszyły dwa F-16 z 32. Należące do Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku maszyny pełniły dyżur bojowy.
Jak powiedział rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz, jeżeli jakikolwiek samolot lub śmigłowiec ma problemy w polskiej strefie powietrznej, automatycznie jest podrywana do lotu para dyżurna myśliwców, której zadaniem jest nawiązać kontakt z załogą i pomóc w rozwiązywaniu problemów.
Rafał Ossowski czekał na swoją mamę lecącą boeingiem 767
Ok. 30 minut po starcie z Newark załoga polskiego samolotu sygnalizowała usterkę centralnego systemu hydraulicznego - poinformował na konferencji prasowej prezes LOT-u Marcin Piróg.
- Jeśli chodzi o klapy, to zadziałały, ale nie wysunęło się podwozie, stąd też przez godzinę samolot krążył. Po pierwsze próbował wypuścić podwozie, po drugie miał za dużo paliwa, żeby lądować - powiedział Piróg.
Wyjaśnił, że nad Warszawą boeing miał siedem ton paliwa. Maszyna musiała krążąc zużyć tyle paliwa, by "przy minimalnej ilości przy trzech tonach lądować".
Awaryjne zrzucanie paliwa nie miało miejsca.
Podziękowania od prezydenta Bronisława Komorowskiego
Prezydent Bronisław Komorowski "w imieniu całej Polski" podziękował pilotom, załodze, pasażerom, a także wszystkim służbom, które zabezpieczały awaryjne lądowanie Boeinga 767 na warszawskim Okęciu. Zapowiedział też odznaczenia dla załogi samolotu.
- Myślę, że będę wyrazicielem opinii wszystkich w Polsce, jeśli po pierwsze zacznę od podziękowań - podziękowań przede wszystkim dla pilotów, dla całej załogi samolotu polskiego, dla wszystkich służb, które zabezpieczały lądowanie awaryjne - podkreślił prezydent.
Dziękował też pasażerom Boeinga. - Wiem z rozmowy z kapitanem Tadeuszem Wroną, że i pasażerowie bardzo skutecznie współdziałali w tym szczególnie trudnym momencie, jakim było przygotowanie i przeprowadzenie lądowania awaryjnego, potem ewakuacja samolotu - powiedział Komorowski.
Pasażerowie na warszawskim Okęciu
Warszawskie lotnisko zostało zamknięte dla innych samolotów, zamknięto też okoliczne ulice. Obecnie są one już otwarte. Awaryjne lądowanie zakłóciło ruch lotniczy nad Polską.
Stołeczne lotnisko im. Fryderyka Chopina będzie zamknięte do czwartku do godz. 4.00 rano. Oznacza to, że do tego czasu nie będą wykonywane ani starty, ani lądowania samolotów - poinformował rzecznik LOT Leszek Chorzewski.
Port lotniczy im. Fryderyka Chopina na warszawskim Okęciu
Chorzewski nie był w stanie powiedzieć, ile rejsów zostanie odwołanych. - Chcę te samoloty, które były w powietrzu, które zmierzały do Warszawy, aby były skierowane na inne lotniska. Odnośnie rejsów, które mają startować z Warszawy, decyzja należy do linii lotniczych - dodał.
Jak powiedział, w nocy może zostać podjęta decyzja odnośnie tego, czy lotnisko zostanie otwarte w środę o 8.00 rano.
Warszawskie lotnisko ma być zamknięte do czwartku
- Przez całą środę i przez noc ze środy na czwartek do godz. 4.00 nad ranem z lotniska nie będą wykonywane ani starty, ani lądowania samolotów - powiedział rzecznik portu Przemysław Przybylski.
Jak wyjaśnił, powodem takiej decyzji jest to, że do Warszawy musi przylecieć ekspert Boeinga z Seattle (USA), który zbada samolot po awaryjnym lądowaniu.
- Rozpoczęliśmy przygotowania do takiego przesunięcia samolotu, aby odblokować jeden pas startowy, na którym będą mogły odbywać się operacje lotnicze - powiedział rzecznik PLL LOT Leszek Chorzewski. Dodał, że najprawdopodobniej przesunięcie samolotu może nastąpić w środę.
Warszawskie lotnisko ma być zamknięte do czwartku
Uszkodzony samolot zablokował obydwa pasy startowe lotniska. Maszyna ma zostać podniesiona z płyty lotniska i przetransportowana do bazy technicznej LOT-u.
Dyrektor Biura Bezpieczeństwa Operacji Lotniczych lotniska im. Chopina Andrzej Ilków poinformował, że uszkodzenia samej drogi startowej po awaryjnym lądowaniu są bardzo małe i będzie można je usunąć w krótkim czasie.
Boeing 767 leży na płycie lotniska
- Wykonując taki manewr - lądując bez podwozia - trzeba się liczyć z bardzo poważnymi konsekwencjami. Samolot jest wtedy pozbawiony systemów hamulcowych, a więc jest bardzo trudno wytracić prędkość, energię tego ogromnej masy samolotu. Samolot nie chce wyhamować na podejściu, stawia bardzo duże opory - dla pilota jest to ogromne wyzwanie - powiedział pilot, kpt. Leszek Sułkowski.
- To, co zrobili piloci Boeinga 767 to majstersztyk. Z zawodowego punktu widzenia - zrobili to bardzo dobrze - dodał.
Ludzie obserwują i fotografują Boeinga 767 leżącego na płycie lotniska
W akcji związanej z awaryjnym lądowaniem samolotu na warszawskim lotnisku brało udział 26 jednostek straży pożarnej. Zabezpieczało ją też na miejscu kilkanaście karetek pogotowia - powiedział rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.
- Nic nikomu się nie stało, jedna osoba, wskutek szoku, trafiła do szpitala - podał Frątczak.
(PAP,TVN24, IAR,wp.pl,msz)