Ewa Kochanowska: "lądujcie koniecznie w Smoleńsku? Ja nie mam takich znajomości"
Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, Rzeczniku Praw Obywatelskich, ostro reaguje na wywiad, którego "Faktowi" udzielił Paweł Deresz. Deresz mówił, że "Wcześniej czy później zostanie ujawnione nagranie amerykańskich i rosyjskich służb wywiadowczych, które (...) potwierdzi, że w czasie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Kaczyńskim padło sformułowanie 'Lądujcie koniecznie w Smoleńsku'". W "Naszym Dzienniku" Kochanowska mówi, że nie ma takich znajomości w służbach jak Deresz, "by takie rzeczy stwierdzać czy nawet cytować".
- Z zasady nie czytuję bulwarówek, ale wątek, który wybiły portale internetowe, wzbudził moje zainteresowanie, więc zapoznałam się z tym wywiadem - mówiła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Ewa Kochanowska. Dodała, że zazdrości Pawłowi Dereszowi "tego spokoju, tej pewności". - Ja też chciałabym w ciszy i zadumie stanąć nad grobem mojego męża, mieć świadomość, że wszystko zostało wyjaśnione. Wiedzieć, jakie były przyczyny katastrofy, kto był winien... Niestety, nie jest mi to dane - mówiła.
- Niestety, nie mam jak pan Deresz takich znajomości w wywiadzie amerykańskim czy rosyjskim, by takie rzeczy stwierdzać czy nawet cytować. Więc Nie mogę żadnych tego typu supozycji podnosić, że wiem, kto co powiedział lub ujawni - dodała Ewa Kochanowska.
Na uwagę dziennikarki, że ironizuje, odrzekła, że trudno tego nie robić. - Już dawno okazało się, że różnego rodzaju rzeczy, które rzekomo zostały wypowiedziane, a które rozpowszechniano - wspomnę tu choćby cytaty stwierdzające, jakoby piloci lądowali na siłę, bo taki był rozkaz pana prezydenta Kaczyńskiego, czy też kwestię obecności generała Błasika w kokpicie - nie potwierdziły się - mówiła.