PublicystykaEuropa Zachodnia ucieka Polsce. Merkel i Macron zmieniają kształt UE

Europa Zachodnia ucieka Polsce. Merkel i Macron zmieniają kształt UE

Na naszych oczach umiera piękny sen o Polsce w Europie Zachodniej. Francja i Niemcy uzgadniają budżet strefy euro. Tylko pozornie zmiana jest niewielka. Berlin i Paryż zmieniają ustrój Wspólnoty, a kraje takie jak Polska znajdą się na marginesie. Na własne życzenie.

Europa Zachodnia ucieka Polsce. Merkel i Macron zmieniają kształt UE
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Jarosław Kociszewski

20.06.2018 | aktual.: 20.06.2018 19:40

Po upadku komunizmu i przez całe lata 90. Polacy byli szczerze przekonani, że są częścią Zachodu. NATO, a później Unia Europejska były marzeniem w kraju wychodzącym spod komunistycznej dominacji. Krok po kroku, i często ponad podziałami, udało się osiągnąć coś, co pokolenie wcześniej wydawało się po prostu niemożliwe.

Ogromnym, wspólnym wysiłkiem "niemożliwe" stało się najpierw "realne", a później "prawdziwe". Teraz te wielkie, historyczne osiągnięcia przelatują nam między palcami. Krok po kroku daliśmy się przekonać, że nie jesteśmy już częścią Zachodu, który w naszych oczach zatracił "prawdziwe wartości". Nagle grzmimy i pouczamy Europejczyków, mówiąc Niemcom, Holendrom czy Francuzom, jak powinny wyglądać ich kraje. Poza śmiesznością tej sytuacji, stawiamy się na uboczu zarówno instytucji, jak i stylu życia, który jeszcze niedawno był tak atrakcyjny, że przyciągnął i nakłonił do wyjazdu setki tysięcy Polaków.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski w 2003 r. ratyfikował Traktat Akcesyjny do UE

Obraz
© PAP | Radek Pietruszka

Nie chodzi tu przy tym o wskazywanie palcem winnych tego, że z zapałem remontujemy fosę dzielącą nas od sąsiadów z Zachodu, choć jeszcze niedawno z zapałem ją zasypywaliśmy. Do tego etapu jeszcze nie doszliśmy. Najpierw musimy uświadomić sobie skalę niebezpieczeństwa.

Wiadomość jest bardzo ogólna i wiele może się jeszcze wydarzyć. Kwota tego budżetu nie jest duża i nie wiadomo dokładnie, na co pieniądze będą wydawane. Nie o pieniądze tu jednak chodzi, tylko o praktyczne budowanie Europy zintegrowanej wokół strefy euro, którą otacza chmura bliższych i dalszych satelitów.

To poważna zmiana ustrojowa i jak wszystkie decyzje o długofalowych skutkach dla Wspólnoty, nie jest wprowadzana od razu i z przytupem. To proces zgodny z logiką rozwoju i integracji UE. Najpierw rzuca się pomysł, który następnie jest oswajany i realizowany krok po kroku na przestrzeni wielu lat.

Kanclerz Merkel długo stawiała opór rozumiejąc, że w interesie Berlina jest zachowanie spójnej Unii obejmującej najbliższe sąsiedztwo Niemiec. Bieżąca polityka wewnętrzna i konieczność reformowania Wspólnoty spowodowały, że Merkel musiała wrócić do fundamentu, którym są relacje z Francją i innymi krajami "starej Unii". Kryzys migracyjny, Brexit i nieliberalne rządy na Wschodzie są elementami tego procesu.

Innymi słowy, politycy na Zachodzie mają teraz większe problemy niż cackanie się z Polakami czy Węgrami oraz ich ciągłymi pretensjami, roszczeniami i brakiem poszanowania dla liberalnych fundamentów UE. Raz już dostaliśmy wielką szansę, jaką było otwarcie UE na Wschód. Czy i na ile z niej skorzystaliśmy, jest tylko i wyłącznie naszą sprawą, a zwalanie odpowiedzialności za własne niepowodzenia na innych nikomu dobrego świadectwa nie wystawia.

Przy tym nikt nie wyrzuci nas z Unii Europejskiej. To zbyt radykalne jak na Brukselę i kompletnie niepotrzebne. Nie będzie też "Europy dwóch prędkości", tylko "model kosmiczny". Centrum ciężkości powoli stawać się będzie strefa euro. Wokół niej, w różnej odległości, krążyć będą mniejsze i większe satelity.

Bez wątpienia najbliższym "pasem asteroid" będą kraje Unii, które nie weszły do strefy euro. Dalej znajdzie się miejsce dla Partnerstwa Wschodniego czy krajów Afryki Północnej. Gdzieś tam znajdą się też Turcja i Izrael, które na własny rachunek walczą o swoją pozycję.

Decyzja o wspólnym budżecie i instytucjach finansowych ten proces uruchamia. Jego zaletą jest elastyczność, której brak był dotychczas jednym z największych zarzutów stawianych Brukseli. Mniejsze grono bardziej zintegrowanych i podzielających te same wartości krajów ułatwi podejmowanie decyzji. Układ nie będzie też zamknięty i każdy z satelitów będzie mógł zbliżyć się, oddalić, a nawet dołączyć do centrum.

Obraz
© PAP | Grzegorz Michałowski

Jeżeli taki model zostanie wdrożony, a Polska znajdzie się poza "twardym jądrem", to z czasem tracić będziemy wpływ na najważniejsze, strategiczne decyzje w Europie. Na przykład sprawą uchodźców zajmie się teraz mini-szczyt z udziałem Niemiec, Francji, Austrii i Włoch. Każde takie "spotkanie w podgrupach" umacniać będzie "model kosmiczny" Unii Europejskiej zintegrowanej wokół strefy euro.

Jest o proces bardzo niekorzystny na Polski, a szanse na jego zatrzymanie są już niewielkie. Można oczywiście go spowalniać i zyskiwać na czasie, w czym kluczowa będzie funkcja zajmowana przez Donalda Tuska, ale główna odpowiedzialność spoczywa na rządzie PiS. Wejście do strefy euro w chwili obecnej jest kompletnie nierealne, więc o centrum wydarzeń możemy przynajmniej na razie zapomnieć. Od nas nadal zależy jednak wybór bliższej lub dalszej orbity i z tego rozliczać należy polityków. Zacząć też trzeba pytać, kto i dlaczego spowodował, że kraj stawiany za wzór europejskiej integracji na własne życzenie znalazł się na peryferiach.

Jarosław Kociszewski dla Opinii WP

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)