Epidemia polio. Odrodzenie zapomnianej choroby
Ponad 20 lat temu świat ogłosił zwycięstwo w walce z wirusem polio. Tymczasem ostatnie lata przynoszą gwałtowne odrodzenie tej nieco zapomnianej choroby. Wirus znowu atakuje w Pakistanie, Afganistanie, Nigerii, Syrii, zawędrował nawet do Chin i Izraela, a według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) dwa przypadki zachorowania na polio odnotowano na Ukrainie.
02.09.2015 | aktual.: 07.06.2018 15:12
Cichy intruz wdziera się niepostrzeżenie, ale gdy atakuje, zostawia po sobie okaleczone ciało - nie zawsze żywe. Chodzi o polio, czyli ostre nagminne porażenie dziecięce (w Polsce znane częściej pod nazwą choroba Heinego-Medina), wirusową chorobę zakaźną. Rajem dla niej są slumsy i obozy dla uchodźców, gdzie droga między "ubikacją" (często właśnie ujmowaną w cudzysłów) a "stołem" (jak wyżej) jest bardzo krótka. Gdy dochodzi do infekcji, nieraz organizm sam wirusa zwalcza, a nieraz nie daje mu rady, w efekcie ten wędruje po całym organizmie. W końcu, w co dwusetnym przypadku paraliżuje kończyny, w co tysięcznym - zabija.
Teraz ten wirus, który już nieomal został na świecie wyeliminowany, znów zaczyna się panoszyć: atakuje w Pakistanie, Afganistanie, Nigerii, Syrii, zawędrował nawet do Chin i Izraela. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) potwierdziła także dwa przypadki zachorowania za naszą wschodnią granicą na polio na Ukrainie - pierwsze od dziewięciu lat. To dla tego kraju poważny problem, bo w 2014 roku, tylko połowa ukraińskich dzieci została zaszczepiona przeciw polio. Ze względu na kryzys w tym kraju, a także nieufność rodziców wobec szczepionek, wiele maluchów nie otrzymało pełnych dawek.
Przedwcześnie ogłoszone zwycięstwo
Zachęcona ostatecznie wygraną w 1980 wojną z czarną ospą Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w kolejny bój udała się zaopatrzona w szczepionki przeciwko polio, kolejnemu wirusowi zbierającemu żniwo na całym globie. Rozpoczęta w 1988 roku kampania w ciągu 25 lat przyniosła znaczące sukcesy: miliardy ludzi w najdalszych zakątkach globu zostały zaszczepione, w 1994 roku ogłoszono zwycięstwo nad polio w obu Amerykach, sześć lat później - w regionie zachodniego Pacyfiku, wreszcie, w 2002 roku chorobę Heinego-Medina pożegnano w Europie.
Lada moment miało to nastąpić w Afryce, Azji Środkowej i na subkontynencie indyjskim. Ale powoli zapadający w wieczną drzemkę wirus niespodziewanie się przebudził - i uderzył ze zdwojoną mocą. Jak określił to jeden z publicystów: to tak jakby dobiec już prawie do końca maratonu i dowiedzieć się, że trasę przedłużono o kilometr.
Jeszcze kilka lat temu polio można było spotkać tylko na rubieżach cywilizacji w Afganistanie, Pakistanie i Nigerii (uznawanych za endemiczne ogniska wirusa), dziś pojawia się w ogarniętych wojną Syrii i Iraku, rozpadającej się Somalii czy cierpiącym chroniczny głód Rogu Afryki.
To dlatego 5 maja ub. roku WHO ogłosiła oficjalnie: polio to zagrożenie zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym. Rzecznik organizacji Gregory Hartl w rozmowie z "The New York Times" nie owijał w bawełnę: - Sprawy idą w złym kierunku. Musimy wrócić na właściwe tory, zanim stanie się coś strasznego.
Talibowie kontra szczepienia
Lekarstwa na polio nie wynaleziono, szczepionkę - i owszem. Jako pierwszy opracował ją w 1950 roku Hilary Koprowski, polski wirusolog i immunolog. Później zastąpiono ją szczepionką Jonasa Edwarda Salka, któremu w badaniach pomógł sam Franklin D. Roosevelt, czyniąc z zagrożenia polio sprawę narodową; dzięki zainicjowanej przez niego tuż przed drugą wojną światową kampanii "March of Dimes" (Marsz Dziesięciocentówek) zebrano ponad 85 tysięcy dolarów na badania nad polio i prace nad szczepionką przeciwko niemu.
W krajach Trzeciego Świata, gdzie ludzi jest dużo, a personelu medycznego mało, popularność zyskała natomiast wynaleziona w 1961 roku szczepionka Alberta Sabina, podawana w formie doustnych kropli, którą aplikować dzieciom mogą nawet sami rodzice (pod warunkiem przechowania jej w niskiej temperaturze w ciemnym pojemniku).
Choć popularność to słowo mocno na wyrost, bo wielu rodziców, zwłaszcza w Pakistanie, będącym najgroźniejszym epicentrum wirusa, odmawia podawania jej swoim dzieciom. W książce "Zwyczajne pakistańskie życie" Joanna Kusy, Polka mieszkająca od lat w Karaczi wyjaśnia: "W domach ludzie wciąż wierzą, że szczepionka to niebezpieczeństwo i broń wymierzona przeciw muzułmanom - powoduje bezpłodność u kobiet i impotencję u mężczyzn". A Pracująca przy programie szczepień Farhina Tousif dwoi się i troi, by przekonać matki do szczepień. W odpowiedzi słyszy, w różnych konfiguracjach, te same wymówki: lekarstwo jest nieskuteczne, to sprzeczne z islamem, pracujesz dla Amerykanów, nie ufamy ci.
Z drugiej strony w rozmowie z "The Guardian" jedna z matek żali się: - Te wszystkie miliony, które wydają na to, by przychodzić do nas co tydzień, stukać do drzwi i dawać dzieciom krople, idą na marne. Moje dzieci bawią się na dworze, wśród kanałów ściekowych i brudnej wody. Dlaczego tych wszystkich pieniędzy nie można przeznaczyć na oczyszczenie ścieków? Dlaczego nie pomogą mi posłać dzieci do szkoły?
Ten sceptycyzm, a w wielu wypadkach nawet podejrzliwość, to po części "zasługa" CIA, która przygotowując operację pojmania (żywym lub, jak się okazało, martwym) Osamy bin Ladena miała zwerbować pakistańskiego lekarza Szakira Afridi. Z jego pomocą, pod pretekstem szczepienia dzieci przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, oficerowie amerykańskiego wywiadu chcieli uzyskać próbki DNA rodziny Osamy bin Ladena, by ostatecznie potwierdzić, że mieszka on w Abbottabadzie. Próbek ponoć nie udało się uzyskać, a dzieci dostały tylko jedną dawkę szczepionek, de facto stały się jedynie instrumentem w wielkiej operacji przeciwko terroryście numer jeden.
CIA naturalnie pokajało się (choć dopiero w ubiegłym roku), dyrektor agencji wydał stosowne instrukcje, aby już nigdy na jednej szali nie kłaść celów operacyjnych i kwestii szczepień. Ziarno zostało jednak zasiane i zdążyło wydać plony: po ujawnieniu tych rewelacji przez światowe media, począwszy od brytyjskiego "The Guardian", talibowie wzięli na cel wolontariuszy dostarczających szczepionki.
Mimo to nie brakuje wolontariuszy ani rodziców, którzy z narażeniem życia pokonują i setki kilometrów, byleby tylko na tereny kontrolowane przez talibów czy działających pod ich egidą rebeliantów przemycić dawkę szczepionki. Tak jak Amir, ojciec piątki dzieci, który cichaczem przywozi krople doustne do swojej wioski na ziemiach kontrolowanych przez talibów. W rozmowie z "The Guardian" wyjaśnia: o jego wyprawach wiedzą tylko najbardziej zaufani krewni i przyjaciele (dla nich też przywozi porcje szczepionki). Inny ojciec, Muhib, mówi z kolei, że o przemycaniu szczepionek nie wiedzą nawet jego najbliżsi krewni. - Gdyby mnie zobaczyli z kroplami, donieśliby na mnie talibom - wyjaśnia. I dodaje: - Nawet jeśli 95 proc. ludzi jest gotowe na szczepienia, 5 proc. tych, którzy sprzyjają talibom, są znacznie silniejsi.
Wolontariusze pod ostrzałem
To właśnie pakistański szczep wirusa zawędrował m.in. do Chin i Izraela, gdzie wykryto pojedyncze przypadki polio. Także - do Syrii, skąd udało się je wykorzenić 15 lat temu, a gdzie powróciło po wybuchu wojny i tylko w ub. roku sparaliżowało 38 dzieci. To tylko wierzchołek góry lodowej, specjaliści oceniają, że na każdego zdiagnozowanego przypada około 200 nosicieli.
- To był szok. Od razu pojawiło się pytanie: co robić? Odpowiedź była tylko jedna: zaszczepić jak najwięcej dzieci - wyjaśnia Tamer Hassan, dyrektor Syryjsko-Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego (SAMS), jednej z organizacji, które błyskawicznie po wykryciu polio w ogarniętej wojną Syrii zorganizowały kampanię szczepienia dzieci do piątego roku życia. Pod agendą UNICEF w siedmiu krajach Bliskiego Wschodu udało się zabezpieczyć przed paraliżującą chorobą 25 milionów dzieci.
Tylko z Syrią był na początku problem: bo chaos, wojna, miliony uchodźców i wewnętrznych przesiedleńców; bo skażona woda, sanitariaty w opłakanym stanie; bo brak personelu medycznego z jednej strony, a nadmiar facetów z brodami i karabinami z drugiej. - Realizacja kampanii nie jest trudna z medycznego punktu widzenia, szczepionka to tylko zapuszczenie dwóch kropli w usta. Przeszkodą jest przede wszystkim wojna - mówił w rozmowie z "The Washington Post" Abd al-Rizzak Darwisz, lekarz z Aleppo.
Przed wybuchem powstania, a później krwawej wojny w Syrii podstawowe szczepienia docierały do 90 proc. dzieci. Po 2011 roku ich odsetek znacząco się zmniejszył, jak podawał Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci, bez ochrony przed groźnymi chorobami pozostaje około 300 tysięcy najmłodszych Syryjczyków, pozostających na dotkniętych najcięższymi walkami terenach.
Na swoje barki misję ich zaszczepienia wzięło kilka lokalnych organizacji. Do grupy zadaniowej ds. kontroli polio w Syrii z siedzibą na południu Turcji udało się zwerbować (jako wolontariuszy albo etatowych pracowników) ponad osiem tysięcy osób, w sporej części opozycyjnych wobec rządów Baszara al-Asada aktywistów i lekarzy.
Procedura wygląda tak: na granicy turecki Czerwony Półksiężyc przekazuje aktywistom grupy zadaniowej lodówki ze szczepionkami, które trafiają do czynnych jeszcze w Syrii szpitali, a dalej - w ręce wolontariuszy w siedmiu prowincjach. Dalej jest już tylko pod górkę, bo pracując w parach chodzą od drzwi do drzwi, lawirując między zabłąkanymi (albo i nie) kulami snajperów i bombami beczkowymi. Gdy już zaczepią wszystkie dzieci w danym domu, malują znak na drzwiach, w końcu drobny zabieg trzeba powtórzyć kilka razy, żeby szczepionka dała niemal 100-procentową ochronę.
Jak do tej pory manewr ten nie udał się czwórce wolontariuszy, m.in. 19-letniemu Mohammedowi Kalaadżiemu, którego właśnie przy oznaczaniu drzwi domu dosięgła bomba eksplodująca na ulicy. - Oczywiście że się boję. Wszyscy się boimy. Ale jest robota do wykonania - mówi "The Washington Post" Darwisz. - To bohaterowie tej kampanii - ocenia z kolei w rozmowie waszyngtońskim dziennikiem koordynator skierowanej do Syrii grupy zadaniowej Baszir Tadż al-Din.
Nierówna walka w Pakistanie
Do Pakistanu szczepionka przeciw chorobie Heinego-Medina zawędrowała w 1974 roku, niespełna dwie dekady później ruszyła ogólnokrajowa kampania informacyjno-profilaktyczna. "Mimo to polio wciąż zagraża pakistańskim dzieciom. Ludzie z powikłaniami po tej chorobie nie są rzadkim widokiem", pisze Joanna Kusy. Globalna Inicjatywa na Rzecz Eradykacji Polio (GPEI) w raporcie na koniec 2014 roku czynione przez lata wysiłki rządu w Islamabadzie, by paraliżującego wirusa odesłać do lamusa, podsumowała krótko i konkretnie: "pakistański program walki z polio to katastrofa".
Po tej druzgocącej ocenie władze w Islamabadzie zakasały rękawy, choć nie obyło się bez potknięć (w marcu br. do kosza powędrowały szczepionki o wartości 3,7 miliona dolarów, bo rząd nie dopilnował, by były trzymane w lodówkach). Z sukcesów: w kwietniu wprowadzono specjalne bransoletki, które zmieniają kolor, gdy zbliża się termin podania kolejnej dawki kropli przeciwko polio. Na ulice, dworce, a nawet do pociągów trafili też wolontariusze z lodówkami, którzy jednym ruchem ręki mogą podać dziecku szczepionkę. Rodzice w prowincji Chajber Pasztunchwa za każde dziecko, które przejdzie komplet szczepień, dostają tysiąc rupii. Na niepokornych znalazł się i kij: ci rodzice, którzy uparcie odmawiają szczepienia, trafiają za kratki. Tę bezprecedensową akcji rzecznik rządu Feroz Szah podsumował tak: - Rząd po raz pierwszy sięgnął po tak drastyczne środki. To pokazuje, jak bardzo jest zdeterminowany, by wyrugować polio.
Swoje bardzo przysłowiowe trzy grosze dorzuciła WHO uruchamiając loterię, na której rodzice zaszczepionych dzieci (nie tylko na polio, ale i dyfteryt, wirusowe zakażenie wątroby typu B, tężec i krztusiec) mogą wygrać nagrody pieniężne.
Olbrzymie znaczenie dla tego wielkiego kroku naprzód w walce z polio miała zapoczątkowana w połowie ub. roku ofensywa armii rządowej (pod kryptonimem Zarb-e-Azb) przeciwko talibom na północy kraju. Działania władz czy organizacji pozarządowych torpedują bowiem fundamentaliści islamscy, którzy ustami niektórych twardogłowych ulemów (gwoli sprawiedliwości: nie brakuje również duchownych otwarcie popierających program szczepień) i własnymi rękoma (konkretnie: karabinami i bombami) całkiem skutecznie przekonują Pakistańczyków, że szczepionki to kolejna zaraza przywleczona z Zachodu, a wolontariusze je dostarczający - to agenci obcych służb specjalnych, którzy krążą po domach wyciągając mniej lub bardziej istotne informacje. Wolontariuszkom obrywa się podwójnie, bo są publicznie piętnowane jako prostytutki.
Pakistańscy talibowie w 2012 roku postawili też ultimatum: dopóki USA będą kontynuować naloty z użyciem dronów, dopóty zgody na szczepienie dzieci na kontrolowanych przez nich terenach nie będzie. Na słowach się nie skończyło: jak dotąd w atakach na samotnie krążące po domach ekipy wolontariuszy z lodówkami medycznymi, a nawet całe ich konwoje, osłaniane przez żołnierzy, policjantów lub prywatnych ochroniarzy, zginęło około 80 osób. W większości przypadków odpowiedzialność za ich przeprowadzenie wzięli na siebie właśnie fundamentalistyczni rebelianci.
Michael Gerson, publicysta "The Washington Post" podsumowuje: - Polio to zabójca, który znajduje sojuszników wśród innych zabójców.
Państwo Islamskie szczepi
Z kolei w Syrii rząd Baszara al-Asada do programu walki z polio przystąpił od razu i ochoczo. Jakiekolwiek nie byłyby pobudki znienawidzonego przez część społeczeństwa dyktatora - chęć przypodobania się Zachodowi, przechylenie szali społecznego poparcia na własną stronę czy rzeczywista troska o zdrowie małych Syryjczyków - jego działaniom nie można odmówić skuteczności: kampania informacyjno-profilaktyczna dotarła do prawie trzech milionów Syryjczyków. I to są dane, które podaje UNICEF, nie reżimowa propaganda.
Mimo nieustających walk w inicjatywę włączyli się też antyrządowi rebelianci, którzy dla przybywających z medycznymi lodówkami wolontariuszy torują korytarze bezpieczeństwa, a w sytuacji, gdy jakaś rodzina żywi obawy przed szczepieniem, sygnują kampanię własnym nazwiskiem, twarzą, szacunkiem zdobytym w okolicy. O dziwo również ISIS, brutalnie kontestująca wszystkie zdobycze zachodniej cywilizacji, dała się przekonać do zabezpieczenia żyjących na terytorium "islamskiego kalifatu" dzieci. - Niespodziewany sukces kampanii szczepienia przeciwko polio w Syrii i Iraku to zasługa zapewnienia dostępu na terytoria kontrolowane przez grupę zbrojną, samozwańczo określaną jako Państwo Islamskie - podaje agencja IRIN.
Nieźle w walce z wirusem radzi sobie też rząd Nigerii, która jest ostatnim rezerwuarem polio na Czarnym Lądzie - mimo iż dla przeciętnego obywatela ochrona przed tą chorobą wcale nie jest priorytetem. I trochę trudno się temu dziwić, kiedy większości rodziców sen z powiek spędza brak dostępu do podstawowej opieki medycznej dla ich dzieci, a nie wirus, którego ryzyko złapania jest stosunkowo niewielkie.
GIEP w ostatnim raporcie doceniła starania Abudży, której udało się zmniejszyć liczbę zachorowań na własnym terenie i ograniczyć liczbę krajów, do których wirus jest eksportowany (w ostatnich latach wraz z uchodźcami przedostał się do 26 państw, głównie w Afryce Centralnej i Rogu Afryki). Jako jeden z kluczowych czynników, które przekonały rodziców do szczepionek GIEP podaje fakt, że w końcu władze zgodziły się, by program szczepień przeciwko polio rozszerzyć o inne zakaźne, a znacznie bardziej rozpowszechnione w regionie choroby (co postulowali sami rodzice). Abudży niestraszne są nawet ataki przeprowadzane przez Boko Haram, fundamentalistyczną organizację terrorystyczną, która - podobnie jak jej pobratymcy z Pakistanu - zabija wolontariuszy dostarczających szczepionki i próbuje terroryzować miejscową ludność.
Nie tylko polio
Świat jeszcze jest spokojny, jeszcze nie panikuje, jeszcze myśli o polio w kategoriach: brud, ubóstwo i Trzeci Świat. By zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa, WHO nałożyła na trzy endemiczne dla niego kraje (Pakistan, Afganistan i Nigeria) obowiązek kontrolowania dokumentacji szczepionkowej opuszczających je pasażerów, kolejnym siedmiu - takie działania zaleciła. Choć aby szczepionka była skuteczna, muszą upłynąć cztery miesiące, dla pasażerów lotów międzynarodowych ministerstwo zdrowia przygotowało opcję last minute: szczepienia przed wejściem na pokład.
Nie ujmując słuszności całej akcji, takie wybiórcze położenie nacisku na konkretną kampanię (w tym przypadku: szczepienia przeciwko polio) trąci nieco ambicjonalnym podejściem: och, wyeliminujmy polio, potwórzmy sukces sprzed 35 lat, kiedy udało się zmieść z powierzchni ziemi wirusa wywołującego czarną ospę, zbierajmy laury! Nawiązując do metafory biegu maratońskiego - łyknijmy płynu izotonicznego, może nawet sterydów, byleby wytrzymać ten dodatkowy kilometr i jak najprędzej dobiec do mety.
Tyle że walka o zdrowie i życie ludzi to gra zespołowa. A obecnie na całym świecie 22 miliony dzieci nie mają dostępu do podstawowych szczepionek, ratujących je przed malarią, dyfterytem, durem brzusznym, tężcem, różyczką i całą masą innych śmiertelnych chorób.
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.