Echa konwencji PiS. Władza ofiarą zawyżonych oczekiwań, Kaczyński walczy o internautów
Po LGBT przyszła kolej na ACTA2. Jarosław Kaczyński czyta zamawiane przez sztab PiS badania i w ten sposób wybiera tematy, które – mówiąc językiem medialno-politycznych kuluarów – mają "grzać" ludzi w kampanii. Tak prezes próbuje zawalczyć o głosy internautów.
01.04.2019 | aktual.: 02.04.2019 00:38
Polityk z rządu PiS: – Codziennie robimy badania. I z tych badań wynika, że temat tzw. ACTA2 bardzo interesuje młodych, którzy widzą w ACTA2 zagrożenie dla wolności słowa. Jednocześnie młodzi są zaskoczeni brakiem dyskusji publicznej na ten temat. Są zbulwersowani tym, że nikt nie próbuje wolności słowa bronić.
Sztabowcy partii rządzącej potwierdzają, że partia często i regularnie – zwłaszcza w ostatnich miesiącach – przeprowadza badania fokusowe i zamawia sondaże. Ich wyniki znane są ścisłemu kierownictwu partii i ludziom odpowiedzialnym za kampanijne strategie. W ten sposób sztab wyborczy decyduje, które tematy "podkręcać" w kampanii i wybijać na pierwszy plan (jak w przypadku LGBT, o czym pisaliśmy w WP).
Jedno z takich badań dotyczyło przyjętej kilka dni temu przez Parlament Europejski cyfrowej dyrektywy o prawach autorskich, nazywanej przez wielu ACTA2.
Dyrektywę poparła większość polityków Platformy Obywatelskiej, co wywołało protesty m.in. youtuberów, vlogerów i "influencerów” internetowych.
– Gdybyśmy tego nie wykorzystali, to byłoby to dużo gorsze niż zbrodnia, to byłby błąd – mówi nam jeden z polityków PiS.
– Stąd decyzja, żeby Jarosław Kaczyński wysunął ten problem na pierwszy plan na ostatniej konwencji? – dopytujemy.
– Tak. To był pomysł europosłów i młodszych polityków partii, którzy znają nastroje wśród młodych. Badania potwierdziły, że trzeba ten temat "ciągnąć" aż do samych wyborów w maju – przyznaje nasz rozmówca.
Czarny charakter
- W Parlamencie Europejskim zapadła decyzja, która godzi w wolność. Mówię o wolności w Internecie, czyli tzw. ACTA2. Prawo i Sprawiedliwość tak zaimplementuje to prawo, że wolność będzie zachowana (…). Oni często o wolności mówią, nawet krzyczą (…). Krętacze ciągle działają, także w naszym kraju – mówił na konwencji PiS na Pomorzu Kaczyński. Miał na myśli oczywiście polityków PO.
Przekaz prezesa powtarzają politycy PiS, zwłaszcza młodego pokolenia: – Przepisy dyrektywy można implementować w ten sposób albo inny. My będziemy je wprowadzać, bo jest taki obowiązek, ale w sposób, który da pełną wolność w Internecie. Za rządów PO wolność należała się tylko grubym rybom, a za naszych rządów dajemy tę wolność ekonomiczną, przywracamy ją polskim rodzinom – przekonuje w telewizji polskiej wiceminister Paweł Szefernaker, współodpowiedzialny za kampanię PiS w 2015 r.
PiS przywołuje w kontekście ACTA2 postać Tadeusza Zwiefki, europosła PO, byłego dziennikarza mediów PRL, który głosował za dyrektywą.
– Były działacz PZPR, który jest twarzą wprowadzania tych cenzorskich przepisów, to dla nas prezent od Platformy – nie ukrywają satysfakcji politycy PiS. Stąd decyzja sztabu o przygotowaniu spotu na temat ACTA2, którego "czarnym charakterem" jest właśnie Zwiefka.
– Jak się okazuje kolejny raz, racja w polityce nie ma znaczenia. Liczy się kłamstwo i populizm, którymi karmi ludzi PiS – rozkłada ręce w rozmowie z WP polityk Platformy. Kaczyński na konwencji PiS obiecał dokładnie to, czego wymagali od rządu politycy Platformy.
Związane ręce
– Oczekujemy od polskiego rządu, że implementacja krajowa tejże dyrektywy będzie broniła wolności Internetu. W tle tej dyskusji zapominamy bowiem, że gdzieś na samym końcu jest polski rząd, który nie powinien zajmować się kampanią propagandową, tylko ma realnie zabezpieczyć polskich internautów w swobodnym dostępie do Internetu. Więc teraz będziemy patrzeć PiS na ręce, jak dyrektywa będzie wdrażana w Polsce – mówi WP szef sztabu Koalicji Europejskiej Marcin Kierwiński.
W podobnym tonie co Kierwiński wypowiada się przewodnicząca Nowoczesnej. – Mamy prawo, jako kraj członkowski, "wyczyścić" niepokojące przepisy, zawarte choćby w art. 13. Piłka leży po stronie rządu PiS. A PiS dziś napuszcza wyborców na Unię Europejską i dorabia gębę tej dyrektywie. Stąd słowa o "cenzurze", "zagrożeniu wolności" itd. – mówi nam Katarzyna Lubnauer.
– A pani jak by zagłosowała? – pytamy w Sejmie Joannę Muchę, kandydatkę na europosła z okręgu lubelskiego.
– Powiem tak: jesteśmy z artystami w sprawie dyrektywy. Nie można pozwolić, by ich treści w Internecie były kradzione. Ale na cenzurę też się nie zgadzamy. Te przepisy są bardzo trudne, żeby spełnić wszystkie kryteria. Trzeba będzie do tego tematu wracać w przyszłości – odpowiada niejasno posłanka PO.
Niektórzy eksperci wskazują jednak, że rząd będzie miał niewiele do powiedzenia przy wdrażaniu dyrektywy.
Ewa Siedlecka twierdzi, że państwa nie mają nic do wdrażania jeśli chodzi o dwa najbardziej kontrowersyjne punkty unijnej dyrektywy: art. 11, dotyczący konieczności wykupywania przez platformy internetowe licencji na udostępniane tam treści objęte prawem autorskim, i art. 13, przerzucający na nie odpowiedzialność za to, żeby takie treści, bez licencji, się na nich nie pojawiły.
Rząd PiS zatem może co najwyżej odmówić wdrożenia tych punktów dyrektywy. Tyle że wtedy Polska będzie płacić za to wysokie kary.
Zawyżanie oczekiwań
Kluczowe w tej całej dyskusji jest jedno: powtarzanie przez PiS przekazu o braku wiarygodności PO (partia Grzegorza Schetyny w sprawie dyrektywy się podzieliła), a także próba przyciągnięcia do siebie choćby części młodych użytkowników Internetu.
– PiS-owi będzie to trudno osiągnąć, wręcz wydaje się to niemożliwe. Młodzi, prawicowi vlogerzy stoją bardziej przy Kukiz’15 albo Konfederacji i Korwinie, nawet jeśli przychylnie patrzyli na odświeżony PiS w 2015 r. – mówi nam osoba zajmująca się politycznym marketingiem i badaniami opinii.
– Ze strachu przed Platformą część z nich może zmobilizować się mimo wszystko i oddać głos na nas, bo to my jesteśmy dla młodych realną przeciwwagą, a nie żaden Kukiz – przekonuje rozmówca związany z PiS.
Dzień przed konwencją PiS, na której Kaczyński wystąpił z mocnym przekazem o wolności i walką z ACTA2, w mediach pojawiły się zapowiedzi "rozszerzenia piątki Kaczyńskiego". Przedstawiano je w sensacyjnym tonie jako "wielkie zaskoczenie", coś "niespodziewanego”, co da obozowi rządzącemu "wiatr w żagle” na niespełna dwa miesiące przed wyborami.
Nic takiego się nie stało – nie tylko komentatorzy, ale i działacze PiS sądzili, iż prezes znów wszystkich zaskoczy i przedstawi coś przełomowego – zmiany w OFE, ulgi w podatkach itd.
Kaczyński jednak ogłosił coś, co i tak wydawało się oczywiste – wszak od dawna wiadomo, że jego partia jest przeciwko tzw. ACTA2.
Poza tym, wdrażać dyrektywę do polskiego prawa rząd będzie dopiero za ponad 2 lata. Korzystny dla internautów sposób jej implementacji to obietnica dziś dość mglista, by nie powiedzieć – abstrakcyjna.
Polityk PiS: – Dużo bardziej realnym scenariuszem jest to, że nowy europarlament dyrektywę zmieni lub po prostu wyrzuci ją do kosza i stworzy nową. Ale to nie znaczy, że my nie musimy dziś o tym mówić. Sięgniecie po temat ACTA2 przez sztab uważam za ruch mistrzowski.
– Nie za bardzo podnieśliście oczekiwania dzień przed konwencją? – dopytujemy.
– To już nie mnie oceniać. Może faktycznie nie miało sensu podkręcać, bo bardziej skuteczne jest raczej działanie odwrotne: zaniżanie oczekiwań, a później ogłoszenie "bomby" – konkluduje rozmówca WP.
W PiS nie ukrywają także, iż spodziewano się większego oddziaływania tematu "piątki Kaczyńskiego" w kampanii. Tymczasem w sondażach nie widać tendencji zwyżkowej dla PiS.
Sztab wciąż szuka nowych pomysłów. Tematów do wyborów majowych ma nie zabraknąć – słyszymy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.