"ACTA2". PO podzielona ws. dyrektywy UE o prawach autorskich. Odpowiedzialność zrzuca na... PiS
Dyrektywa o prawach autorskich – przez wielu nazywana ACTA2 – podzieliła polityków Platformy Obywatelskiej. Mimo że większa część europosłów PO zagłosowała za dyrektywą, to w partii są opinie, że popełnili błąd. Polityk Koalicji Europejskiej: – To będzie dla nas problem przed wyborami. Już jest.
27.03.2019 | aktual.: 27.03.2019 17:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Jak się okazuje kolejny raz, racja w polityce nie ma znaczenia. Liczy się kłamstwo i populizm, którymi karmi ludzi PiS – rozkłada ręce w rozmowie z WP polityk Platformy.
Wszystko w związku z wydarzeniami z wtorku.
Po burzliwej dyskusji Parlament Europejski, bez poprawek, przegłosował dyrektywę cyfrową o prawach autorskich, która ma skutecznie chronić prawa twórców i artystów. Przeciwnicy tej regulacji – na czele z PiS – obawiają się, że poprzez filtrowanie treści przez koncerny informatyczne, takie jak Google czy Facebook, może ona doprowadzić do cenzury w internecie.
Dyrektywa zmienia zasady publikowania treści w sieci. Wzbudza wielkie emocje, a zdania na temat regulacji są mocno podzielone. Również w Platformie Obywatelskiej. Część europosłów PO zagłosowała bowiem tak, jak... europosłowie PiS.
Wywołuje to konflikty w partii.
Żal europosłów
22 marca na twitterowym profilu PO zamieszczono wpis: "Nie dla cenzurowania treści w internecie! ACTA2 nie może być przyjęte!"
Cztery dni później część europosłów Platformy zagłosowała jednak... za dyrektową nazywaną przez internautów ACTA2.
Przeciwko niej w Radzie Unii Europejskiej – oprócz rządu polskiego – były rządy Włoch, Holandii, Finlandii czy Luksemburga. Powód? Art. 11. i 13. mogą – wedle przeciwników regulacji – "ograniczyć wolność słowa w internecie".
Europoseł Michał Boni (głosował przeciw dyrektywie, czyli inaczej, niż większość jego kolegów z partii): – Ubolewam, że podczas plenarnego głosowania zabrakło pięciu głosów, żeby można było głosować te poprawki. A wśród nich poprawkę, która odrzuciłaby art. 13. Po odrzuceniu tego artykułu, umożliwiłoby to przyjęcie całej dyrektywy także przez tych, którzy mają wątpliwości co do art. 13. Dyrektywa niestety przeszła, a wątpliwości zostają.
Boni – pozbawiony przez Grzegorza Schetynę szans na mandat europosła w majowych wyborach – dodaje, że teraz już na poziomie krajów członkowskich będą potrzebne orzeczenia sądów, ale nie tylko: zadziałać muszą rządy, po to, by – jak mówi europoseł PO – "Bogu ducha winni twórcy, komentatorzy w internecie, nie byli zagrożeni tym, że bezustannie 'zdejmuje się' ich nagrania i ich treści".
– Dzisiejszy dzień to wielka szkoda – nie kryje żalu Boni.
Oprócz niego przeciwko dyrektywie głosowało także troje innych europosłów PO: Róża Thun, Danuta Jazłowiecka oraz Marek Plura.
Thun tłumaczy, że głosowała przeciw, bo "chciała znać więcej szczegółów i mieć więcej czasu", tak, "by legislator mógł wyjaśnić, jak w praktyce ma funkcjonować ta dyrektywa", a zwłaszcza – art. 13. – Nie ma tu jasności – powtarza europosłanka PO.
Żalu jej i innych deputowanych nie podzielają koledzy z Sejmu.
Piłka po stronie rządu
– Macie pretensje do tej czwórki europosłów, którzy głosowali przeciwko dyrektywie? – pytamy szefa sztabu wyborczego PO Marcina Kierwińskiego.
– Jest pan doświadczonym dziennikarzem, wie pan doskonale, że w polityce taka kategoria, jak "pretensja", nie istnieje. Powinniśmy skupić się na tym, żeby internet był wolny, jeśli chodzi o publikowane treści. Tego oczekujemy po wdrożeniu tej dyrektywy. Natomiast wewnętrzne kwestie w partii na pewno będziemy dokładnie analizować i obgadywać – odpowiada enigmatycznie polityk PO.
Kierwiński odpowiedzialność w sprawie implementacji dyrektywy na prawo krajowe ceduje na polski rząd.
– Wyrażaliśmy nasze stanowisko kilkukrotnie: nie ma zgody na cenzurę internetu. W kontekście tej dyrektywy, oczekujemy od polskiego rządu, że implementacja krajowa tejże dyrektywy będzie broniła wolności internetu. W tle tej dyskusji zapominamy bowiem, że gdzieś na samym końcu jest polski rząd, który nie powinien zajmować się kampanią propagandową, tylko ma realnie zabezpieczyć polskich internautów w swobodnym dostępie do internetu. Więc teraz będziemy patrzeć PiS na ręce, jak dyrektywa będzie wdrażana w Polsce – opisuje strategię PO szef sztabu tej partii.
CZYTAJ TEŻ: YouTube wytacza ciężkie działa w walce z "ACTA 2". Internet zalał ich złowieszczy filmik
Warto podkreślić bowiem, że w przypadku wdrażania dyrektywy przez poszczególne kraje członkowskie UE, Polska będzie mogła nanieść pewne poprawki i zmodyfikować przepisy, które niepokoją internautów. – Rząd powinien z tej możliwości skorzystać – mówi nam jeden z polityków bliski Zjednoczonej Prawicy.
W podobnym tonie, co Kierwiński, wypowiada się przewodnicząca Nowoczesnej. – Mamy prawo, jako kraj członkowski, "wyczyścić" niepokojące przepisy, zawarte choćby w art. 13. Piłka leży po stronie rządu PiS. A PiS dziś napuszcza wyborców na Unię Europejską i dorabia gębę tej dyrektywie. Stąd słowa o "cenzurze", "zagrożeniu wolności" itd. – mówi nam Katarzyna Lubnauer.
Dodaje, że to PiS, a nie opozycja, robi ze sprawy dyrektywy "grę polityczną". – Partia rządząca z telewizją publiczną wykorzystują dziś to, że fake newsy mają przewagę nad prawdą. To jest chamska manipulacja, propaganda PiS i TVP. Potrzebna dla władzy, bo idą wybory – uważa nasza rozmówczyni.
– Pani zagłosowałaby za czy przeciw dyrektywie? – pytamy Lubnauer.
– Na pewno dążyłabym do tego, by zmodyfikowć art. 13. przed głosowaniem, tak, by był on bardziej jednoznaczny. I nie budził obaw społecznych.
– Platforma, dzieląc się w głosowaniu, popełniła błąd?
– Na pewno jest tak, że głosowanie jednej partii na trzy różne sposoby wzbudza wątpliwości. To wiarygodności nie pomaga – przyznaje szefowa Nowoczesnej.
Przypomnijmy: za przyjęciem "ACTA2" głosowali europosłowie PO: Kazimierz Ujazdowski, Danuta Hübner, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Barbara Kudrycka, Julia Pitera, Bogdan Zdrojewski, Tadeusz Zwiefka.
Polityk PO: – Większość z nich żegna się z Parlamentem Europejskim, więc już nie kalkulują.
Reszta europosłów PO nie brała udziału w głosowaniu. Jak choćby Jerzyk Buzek.
– A pani jak by zagłosowała? – pytamy w Sejmie Joannę Muchę, kandydatkę na europosła z okręgu lubelskiego.
– Powiem tak: jesteśmy z artystami w sprawie dyrektywy. Nie można pozwolić, by ich treści w internecie były kradzione. Ale na cenzurę też się nie zgadzamy. Te przepisy są bardzo trudne, żeby spełnić wszystkie kryteria. Trzeba będzie do tego tematu wracać w przyszłości – odpowiada niejasno posłanka PO.
Odkładanie sprawy
Opozycja chce, by teraz dyrektywą zajął się polski rząd, a potem Sejm.
Jednak według informacji WP, przed wyborami majowymi do tego nie dojdzie.
Polityk PiS: – Dyrektywą zajmie się przyszły Parlament Europejski. Układ sił po wyborach majowych będzie inny. Wtedy wyrzuci się art. 13.
Póki co, Zjednoczona Prawica będzie wykorzystywać ten temat w kampanii przed wyborami do PE.
"Wiarygodność" to słowo klucz w kampanii PiS kreowanej przez strategów partii rządzącej – dlatego dla partii Jarosława Kaczyńskiego bardzo na rękę jest ten dwugłos w Platformie.
– Platforma uderzyła dzisiaj w wolność słowa. Ale też w wiarygodność, bo przecież pamiętamy, że jeszcze kilka dni temu Platforma mówiła, że nigdy nie zgodzi się na to, by wolność słowa była naruszona. Taka jest właśnie wiarygodność polityków Platformy. Jedno mówią, drugie robią – mówiła we wtorek wicepremier Beata Szydło w programie "Gość Wiadomości”.
I tak też będzie wyglądał przekaz PiS w najbliższych dniach.
U PO, a zwłaszcza u Koalicji Europejskiej, spójnego przekazu – nie tylko w sprawie kontrowersyjnej dyrektywy – póki co brak.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl