LGBT+ konsoliduje PiS i dzieli opozycję. Kaczyński wykorzystuje temat, bo "tak wychodzi z badań"

Temat karty LGBT+ forsowanej w Warszawie przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego jest w PiS traktowany niczym prezent. Jarosław Kaczyński wybrał pierwszą oś kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. PiS w 90 proc. oprze ją na przekazie krajowym. Tak podpowiadają wewnętrzne badania zamawiane przez partię.

LGBT+ konsoliduje PiS i dzieli opozycję. Kaczyński wykorzystuje temat, bo "tak wychodzi z badań"
Źródło zdjęć: © PAP | Darek Delmanowicz
Michał Wróblewski

10.03.2019 | aktual.: 17.03.2019 14:08

– Czy nadawanie tak dużej rangi tematowi karty LGBT+ w kampanii europejskiej to celowa strategia? – pytamy osobę znającą kulisy organizacji sobotniej konwencji.

– Nasz elektorat bardzo oczekuje stanowczej reakcji i naszej deklaracji w tej sprawie. Polacy nie chcą żadnych kart LGBT+. Nawet politycy związani z PO, jak Hanna Gronkiewicz-Waltz, się od tego odcinają. A PSL, które przecież jest w koalicji z partiami liberalnymi, ma z tym ogromny problem – słyszymy.

Według naszych informacji partia rządząca całkowicie świadomia uznała – opierając się na swoich własnych badaniach i analizach – że utrzymywanie ideologiczno-światopoglądowego konfliktu w kampanii jest z wyborczego punktu widzenia dla niej korzystne.

Stąd tak ostry głos Jarosława Kaczyńskiego na temat karty LGBT+.

"Polacy nie chcą rewolucji"

– Inwestujemy w rodzinę, bo jest podstawową komórką społeczną, która legła u fundamentów cywilizacji. A nasi przeciwnicy atakują naszą politykę społeczną, atakują rodziny i dzieci. Atakują naszą politykę społeczną mówiąc, że to rozdawnictwo. Albo nie chcą zrozumieć, albo rzeczywiście nie rozumieją, jakie są dwa wielkie cele tej polityki – mówił w weekend prezes PiS w Jasionce.

Przekonywał o tym, iż tylko jego formacja jest gwarantem "obrony polskiej rodziny" przed proponowaną rzekomo przez opozycję "seksualizacją dzieci".

W ten sposób Kaczyński – podejmując decyzję ze sztabem PiS – zdecydował się wykorzystać temat, który na publiczną agendę "wrzucił" prezydent Warszawy.

– Intuicja podpowiadała, żeby uczynić z tego temat ogólnokrajowy. Udało się. Dla nas to tylko lepiej, właściwie o niczym innym się dziś nie mówi. A temat stał się niewygodny dla opozycji, bo raz, że dzielący Koalicję Europejską, a dwa - że ogromnie kontrowersyjny. Polacy nie chcą rewolucji ideologicznych, a taką proponuje dziś Trzaskowski – uważa polityk PiS.

Inny dodaje: – Jesteśmy przekonani, że nawet w kierownictwie PO nie wiedziano o temacie, a na pewno nie domyślano się, jak duży wydźwięk będzie mieć.

Polityk PO w Sejmie: – Nie, nic nie słyszałem.

Polityk PiS: – Grzegorz Schetyna będzie miał z tym duży problem.

Kot w worku

Polityk PO: – Grzegorz tych wszystkich wojenek światopoglądowych nie lubi, bo go zwyczajnie te tematy nie interesują. On sam jest "konserwą". Związki partnerskie? To go jeszcze mniej obchodzi, niż Tuska. Pewnie jak by rządził, to by się na nie zgodził, ale dla niego generalnie te wszystkie tęczowe tematy to margines.

Polityk PiS: – W Koalicji Europejskiej nie będzie żadnej trwałej premii za zjednoczenie. Ba, teraz na wierzch wychodzą i zaczną jeszcze bardziej wychodzić kolejne kłótnie i podziały, tym razem już nie personalne, a światopoglądowe. Tych niespójności programowych nie da się zasypać, a my tylko korzystamy z sytuacji. Można się z nami zgadzać lub nie, ale głosując na PiS, nie dostajesz kota w worku.

Stratedzy partii rządzącej mają świadomość, że przyciągnięcie nowych wyborców – zwłaszcza w kampanii europejskiej – graniczy z cudem. I że mityczne "zwroty ku centrum" nie działają.

Kluczowe jest mobilizacja własnych wyborców. Stąd tak mocno – mówiąc jezykiem medialnym – "grzany" temat warszawskiej karty LGBT+. I drugi powód: wobec konsolidacji skrajnie prawicowych, małych partii, PiS w pewnych segmentach musi zaostrzać retorykę – tak, by nie dać "obejść" się od prawej strony.

Decyzja o podjęciu tematu karty LGBT+ zapadła na Nowogrodzkiej, w tym przypadku Kancelaria Premiera nie miała nic do powiedzenia. Mateusz Morawiecki w ostatnim czasie zresztą jest wysyłany na inne odcinki; pierwszy raz udzielił wywiadu TVN24 czy "Rzeczpospolitej", mediom bynajmniej nie kojarzonym z przychylnością wobec władzy. Dziennik zresztą także pisał o zamawianych, wewnętrznych badaniach.

"Twardy" elektorat PiS mają politycznie dopieszczać partyjni "jastrzębie". Z Jarosławem Kaczyńskim na czele.

Niektórzy nie czują żadnych hamulców. Jak europoseł prof. Ryszard Legutko, który o społecznościach LGBT mówi: "Oni są bardzo brutalni. Mają metody bolszewickie. Jeżeli ktoś wyobraża sobie tych ludzi jako pogubionych, krzywdzonych przez ludzkie uprzedzenia… skądże! To są ludzie, którzy rządzą. Mają za sobą najpotężniejsze środki, jakie istnieją".

Wybory jak plebicyst

Sztabowcy partii rządzącej podkreślają, że kluczowe znaczenie w roku wyborczym będą miały tematy krajowe i że dotyczy to także wyborów do europarlamentu.

– To działa jak kolejny plebicyst. Mniej ważny jest kontekst unijny. Dla Polaków to po prostu wybory, dlatego spodziewamy się także dużo wyższej niż w ostatnich wyborach do PE frekwencji – przyznaje nasz rozmówca. Również z analiz opozycji wynika, że frekwencja może sięgnąć w maju poziomu nawet 40 proc.

W samej Warszawie do urn może pójść kilkaset tysięcy ludzi więcej. I znów oczy całej Polski skupiają się na stolicy, największym bastionie PO.

– Jeszcze niedawno PiS straszył Polaków widmem najazdu na Polskę milionów imigrantów - brakiem bezpieczeństwa, gwałtami i chorobami. W rzeczywistości chodziło o pomoc kilku tysiącom kobiet i dzieci, tymczasową pomoc humanitarną. Dziś opowiada bzdury o rzekomych planach deprawowania dzieci – tak PiS-owi odpowiada wywoływany do tablicy Rafał Trzaskowski.

Jemu samemu w wyborze na prezydenta Warszawy pomogła awantura związania z publikacją w kampanii samorządowej kontrowersyjnego spotu PiS o uchodźcach. Wtedy zmobilizowani wyborcy liberalni i anty-PiSowscy masowo poszli do urn wyborczych w wielkich miastach. PiS takiej skali sprzeciwu wobec tak agresywnej retoryki nie przewidziało. Partia rządząca ostatecznie w dużych miastach poniosła klęskę.

Obraz
© PAP | Darek Delmanowicz

Teraz ma być inaczej. Choć starcie 26 maja ostatecznie wygra ten, kto zmobilizuje najmocniej swoją bazę wyborców, a nie ten, kto przyciągnie nowych. Zdają sobie z tego sprawę wszystkie formacje.

Niektóre – jak PSL – muszą z kolei walczyć o to, by zatrzymać wyborców, którzy boją się takich "nowinek", jak karta LGBT+. PO na razie broni propozycji Trzaskowskiego w Warszawie, choć nieoficjalnie można usłyszeć, iż największa partia opozycyjna ma z tym tematem niemały problem.

– Ale generalnie się nie martwimy. Mamy sondaże, w których z PiS wygrywamy – twierdzi rozmówca z Platformy.

Można mieć pewność, że wyznaczona przez PiS linia podziału, której zarzewiem jest temat LGBT, utrzyma się w kolejnych tygodniach. A ze zdwojoną siłą sprawa wróci przed wyborami parlamentarnymi jesieinią. PiS bowiem od kilkunastu tygodni konsekwentnie powtarza, że PO – jeśli wygra – zrobi w Polsce to, co prezydent Trzaskowski robi w Warszawie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (409)