Dzieci trafiają w cięższym stanie. "Objawy nie są oczywiste"
- Obecnie częściej trafiają do nas dzieci z bardziej zaawansowaną białaczką - przyznaje hematoonkolog dziecięca prof. Katarzyna Drabko. Jej zdaniem pośrednio pandemia może wpływać na opóźnienie rozpoznania nowotworów ze względu na sytuację epidemiologiczną, w której dominują teleporady.
Prof. Katarzyna Drabko z Kliniki Hematologii Onkologii i Transplantologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie w rozmowie z PAP powiedziała, że ciężko ocenić w tej chwili, czy podczas pandemii jest więcej nowych przypadków białaczek u dzieci, "ale z pewnością dzieci chorych na białaczkę - najczęstszy nowotwór wieku dziecięcego - nie jest mniej, niż w poprzednich latach".
Dodała jednak, że "istotnie częściej jednak pacjenci trafiają do nas w cięższym stanie, z chorobą bardziej zaawansowaną".
"Objawy nie są charakterystyczne"
- Choroba nowotworowa, taka jak białaczka, rozwija się u dziecka podstępnie i jej wstępne objawy nie są charakterystyczne - wyjaśnia. - Dominują objawy mogące sugerować infekcję. Doświadczony pediatra, podczas osobistego badania, dostrzeże jednak zmiany nietypowe, takie jak dyskretną skazę krwotoczną na skórze, bladość śluzówek lub spojówek. Teleporada nie daje takiej szansy - tłumaczy Katarzyna Drabko.
Wyraziła obawę, że "z powodu pandemii cofniemy się o wiele lat we wczesnym wykrywaniu i leczeniu nowotworów u dzieci". - Obciążenie ochrony zdrowia związane z leczeniem chorych na COVID-19 powoduje, że dostęp do planowej opieki pediatry został znacznie ograniczony - dodała.
Jak wskazała, bardzo niepokoją ją również pojawiające się braki w dostępności niektórych leków stosowanych w chemioterapii białaczek, które wynikają z zaprzestania produkcji przez jedną z firm i niemożności szybkiego przejęcia produkcji przez inną firmę - ze względu na skomplikowane i długotrwałe procedury rejestracyjne.