Dramat 12 dzieci. Na jaw wychodzą alarmujące doniesienia
- Jeżeli pyta pan, czy dzieci były oglądane pod kątem śladów pobicia, to szczerze odpowiadam, że nie - przyznaje w rozmowie z WP zastępca dyrektora w PCPR w Nakle nad Notecią. To właśnie ta instytucja sprawowała pieczę nad rodziną P. z Łęgowa, której odebrano 12 dzieci. Teraz pojawiają się nowe doniesienia.
Sprawa wyszła na jaw w środę. Przedszkolny wychowawca czteroletniej dziewczynki zauważył na jej ciele ślady stosowania przemocy. Do placówki natychmiast przyjechało pogotowie i policja oraz pracownicy socjalni. Rodzina P. wychowywała 12 dzieci: trójkę biologicznych, jedno adoptowane oraz ośmioro w ramach rodziny zastępczej. Zapadła decyzja, żeby przebadać każde z nich.
- Były bite i maltretowane. Wszystkie wymagały przewozu do szpitala - poinformował Jarosław Władczyk, rzecznik wojewody wielkopolskiego.
- Czterolatki, chłopczyk i dziewczynka, zostały jeszcze u nas na obserwacji. Te dzieci mają wyraźne ślady przemocy fizycznej na ciele. Pozostałe dzieci też miały tego typu obrażenia, natomiast nie wymagały pobytu w szpitalu - dodał dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Wągrowcu dr Przemysław Bury.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzina P. przez dłuższy czas mieszkała z dziećmi w niewielkiej wsi Łęgowo. Mieszkańcy mówią nam, że P. starali się nie rzucać w oczy, bo od ponad roku pojawiały się pogłoski, że w rodzinie dochodzi do przemocy.
- Ja to traktowałem jako plotki. We wsi mówiło się, że dzieci są źle traktowane, ale ja ich nie znałem i w to nie wierzyłem. Przecież ktoś musiał ich nadzorować - mówi nam jeden z sąsiadów. Inny z kolei uważa, że "rodzina była bardzo spokojna". - Mieszkali niedaleko boiska. Nieraz widziałem, jak się tam bawili. Rodzina była bardzo spokojna, czasami przychodzili na wiejskie zebrania. Nic nadzwyczajnego, tyle tylko, że mieli dużo dzieci - słyszymy.
Sołtys Łęgowa przekazała nam z kolei, że rodzina zmieniała miejsce zamieszkania. - Osiem lat temu wyprowadzili się stąd do innego województwa, wrócili niedawno do domu, który wyremontowali - stwierdziła Marlena Andrzejewska.
Rodzina P. opiekowała się dziećmi w wieku od 4 do 14 lat. Młodsze uczęszczały do prywatnego przedszkola w Wągrowcu, starsze były uczniami Szkoły Podstawowej im. Marii Konopnickiej.
- Nie udzielamy żadnych informacji w tym temacie - przekazała nam dyrektor szkoły, Danuta Karczewska. Z kolei przedszkole przez cały dzień nie odbierało telefonu.
Rodzina zastępcza od 2015 roku
49-letnia kobieta i 58-letni mężczyzna zostali rodziną zastępczą w lipcu 2015 roku. To właśnie wtedy przeprowadzili się z Łęgowa pod Nakło nad Notecią. Państwo P. zwróciło się do powiatu o zgodę na założenie zawodowej rodziny zastępczej i wynajęcie lokalu w Trzeciewnicy. To właśnie wtedy PCPR objęło nad nimi pieczę.
- Przyznaję, że przez ponad osiem lat mieliśmy informacje o postępowaniach prowadzonych przez policję wobec tej rodziny. Każde z nich jednak kończyło się umorzeniem przez służby, dlatego nie mogliśmy ich dalej procedować, bo byłyby to pomówienia. Do tej rodziny przydzielonych było dwóch pracowników. Nadzór nad nimi nie był sporadyczny. Przeprowadzaliśmy regularne kontrole osobiste i merytoryczne - przekonuje w rozmowie z WP Piotr Hemmerling, zastępca dyrektora w PCPR w Nakle nad Notecią.
- Z naszej wiedzy wynika, że w tej rodzinie nie było zaniedbań. Jedyne uwagi kierowały rodziny biologiczne tych dzieci. Dotyczyły one jednak utrudnionego kontaktu czy ograniczeń w używaniu telefonów komórkowych. Nie mieliśmy informacji, że tam może być stosowana przemoc. Gdyby takie elementy się pojawiły, to natychmiast podjęlibyśmy interwencję - zapewnia.
Hemmerling przekazał nam, że przez rodzinę przewinęło się wiele dzieci. W momencie naszej rozmowy nie był jednak w stanie stwierdzić dokładnie ile. - Jedne dzieci wracały do rodzin biologicznych, inne się usamodzielniały - powiedział i dodał, że ostatnia kontrola odbyła się dwa tygodnie temu. Przeprowadziła ją osobiście kierownik pieczy zastępczej.
- Jeżeli pyta pan, czy dzieci były oglądane pod kątem śladów pobicia, to szczerze odpowiadam, że nie - podsumował jednak Hemmerling.
O dalszych losach dzieci z Łęgowa, które doznały przemocy fizycznej, zdecyduje Sąd Rejonowy w Wągrowcu. Małżeństwo prowadzące rodzinę zastępczą zostało zatrzymane. Wojewoda wielkopolski Michał Zieliński zwołał na czwartek sztab kryzysowy w sprawie zdarzenia.
Koszmar 12 dzieci. Policja przekazała nowe informacje
- Sprawa historii tej rodziny jest przez nas badana. Przed rokiem sprowadziła się na teren powiatu wągrowieckiego. Wszystkie ustalenia będą przedmiotem prowadzonego śledztwa - poinformował w czwartek na konferencji prasowej rzecznik wągrowieckiej policji Dominik Zieliński.
Funkcjonariusz podkreślił, że do tej pory "żadne incydenty, które mógłby zainteresować służby, do wągrowieckiej policji nie wpływały". - Teraz, gdy mamy podejrzenie stosowania przemocy, ta rodzina została objęta procedurą Niebieskiej Karty - dodał.
Jak zapowiedział, poszkodowane dzieci będą poddane kolejnym badaniom. - Możemy podejrzewać, że obrażenia, które są na ciałach tych dzieci, powstały w wyniku przemocy ze strony osób dorosłych - wskazał Dominik Zieliński.
Wojewoda wielkopolski Michał Zieliński poinformował w czwartek, że według specjalistów dzieci są w dobrym stanie psychicznym.
- Zgłaszającą o sprawie była pani pedagog z placówki oświatowej. Stwierdzono, że dzieci faktycznie posiadają obrażenia zewnętrzne. Podjęto działania, żeby przebadać pozostałe dzieci mieszkające w tym domu, podczas oględzin lekarskich stwierdzono obrażenia także u nich. Nie stwierdzono obrażeń wewnętrznych ani złamań. Dziesięcioro dzieci trafiło do placówek opiekuńczych na terenie powiatu wągrowieckiego. Dwójka czterolatków przebywa na obserwacji w szpitalu – powiedział cytowany przez PAP.
Czytaj też:
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski