To powstrzymuje Bidena. Eksperci nie mają wątpliwości

Amerykańska administracja przewiduje, że konflikt w Ukrainie potrwa jeszcze kilkanaście miesięcy i przeciągnie się na następny rok - twierdzi agencja Bloomberg. Równocześnie USA studzą ambicje ukraińskich władz i sygnalizują, że te będą musiały dłużej poczekać na kolejne dostawy broni. Dlaczego Amerykanie nie są w stanie dozbrajać ukraińskiej armii w sposób ciągły i systematyczny? Eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, mówią m.in. o zaangażowaniu USA w sytuację w innych rejonach świata i "zmęczeniu wojną".

Ukraiński prezydent musi się liczyć z tym, że kolejne dostawy broni z USA mogą pojawić się na froncie później niż do tej pory
Ukraiński prezydent musi się liczyć z tym, że kolejne dostawy broni z USA mogą pojawić się na froncie później niż do tej pory
Źródło zdjęć: © GETTY | Alex Wong
Sylwester Ruszkiewicz

04.02.2023 | aktual.: 04.02.2023 20:03

W piątek wieczorem administracja prezydenta Joe Bidena ogłosiła nowy pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy. Będzie on wart łącznie ponad 2,1 mld dolarów i po raz pierwszy znajdą się w nim "precyzyjne kierowane rakiety". Według wcześniejszych doniesień mediów, chodzi o mające zasięg około 150 km pociski GLSDB. Broń ta pozwoli ukraińskiej armii trafiać w ważne cele wojskowe, które dotychczas były poza jej zasięgiem.

Choć to kolejny wielki pakiet pomocy wojskowej, którego przekazanie ogłosiły USA, to wciąż zbyt mało, by móc wieszczyć szybkie zakończenie wojny. Sugeruje to m.in. Bloomberg, który swoją analizę opiera na kilku argumentach. Kluczowy - z punktu widzenia USA i Zachodu - to ten, że "o ile zestaw broni wysłany przez Stany Zjednoczone, Europę i innych sojuszników (od amunicji, przez artylerię, po czołgi i systemy obrony przeciwrakietowej dalekiego zasięgu) pomaga powstrzymać Ukrainie siły Rosji, to nie wystarczy do znacznego odzyskania terytorium przed nadchodzącą ofensywą Moskwy".

"Będzie więcej broni, ale dopiero za kilka miesięcy. A to może oznaczać, że konflikt potrwa co najmniej przez cały rok - czytamy w analizie. Eksperci agencji podkreślają też, że perspektywa wojny, która teraz przeciąga się do 2024 r., może działać na korzyść Rosji. Warunkiem jest to, że Rosja będzie nadal w stanie utrzymywać obecny stan posiadania w Ukrainie i próbować jeszcze go zwiększać. "Potencjalnie może to zmusić prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do jakichkolwiek negocjacji" - stwierdzono w tekście.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dlaczego USA nie mogą przyspieszyć dostaw? - Stany Zjednoczone każdą rakietę zawsze "dzielą" na cztery, dlatego że muszą mieć wyposażenie dla swoich sił zbrojnych rozlokowanych na całym świecie, muszą posiadać rezerwę strategiczną dla swoich wojsk na wypadek wojny. Pomagają Ukrainie, ale także innym sojusznikom. Może się przecież okazać, że za chwilę wybuchnie konflikt wokół Tajwanu i część uzbrojenia będzie trzeba wysłać w tamten rejon - mówi Wirtualnej Polsce dr Jacek Raubo, ekspert portalu Defence 24 i specjalista w zakresie bezpieczeństwa i obronności.

Kto jest "śpiącym olbrzymem" - Zachód czy Rosja?

Jak dodaje Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador w Armenii i Łotwie, a także ekspert ds. stosunków międzynarodowych, dalsze decyzje ws. dostaw broni czy ewentualnych rozmów pokojowych będą zależeć w dużej mierze od przebiegu rosyjskiej ofensywy. Nasz rozmówca podkreśla przy tym, że obawy przed eskalacją konfliktu ze strony Rosji są na Zachodzie nadal duże.

- Mamy z jednej strony napinanie mięśni przez Rosję, a z drugiej rzeczywistość na froncie. I to właśnie pole walki zweryfikuje prawdziwe intencje Putina. Dostawy broni to nie jest produkcyjna taśma, na której Zachód będzie tylko dokładał kolejny sprzęt. Widać też u sojuszników Ukrainy zmęczenie wojną. Może być tak, jak powiedział japoński admirał Isoroku Yamamoto, witając samoloty wracające z Pearl Harbor: "obudziliśmy śpiącego olbrzyma i on się zemści". Pytanie, kto nim jest obecnie: czy Rosja, czy Zachód? Ten, kto się obudzi pierwszy i zaangażuje w pełni, ten wygra - mówi ekspert.

Z kolei dr Jacek Raubo podkreśla, że Amerykanie nie są i nie będą w stanie w sposób ciągły i systematyczny dozbrajać ukraińskiej armii na poziomie, który gwarantuje zaspokojenie pełnoskalowych potrzeb na froncie.

- I tak już mamy dzisiaj pełne przezbrojenie ukraińskiej armii. Nie tylko wojsk operacyjnych, ale także rezerwistów. Pamiętajmy też, że dostawy broni to nie tylko oficjalne dane, ale też przekazywane elementy, o których głośno nikt nie mówi, np. ogromne ilości amunicji - przypomina ekspert ds. wojskowości.

Jak zauważa rozmówca Wirtualnej Polski, Amerykanie dopiero przyspieszają z produkcją zbrojeniową, zwiększając wytwarzanie m.in. pocisków artyleryjskich. - Z kolei Francuzi wymusili linię produkcyjną, która ma zwiększyć liczbę haubic CAESAR. To się dzieje, ale efekty będą w dłuższej perspektywie czasowej - prognozuje specjalista w zakresie bezpieczeństwa i obronności.

"Sondowanie możliwości zamrożenia wojny"

Ale nie tylko analiza Bloomberga mogła zmartwić Ukrainę. Jak informował "Washington Post", w połowie stycznia dyrektor CIA udał się z tajną misją do Kijowa. Z nieoficjalnych ustaleń wynikało, że William Burns miał podczas spotkania z Wołodymyrem Zełeńskim omówić kwestię amerykańskiego wsparcia.

Według szwajcarskiego dziennika "Neue Zürcher Zeitung", szef CIA miał na polecenie prezydenta USA sprawdzać gotowość Ukrainy i Rosji do rozmów pokojowych. Takie informacje mieli przekazać dziennikarzom wpływowi eksperci od polityki zagranicznej. Propozycję dla Ukrainy można podsumować krótko jako "pokój za ziemię", natomiast dla Rosji to "ziemia za pokój" - Amerykanie mieli zaproponować oddanie Rosji ok. 20 proc. ukraińskiego terytorium. Biały Dom zaprzeczył tym informacjom i nazwał je "fałszywymi".

W ocenie Jerzego Marka Nowakowskiego - mimo amerykańskiego dementi - widać wyraźnie, że zarówno Amerykanie, jak i Zachód sondują możliwość zamrożenia wojny. - Koszty są ogromne, a i zapasy zaczynają się kończyć. Raczej jest to więc sygnał dla Putina: "jeśli Rosja nie będzie nadmiernie agresywna w swoich działaniach, to być może jest możliwość zawieszenia broni". Tylko że dziś możliwość eskalacji konfliktu przez Moskwę jest znacznie większa niż pójście na ustępstwa - ocenia ekspert.

To, co mogło rozsierdzić amerykańską administrację, to teza szwajcarskiego dziennika, który podkreślał, że "uniknięcie długiej wojny jest wyższym priorytetem dla Stanów Zjednoczonych niż pozwolenie Ukrainie na kontrolowanie całego swojego terytorium". Z takim stwierdzeniem nie zgadza się również dr Jacek Raubo.

- Dla administracji Joe Bidena i Pentagonu aktywowanie nowego potencjału obronnego i ożywienie przemysłu zbrojeniowego jest na rękę. Poprzez wojnę, w której co prawda nie uczestniczą, Amerykanie mogą zmienić zasady gry w rejonie Indo-Pacyfiku. To właśnie konflikt w Ukrainie pokazał efektywność USA. Z kolei mit rosyjskiej, rzekomo drugiej armii świata, został obalony - uważa.

Czytaj też:

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie