Putin zrobi to po prawie dwóch latach. Pokaże drogę do najważniejszej wygranej
Nic nie jest tak ważne dla Władimira Putina jak kolejne zwycięstwa. Przed rocznicą inwazji na Ukrainę ma wygłosić przemówienie o stanie państwa. Eksperci nie wykluczają, że może ogłosić wtedy także plan własnej reelekcji. Ma bowiem swój cel: kontynuację rządów w Rosji. - Po stronie Zachodu i Ukrainy powinna być duża determinacja, by Rosję z Ukrainy za wszelką cenę wyrzucić. To jedyny sposób, by Putin nie czuł się wygranym - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Agnieszka Legucka.
Władimir Putin ma wygłosić zaległe orędzie przed Zgromadzeniem Federalnym, czego nie zrobił w 2022 roku. Rosyjska konstytucja zakłada, że głowa państwa powinna wygłaszać orędzie do parlamentarzystów - zawierające ocenę sytuacji w kraju i plany polityczne na przyszłość - co 12 miesięcy. Jednak w ubiegłym roku Putin je najpierw przekładał, by ostatecznie w ogóle się z nim w Dumie nie pojawić. Ostatni raz przemówił do obu izb parlamentu 21 kwietnia 2021 roku, czyli prawie dwa lata temu.
Wiceszef prezydenckiej administracji Siergiej Kirilenko powiedział niedawno, że wystąpienie w parlamencie "należy do praw prezydenta", który może skorzystać z niego, "kiedy uzna to za stosowne". Jak donoszą rosyjskie agencje TASS i RIA Novosti, powołując się na swoje źródła w Dumie Państwowej, rosyjski dyktator może je wygłosić 20 lub 21 lutego, czyli tuż przed rocznicą rozpoczęcia "specjalnej operacji" w Ukrainie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Uczelni Vistula prognozuje na Twitterze, że może to mieć miejsce nawet samego 24 lutego. Jak zaznacza w swoim wpisie, właśnie tę datę ogłoszono już dniem wolnym dla Rosjan. W jej ocenie Putin powinien w wystąpieniu podsumować poprzedni rok, ale - jak podkreśla ekspertka - ma "syndrom oblężonej twierdzy", więc prawdopodobnie wyśle sygnał: "idą po nas - musimy zwyciężyć".
Analityczka dodaje, że dla Putina będzie to okazja do wyznaczenia celów kampanii wyborczej na 2024 rok oraz zmobilizowania Rosjan w obliczu konfrontacji z Zachodem i "niesprawiedliwością".
"To jedyny sposób, by Putin nie czuł się wygranym"
Prof. Legucka w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że wojna w Ukrainie ma dla Putina wymiar przede wszystkim wewnątrzpolityczny, mający na celu legitymację własnej pozycji i utrzymania się przy władzy w kontekście wyborów w 2024 roku. - Fiasko blitzkriegu i błyskawicznej wojny utrudniło mu zadanie w 2022 roku. Nadwątliło też jego pozycję wewnętrzną - ocenia.
- Dzięki propagandzie, represjom i temu, że musiał umocnić swoją pozycję na Kremlu, udaje mu się utrzymać - mimo wszystko - dość dużą lojalność wewnętrznego kręgu. Cały czas nie czuje się pokonany, a przede wszystkim udaje mu się utrzymać elitę władzy po swojej stronie - mówi.
W ocenie naszej rozmówczyni, jeśli Putinowi uda się utrzymać zdobycze terytorialne i Krym, będzie "w pewien sposób wygranym". - Po stronie Zachodu i Ukrainy powinna być duża determinacja, by Rosję z Ukrainy za wszelką cenę wyrzucić, by zmusić ją do wycofania. To jedyny sposób, by Putin nie tyle stracił władzę, ale nie czuł się wygranym wewnątrz rosyjskiej elity politycznej - dodaje.
- Ukraina z jakąkolwiek obecnością wojsk rosyjskich na własnym terytorium będzie cały czas podlegała wpływom rosyjskim. Rosja staje się spersonifikowana, czyli sprowadzona do tego, że celem władz rosyjskich jest utrzymanie się Putina u władzy. Jeżeli mu się to uda, nawet nie kosztem zwiększenia zawładniętego terytorium, będzie mógł powiedzieć, że zdestabilizował Ukrainę, że ta nie jest członkiem Unii Europejskiej, NATO, że nawet nie ma perspektywy i że jest "niczyja" - prognozuje prof. Legucka.
"Putinowi głównie chodzi o to, by wykrwawić Ukraińców"
Prof. Włodzimierz Marciniak, były ambasador Polski w Rosji, w rozmowie z Wirtualną Polską również podkreśla, że głównym celem Putina jest zachowanie władzy i wszystko jest temu podporządkowane. - Jeśli Putin planuje reelekcję, już w najbliższym czasie powinien to ogłosić. Być może będzie o tym mówił, wygłaszając opóźnione orędzie o stanie państwa - dodaje.
Profesor podkreśla, że "jeśli Putin ogłosi, że chce się ubiegać o reelekcję, nie będzie żadnych wyborów". - W Rosji nie ma wyborów, są co najwyżej plebiscyty, których częścią jest to, że nie ma konkurenta. Cała polityka Putina na tym polegała, by nie dopuścić do pojawienia jakiegokolwiek prawdziwego rywala, bo partnerzy do sparingu zawsze byli wystawiani - mówi.
- W obecnym systemie politycznym żaden kontrkandydat się nie ujawnia. Porażki na froncie będą wpływały negatywnie na notowania Putina w Rosji, stąd też tutaj kalkulacje polityczne są brane pod uwagę. W naszym - Zachodu - przeświadczeniu Putin coś musi jeszcze w Ukrainie zawojować. A w moim przekonaniu nie może stracić w Ukrainie najważniejszej perły, czyli Krymu. Będzie próbował rzutem na taśmę dokonać kolejnej ofensywy, próbować zdobyć kolejne terytoria, by podbić morale rosyjskiego wojska - mówi.
I dodaje: - Putinowi głównie chodzi o to, by wykrwawić Ukraińców. Żeby zniechęcić Zachód do wysiłku finansowego, zmusić do zaprzestania wsparcia.
"Aparat, którym dysponuje, narysuje mu każdy wynik"
W ocenie prof. Marciniaka ubieganie się o ponowną prezydenturę przez Putina jest nieuchronne. - Nie ma odwrotu. Sensacją byłoby, gdyby powiedział, że chce odejść. Nie sądzę, by Putin interesował się wynikiem głosowania. Pewnie uważa, że to oczywiste. Aparat, którym dysponuje, "narysuje" mu każdy wynik, jaki będzie mu potrzebny - mówi.
- Chyba, że zdarzy się coś takiego na polu walki, w toku działań wojennych, że maszyneria zacznie źle funkcjonować. Możemy się wtedy spodziewać niespodzianek. Ale nie sądzę, by tak było - podkreśla nasz rozmówca.
Czytaj też:
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski