Magdalena Adamowicz o Tusku i TVP. "Każdy, kto bierze udział w szczuciu, ma krew na rękach"
- Z perspektywy 2,5 roku widzę, że zabójstwo Pawła absolutnie niczego nie nauczyło tej władzy. Tamte osoby, biorące bezpośrednio udział w mechanizmie szczucia, zastąpiono innymi - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Magdalena Adamowicz, europosłanka Koalicji Europejskiej i żona Pawła Adamowicza, zamordowanego prezydenta Gdańska.
08.07.2021 07:02
Rafał Mrowicki, Wirtualna Polska: Oglądała pani Wiadomości albo inne programy informacyjne TVP od soboty, kiedy Donald Tusk formalnie wrócił do polskiej polityki?
Magdalena Adamowicz: - Nie lubię ostrych epitetów, unikam sformułowań typu "goebbelsowkie media". One padały z wielu ust i mimo to, nie spowodowały opamiętania. Widzę tutaj, i widziałam w przypadku Pawła, te same mechanizmy. Polegają na zorganizowanym, państwowym procederze szczucia ze strony władzy. Próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, po co tej władzy jest to sianie nienawiści.
I po co?
- Trzeba zwracać uwagę na mechanizmy sprowadzające się do znanego w socjologii i politologii zjawiska: im bardziej nienawidzę przeciwnika, tym więcej wybaczam swoim. Po to właśnie tej władzy szczucie, dzielenie i sianie nienawiści. Dzięki temu ci, którzy są u władzy, mogą robić różne rzeczy, które są im wybaczane. Stąd odzieranie ludzi z godności, jak np. osób LGBT. W Parlamencie Europejskim znowu mieliśmy debatę na ten temat w kontekście Polski i Węgier. Są obraźliwe słowa do feministek, uchodźców, sędziów, Niemców, ekologów i każdego, wobec kogo tlą się negatywne stereotypy. To łatwe obiekty hejtu, który jest efektywny, bo łatwiej rozniecić pożar nienawiści z już tlącego się zarzewia. A rolą polityków jest wygaszanie każdej iskierki hejtu, bo gdy pożar wybucha trawi wszystko. Nasze społeczeństwo staje się coraz wyraźniej pogorzeliskiem po kolejnych falach nienawiści.
Jeden z reporterów TVP przywołuje skojarzenia z Łukaszem Sitkiem - byłym pracownikiem TVP w Gdańsku, który atakował pani męża. Z telewizji zniknął dopiero po wyroku za obrazę policjanta i kolejarzy.
- Nie chcę nawet wymieniać nazwiska tego człowieka. Mam o nim jak najgorsze zdanie. On nie tylko biegał za moim mężem, ale też za członkami naszej rodziny, za przyjaciółmi. To przypominało polowanie na czarownice. Myślę, że trzeba zwrócić uwagę Polek i Polaków nie na jednego pseudoreportera, bo trudno mówić, by takie osoby wykonywały zawód dziennikarza.
Czytaj też: Stefan W. zbadany po raz trzeci. Podejrzany o zabójstwo Pawła Adamowicza czeka na proces
Donald Tusk powiedział do jednej z reporterek TVP, że również może być "moralnie odpowiedzialna" za to, co może się zdarzyć po tym, co jej telewizja robi w przestrzeni publicznej. Powiedział: "Dojdzie to strasznych rzeczy przez to, co robicie w Polsce".
- Ona też będzie odpowiedzialna, ten, który trzymał kamerę też. Nie każdy ma odwagę i sumienie, które powie mu, że nie chce już dalej w tym uczestniczyć. Przed zabójstwem Pawła można było naiwnie sądzić, że rządzący nie zdają sobie sprawy, do czego prowadzi zorganizowany hejt. Po zabójstwie Pawła, każdy, kto w takim szczuciu bierze udział - czy to na Pawła, czy na Donalda Tuska, czy na Margot - ma na rękach krew przyszłych ofiar.
Po śmierci Pawła pytano mnie w wywiadach, czy to nas, jako społeczeństwa, czegoś nauczyło. Był taki czas, że ta telewizja na parę tygodni trochę zamilkła, a debata publiczna stała się bardziej wyważona. Wszyscy byli przerażeni, rozpamiętywali to, co się stało. Miałam nadzieję, że coś się zmieni. Z perspektywy już 2,5 roku widzę, że zabójstwo Pawła absolutnie niczego nie nauczyło tej władzy. Tamte osoby, biorące bezpośrednio udział w mechanizmie szczucia, zastąpiono innymi. To zło będzie coraz większe. Moralnym obowiązkiem jest odciąć zło od rządzenia. Winni takich tragedii są ci, którzy nakręcają machinę szczucia, również pracownicy mediów publicznych. Oni są moralnie odpowiedzialni za to, co się stanie i co może się stać. Ale moralną odpowiedzialność ponoszą też ci, którzy popierają tę władzę. Ci, którzy widzieli nóż wbity w serce Pawła, a nadal tę władzę wybierają.
Politycy PiS nazwali tę wypowiedź Donalda Tuska grożeniem dziennikarce.
- To nie jest grożenie. To jest przestroga i wyraz troski, bo ci, którzy to robią, najwidoczniej nie dostrzegają tego zła. Wyrazem obywatelskiej troski wynikającej z humanitaryzmu i chrześcijaństwa, jest dawanie przestróg. To jest to, o czym mówił Marian Turski: aby nie być obojętnym. Jeżeli jesteś obojętny, to tak, jakbyś miał w tym współudział.
Czytaj też: Spięcie Tuska z dziennikarzami TVP Info. "Dojdzie do strasznych rzeczy przez to, co robicie w Polsce"
Grożeniem nazwał to choćby europoseł PiS Joachim Brudziński, który napisał do dziennikarzy, że nie są od wchodzenia w spory polityczne, ani od oddawania uwielbienia politykom.
- Jest bardzo cienka granica między dozwoloną krytyką i wolnością słowa, a mową nienawiści. Gdy godzi się w cudzą godność, obraża się kogoś i robi się to, co tamten redaktor robił z Pawłem i innymi członkami naszej rodziny, nie jest to wolność prasy, a sianie nienawiści. Z tym trzeba walczyć, nie można być obojętnym i na to pozwalać.
Politycy tacy jak Tusk nie powinni unikać trudnych pytań?
- Oczywiście, że nie powinni. Wyrażam szacunek do tego, co robi Donald Tusk. Od konwencji jeździ po Polsce i odpowiada na wszystkie pytania. To nie jest chowanie głowy w piasek, tak jak robi to lider PiS-u, który wyłącznie wydaje oświadczenia, bo boi się niewygodnego pytania. Jest człowiekiem strachu i tym strachem dzieli się z innymi. Wie, że łatwiej manipulować społeczeństwem, które jest zastraszone, w którym dominującą emocją jest nienawiść. Mam nadzieję, że otwartość i odwaga Donalda wobec mediów stanie się standardem, ale także, że poziom negatywnych emocji w Polsce wreszcie opadnie.
Rozmawiał: Rafał Mrowicki