Kiepskie nastroje w PiS. "Prezes zrobił z nas degeneratów"
Działacze PiS po kongresie swojej partii: "Czujemy się jak skarceni uczniowie. Nastroje są kiepskie".
Potwierdziły się informacje Wirtualnej Polski. Zgodnie z tym, co zapowiadaliśmy w ubiegłym tygodniu, Jarosław Kaczyński zganił w weekend swoich działaczy na zamkniętym dla mediów kongresie PiS w Warszawie.
Prezes PiS tępił partyjny nepotyzm, oskarżał działaczy o rozleniwienie i syndrom "tłustych kotów", zarzucał im rozpasanie i umoszczenie się w państwowych spółkach. Wyraźnie sugerował: nie chce wam się walczyć o partię i Polskę, wolicie zadowalać się fruktami. I przewidywał: to recepta na wyborczą klęskę.
Polityk PiS, uczestnik kongresu: - Spodziewaliśmy się opieprzu, ale prezes poszedł za daleko. Zrobił z nas degeneratów.
Kolejny rozmówca z partii: - Kaczyński umie ustawiać agendę, narzucać tematy. No to narzucił: od soboty rozmawiamy tylko o tym, jak pisowcy nachapali się na państwowym.
Jeszcze inny polityk PiS: - Te rodziny, żony, dzieci ze spółek też słuchały tego w telewizorze. I jak miały się czuć? Kaczyński miał tylko postraszyć, a wywołał we wszystkich drżenie. Moim zdaniem przesadził.
Gryźć trawę zamiast ośmiorniczki
Prezes PiS musiał szarpnąć cuglami, choć wybrał nie najlepszy moment - twierdzą niektórzy nasi rozmówcy. - Sam chyba poczuł, że jeśli nie walnie w stół przed wakacjami, to partia mu się całkiem rozlezie. Więc trzeba było to okiełznać, ale czy dwoma przemówieniami da się to zrobić? - pyta jeden z działaczy obecnych na kongresie.
Inny: - Wszyscy wzięli sobie do serca to, że trzeba gryźć trawę. Bo jak się nie gryzie trawy w terenie, to można się udławić ośmiorniczkami. Gorzej, że Kaczyński musi nam to powtarzać rok w rok. Jakbyśmy się przez te lata niczego nie nauczyli. Choć prezes w dużej mierze ma rację. Bo sam byłem świadkiem rozmów w kuluarach, gdy koledzy i koleżanki rozmawiali sobie o planowanych urlopach. "Jechać do wyborców? W wakacje? A kto będzie nas słuchał?" - wzruszali rękami niektórzy.
"Polski Ład" (na razie) nie "zażarł"
Prezes dostrzegł, że pandemia wpłynęła na rozleniwienie struktur. Wedle naszych informacji Kaczyński nawet w kampanii prezydenckiej w 2020 roku narzekał - a był to przecież okres znacznego poluzowania obostrzeń - że jego działacze unikają spotkań z wyborcami, że nie chce im się jeździć w teren.
Dlatego teraz Kaczyński ponownie wezwał do ruszenia na spotkania z elektoratem. - To nasza specjalność, musimy te rozmowy podjąć. One już się zaczęły. Premier już to robi. Ci, co mają gadane, muszą odwiedzić wszystkie powiaty, kampania musi objąć wszystkie gminy. Mamy trochę czasu, proces uchwalania 150 ustaw będzie trwał. Musimy przekonać ludzi, że poza złodziejami wszyscy na tym zyskamy. Ci super bogaci, ci, na których nam bardzo zależy, ci, którym jest źle - zachęcał polityków PiS i przekonywał, że bez promocji w terenie "Polski Ład" nie zostanie politycznie skonsumowany przez partię rządzącą.
Nasz rozmówca z PiS i tak zauważa: - W partii jest frustracja, że nasz wehikuł wyborczy, czyli "Polski Ład", grzeje dziś średnio. I nie wiemy do końca dlaczego: czy nie umiemy tego sprzedać, czy po prostu ludzie mają teraz dość polityki. Niemniej, zysku sondażowego z tego nie ma żadnego.
Defensywa w szeregach
Jeden z polityków PiS się dziwi: - Ale dlaczego właściwie "Polski Ład" ma dominować w debacie, skoro głównym tematem jest partyjny nepotyzm?
Inny dorzuca: - Uchwała, która ma tępić nepotyzm: ok, dobrze, że powstała. Brawa dla prezesa. Ale odpryskiem tego jest to, że daliśmy narzędzie opozycji do mówienia: "oho, mieliśmy rację, PiS to symbol nepotyzmu". Przecież konkurencja już szykuje listy z naszymi działaczami na państwowym.
Kilku naszych rozmówców zauważa, że Jarosław Kaczyński nie był w najlepszej formie podczas kongresu. Uwagi? Źle rozłożył akcenty, niedostatecznie chwalił rzeczy, które udało się przeprowadzić, za długo wytykał to, co "leży" (blamaż programu Mieszkanie+, fatalnie przeprowadzona reforma sądownictwa, walki w regionach, marazm w strukturach, nieskuteczność lokalnych baronów).
- Prezes, zamiast dać pozytywnego kopa, ustawił nas w defensywie. Z wszystkich nas zrobił Krychowiaków na Euro - mówi jeden z działaczy.
Inny: - Z całym szacunkiem, ale prezes też się nie popisał. To było jedno ze słabszych jego wystąpień.
Jeden z naszych rozmówców jednak się nie zgadza: - Sorry, ale to narzekanie kolegów jest śmieszne. Usprawiedliwiają się jak dzieci. Gdyby nie Kaczyński, z PiS-u byłyby już zgliszcza. Trzeba było kopnąć wszystkich w tyłki i prezes to zrobił.
Kaczyński zapowiedział też zmiany w rządzie. Mówił: - W naszej administracji jest wciąż wielu ludzi, którzy nam źle życzą. I jest także wielu ludzi, którzy może dobrze nam życzą, ale strasznie się boją podejmowania decyzji. Trzeba z tymi ludźmi się rozstać. Różne procesy związane z naszymi decyzjami, inwestycjami muszą postępować dużo szybciej.
Co to oznacza? Jesienną rekonstrukcję. I na to też przygotowują się partyjni działacze.
Przygotowania na bój z Tuskiem
Politycy PiS przyznają, że w kuluarach kongresu został odnotowany powrót Donalda Tuska do polskiej polityki. - Kaczyński głośno nazwiska Tuska nie wymieniał, ale wie, że to całkowicie zmienia układ na scenie politycznej. Na szczęście prezes ma Morawieckiego, bo sam w pojedynku z Tuskiem nie wiem, czy dałby radę - twierdzi rozmówca z PiS.
- Zapowiada się zaostrzenie walki politycznej. Może odwołanie się do katów awanturnictwa. A może chuligaństwa. Na to musimy być przygotowani - zapowiedział Kaczyński, wyraźnie nawiązując do powrotu byłego premiera.
Jeśli partyjne wojsko się nie zmobilizuje, ostatnia kadencja Kaczyńskiego jako prezesa PiS będzie naznaczona wyborczą klęską - powtarzają nasi rozmówcy z PiS. I prezes doskonale o tym wie. Wie też, że właśnie zaczęła się kampania wyborcza. Być może najdłuższa po 1989 roku.