Długa droga przed diecezją sosnowiecką [OPINIA]
Diecezja sosnowiecka wraca na czołówki medialne. I znowu w roli głównej księża, którzy mieli dopuszczać się przestępstw seksualnych. Jeśli zaś ktoś ma nadzieję, że ten sakrothriller szybko się skończy, to spieszę z zapewnieniem, że tak nie będzie. Sprawa jeszcze długo będzie się kładła cieniem na Kościele w Polsce - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Dwóch księży i byłego księdza zatrzymano w diecezji sosnowieckiej. Powód? Śledztwo w sprawach przestępstw seksualnych - w tym wobec małoletnich - i finansowych. To kolejny skandal, który dotyka tę diecezję. Przypomnijmy, że wcześniej w Dąbrowie Górniczej podczas sex-party zasłabł jeden z jego uczestników, ale uczestniczący w "imprezie" duchowni nie wpuścili ratowników medycznych, by chronić swoje własne interesy. Kilka miesięcy później podczas spotkania - sam na sam z księdzem - na jednej z sosnowieckich plebanii zmarł młody mężczyzna. Wcześniej - jednak ta sprawa, co nieustannie podkreśla kuria, nie ma podtekstu seksualnego, ale jest związana z chorobą psychiczną - duchowny zabił diakona, a potem sam popełnił samobójstwo. Jeszcze wcześniej Watykan zlikwidował seminarium sosnowieckie po tym, jak ujawniono w nim nadużycia seksualne i nadużycia władzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszystko to zaś działo się w czasie zarządzania diecezją przez biskupa Grzegorza Kaszaka, który przez lata współpracował w Watykanie z kardynałem Alfonso Lopezem Trujillo, oskarżanym o liczne nadużycia seksualne wobec zależnych od siebie duchownych. I choć obecnie biskup sosnowiecki, także pod wpływem mediów, się zmienił, to problemy pozostały. A skoro tak, to można się spodziewać, że co jakiś czas eksplodować będzie kolejna bomba.
Będzie się to zaś działo niezależnie od tego, że biskup Artur Ważny, nowy ordynariusz sosnowiecki, podjął już kilka zasadniczo słusznych decyzji.
"Potrzebujemy uzdrowienia"
Jedną z najistotniejszych jest powołanie komisji, złożonej ze świeckich ekspertów, które mają zbadać skandale seksualne w diecezji, a także przygotować audyt diecezji po latach zarządzania nią przez poprzedników.
- Potrzebujemy uzdrowienia - mówił w wywiadzie dla KAI biskup Artur Ważny kilka dni temu i dodawał, że komisja, która będzie się zajmować uzdrowieniem, będzie funkcjonować pod roboczą nazwą "Komisja ds. wyjaśnienia zdarzeń w diecezji sosnowieckiej, które poruszyły opinię publiczną".
- Dotyczy właśnie tych różnych skandali, które poraniły Ciało Chrystusa - lokalnego Kościoła - i trzeba się tymi ranami zająć, przyjrzeć się im, opatrzeć, szukać recept, lekarstw - wyjaśniał biskup.
I choć bardzo cieszę się z tej decyzji, to nie mogę nie zwrócić uwagę na fakt, że wypowiedź ta pomija zranienia, które nie są zadane Ciału Chrystusa, Kościołowi, ale konkretnym ludziom.
Potrzebne radykalne działania
Za pięknymi słowami o "poranionym ciele Chrystusa" stoją historie konkretnych kleryków, których skrzywdzono w seminarium, historia rodziny zamordowanego diakona, historia sex-workera, któremu księża nie chcieli pomóc, historia rodziny mężczyzny, który umarł na plebanii. O nich nie można zapominać, oni powinni być w centrum uwagi Kościoła i komisji. Jeśli tak nie będzie, to w istocie niewiele się w diecezji zmieni.
Ale to nie wszytko. Ostatnia sprawa z Sosnowca uświadamia z całą mocą, że w tej diecezji nie da się zrobić porządku, jeśli nie podejmie się zdecydowanych działań wobec duchownych. Tu nie wystarczy powtarzania, że są uczciwi księża (są, to oczywiste), że diecezja działa normalnie, że dzieją się tam dobre rzeczy (to też jest prawda), tu trzeba jasnych i zdecydowanych działań, oczyszczania, wydalania ze stanu duchownego, pozbawiania przywilejów i władzy odpowiedzialnych.
Tylko radykalne działania mogą cokolwiek zmienić. Oskarżanie mediów, wskazywanie winnych w postaci "łowców klikalności" i nieustanne chwalenie księży nie jest drogą, która może prowadzić do uzdrowienia diecezji. Tu trzeba zdecydowanych, ostrych decyzji. I to nie dlatego, że domagają się ich dziennikarze, ale dlatego, że bez nich nie da się uzdrowić sytuacji.
Czytaj również: "Iść do przodu z radością". Co papież radzi Kościołowi w Polsce?
Dlaczego o tym piszę? Odpowiedź jest prosta. Wygląda na to, że arcybiskupa Adriana Galbasa, który pełnił funkcję administratora apostolskiego, gdy w Sosnowcu nie było ordynariusza, kurialiści sosnowieccy i duchowni tej diecezji przekonali, że głównym problemem diecezji nie jest głębokie zepsucie częścią duchowieństwa, ale właśnie paskudni dziennikarze, którzy atakują biedną diecezję. Z takim właśnie przekazem zwrócił się arcybiskup Galbas do nowego biskupa Artura Ważnego, gdy ten kanonicznie obejmował diecezję.
- Diecezja sosnowiecka nie jest do zaorania, tylko do nieustannego obsiewania - mówił arcybiskup Galbas. - Istnieje diecezja w rzeczywistości i diecezja w mediach, które eksponują tylko to, co chcą, w dawce, w jakiej chcą i z komentarzem, z jakim chcą - dodawał.
I przekonywał biskupa, by ten podejmował decyzję, które "wynikają z głębokiego rozeznania, z odwagi, a nie z brawury i po konsultacji z mądrymi ludźmi. Nie zaś decyzje, których oczekują łowcy klikalności".
Kolejne wydarzenia w tej diecezji pokazują, że problemem, jak się zdaje, nie są dziennikarze (do cytatów, z których odnosił się arcybiskup), nie "łowcy klikalności", ale część miejscowego duchowieństwa. Warto też przypomnieć i nowemu biskupowi, i metropolicie katowickiemu, że zasiać można miejsce, które wcześniej zostało zaorane. Jeśli się czegoś nie zaorze, to nie da się zasiać. Ta prawda w diecezji sosnowieckiej widoczna jest jak na dłoni. Mam nadzieję, że biskup Ważny już to zrozumiał.
Ale jest jeszcze jedna kwestia, o której nie należy zapominać. Sosnowiec, a ostatnio pokazał to skandal w diecezji płockiej, nie jest czymś absolutnie wyjątkowym. Układy kryjące seks-skandale istnieją także w innych diecezjach (przypomnijmy, że zarzuty seksualne mamy wobec biskupów w archidiecezjach poznańskiej, wrocławskiej, łomżyńskiej, a informacje o kryciu takich przestępstw również wobec diecezji kaliskiej i bydgoskiej).
Listę można ciągnąć dalej. Ordynariusze czy metropolici z tych diecezji muszą pamiętać, że te sprawy kładą się cieniem, że ich skutki będą się pojawiać, i że jeśli oni sami nic z tym nie zrobią, to prędzej czy później coś wybuchnie. Media nie będą już tego ukrywać, a władze lokalne tuszować. Albo więc zacznie się coś z tą sprawą robić, albo co jakiś czas wybuchać będą kolejne skandale. Skandale, które niszczyć będą i takim naruszony już autorytet Kościoła.
Jeśli chce się ich uniknąć, a przynajmniej uprzedzić ich wybuch, to trzeba działać już teraz. Czy takie działania są możliwe? Szczerze mówiąc nie bardzo w to wierzę, ale bardzo - jako człowiek wierzący - chciałbym się mylić.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".
Czytaj również: Medjugorie, czyli niespełniona obietnica Watykanu [OPINIE]